"Zamknęliśmy rozdział historii". Szczyt uścisków dłoni, rozmów i komplementów


- Podpisujemy bardzo ważny, dość wszechstronny dokument. Denuklearyzacja rozpocznie się bardzo szybko - oznajmił Donald Trump podpisując deklarację po spotkaniu z Kim Dzong Unem. Prezydent USA i dyktator Korei Północnej spotkali się w Singapurze i pierwszy raz w historii rozmawiali twarzą w twarz. Szczyt trwał kilka godzin.

- Nie mam wątpliwości, że będziemy mieli świetne relacje – deklarował Trump na samym początku spotkania w hotelu Capella w Singapurze. Kim miał go przywitać po angielsku, mówiąc: - Miło mi pana poznać, panie prezydencie.

Koreański dyktator mówił później, że "niełatwo było doprowadzić do tego spotkania", gdyż na przeszkodzie stały "wzajemne uprzedzenia". - Ale pokonaliśmy je i jesteśmy tutaj - powiedział Kim, a następnie obaj przywódcy ponownie uścisnęli sobie ręce.

Rozmowy sam na sam i z doradcami

Szczyt rozpoczął się tuż po godzinie 9.00 czasu miejscowego (3.00 nad ranem w Polsce). Po trwającym kilkanaście sekund uścisku dłoni prezydent USA i przywódca Korei Północnej rozpoczęli rozmowy w cztery oczy, podczas których towarzyszyli im jedynie tłumacze. Według niektórych źródeł spotkanie miało trwać nawet dwie godziny, ale Biały Dom poinformował, że będzie to 45 minut. Ostatecznie przywódcy wyszli po około 50 minutach. Przechodząc z pokoju do pokoju Trump rzucił do dziennikarzy, że rozmowa w cztery oczy była "bardzo dobra" i ma on z Kimem "doskonałą relację". Około 9:50 czasu miejscowego (3:50 nad ranem w Polsce) Trump i Kim zasiedli przy stole w towarzystwie innych członków obu delegacji. Obok amerykańskiego prezydenta usiedli między innymi sekretarz stanu Mike Pompeo i doradca do spraw bezpieczeństwa John Bolton. Po stronie północnokoreańskiej był między innymi wysoki rangą urzędnik Kim Jung Czol, uważany za prawą rękę Kim Dzong Una. Rozmowy zakończyły się po około dwóch godzinach, po czym obie delegacje udały się na lunch roboczy. Biały Dom opublikował jego menu, w którym znalazły się dania łączące kuchnię Zachodu i Dalekiego Wschodu. Po posiłku delegacje nie wróciły już do stołu rokowań. Po krótkiej przerwie obaj przywódcy wyszli na chwilę przed hotel, pokazując się dziennikarzom. Idąc na podpisanie wspólnej deklaracji na chwilę zatrzymali się przed budynkiem i Trump pokazał Kimowi swoją limuzynę - tak zwaną "bestię". Ochroniarze uchylili drzwi i dyktator zajrzał do środka.

Podpisanie deklaracji

Później nastąpił finał. Obaj przywódcy zasiedli przed dziennikarzami i podpisali dokument, będący podsumowaniem rozmów. Trump nazwał go "bardzo ważnym, dość wszechstronnym". Prezydent USA zadeklarował przy tym, że denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego zacznie się "bardzo szybko". - Fantastycznie. Duży postęp. Naprawdę bardzo pozytywnie. Myślę, że lepiej niż ktokolwiek mógł się spodziewać - powiedział. Kim wyraził natomiast zadowolenie z "historycznego spotkania". - Zamknęliśmy rozdział historii. Świat zobaczy poważną zmianę - powiedział dyktator. Miał też powiedzieć, że do niedawna takie spotkanie byłoby traktowane jako "science fiction". W trakcie podpisywania dokumentu nie powiedziano mediom, co dokładnie się w nim znajduje, ale dziennikarzom szybko udało się odczytać jego zawartość. Trump zobowiązał się do udzielenia w przyszłości gwarancji bezpieczeństwa Korei Północnej. Ze swojej strony Kim deklaruje, że jego kraj "będzie pracował w kierunku całkowitej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego". Obaj przywódcy zobowiązali się też do utworzenia "nowych relacji" między krajami, budowy "trwałego i stabilnego pokoju" oraz wspólnych prac nad odszukiwaniem i identyfikowaniem szczątków ofiar wojny koreańskiej.

Kim "kocha swój kraj"

Po uroczystym podpisaniu dokumentu nastąpił jeszcze jeden, finalny, uścisk dłoni przed obiektywami kamer. Obaj przywódcy następnie rozeszli się w swoje strony. Trump zdążył rzucić w kierunku dziennikarzy, iż "jeszcze wiele razy spotka się z Kimem". Zadeklarował też - w odpowiedzi na pytanie jednego z nich - że zaprosi Kima do Białego Domu. Prezydent USA powiedział też o przywódcy dyktatury oskarżanej o zagłodzenie lub zamordowanie milionów własnych obywateli, że to "bardzo utalentowany człowiek", który - jak się dowiedział - "bardzo kocha swój kraj". Mówił też, że Kim jest "doskonałym negocjatorem", ma "świetną osobowość" i jest "bardzo mądry", a to "doskonałe połączenie".

Autor: mk/adso / Źródło: PAP, Reuters

Raporty: