W ataku na konsulat zginęli byli członkowie Navy SEALs


We wtorkowym ataku na konsulat USA w Bengazi, w którym śmierć ponieśli dwaj amerykańscy dyplomaci, w tym ambasador, zginęli też dwa byli członkowie amerykańskich sił specjalnych Navy SEALs - podała w czwartek telewizja NBC. 42-letni Glen Doherty oraz 41-letni Tyrone Woods byli odpowiedzialni za ochronę dyplomatów w Libii.

Według przedstawicieli amerykańskich władz Doherty i Woods zginęli w ostrzale budynku sąsiadującego z konsulatem, w którym musieli się schronić podczas czterogodzinnego ataku. Obaj byli bardzo dobrze przeszkoleni.

Strzelec wyborowy

Doherty był snajperem i przez siedem lat stacjonował w Iraku i Afganistanie jako członek Navy SEALs, czyli elitarnej formacji, która w zeszłym roku przeprowadziła udaną operację zlikwidowania przywódcy terrorystycznej Al-Kaidy, Osamy bin Ladena. Siostra Doherty'ego, Katie Quigly, jest zdania, że biorąc pod uwagę doświadczenie jej brata oraz jego kolegi atak musiał być bardzo dobrze zaplanowany.

Bez ochrony

Z informacji przekazanych przez Departament Stanu wynika, że w chwili rozpoczęcia ataku ambasador USA w Libii Chris Stevens oraz dyplomata Sean Smith przebywali w głównym budynku konsulatu w Bengazi. Z powodu ostrzału oraz chaosu, który panował na miejscu, dyplomaci zostali bez ochrony.

Po powstrzymaniu ataku przez amerykańskie oraz libijskie siły w budynku konsulatu znaleziono ciało Smitha. Nie było tam jednak Stevensa. Nie jest jasne, kto przetransportował go do pobliskiego szpitala, ani czy w tym czasie jeszcze żył. Stevens był pierwszym od 1979 roku ambasadorem USA, który został zamordowany. Według amerykańskiego urzędnika rządowego, na którego powołuje się agencja AFP, atak na konsulat nie był przypadkowym efektem działań wzburzonego tłumu. Urzędnik powiedział, że ekstremiści wykorzystali antyamerykańską demonstrację, by dokonać zaplanowanego ataku na amerykańską placówkę, o czym może świadczyć fakt, że byli uzbrojeni w broń strzelecką i granatniki.

Autor: mn//kdj / Źródło: PAP

Raporty: