Celebryci w służbie polityki. Czy to ma jakieś znaczenie?

Aktualizacja:

George Clooney włożył Obamie do kieszeni 15 milionów dolarów, a Romneya poparł miliarder Donald Trump. Czy politycznie zaangażowane gwiazdy oprócz tego, że finansują kampanię, wpływają na wyborców? Eksperci twierdzą, że nie ma znaczenia to, czy potrafią przekonać elektorat. Najważniejsze, żeby o nich mówiono.

- Celebryci zawsze wspierali kandydatów, nie tylko w wyborach prezydenckich, ale także lokalnych. Tak zwane "endorsement" to już pewien rytuał. Czy ma jakieś znaczenie? Nie, bo nie jest niczym niezwykłym. Dziwniejsze byłoby, gdyby gwiazdy nikogo nie popierały - mówi prof. Bohdan Szklarski z Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego.

Ale nie zniechęca to gwiazd do politycznego zaangażowania. Kilka miesięcy temu Beyonce Knowles wprost wyznała Michelle Obamie, że ją uwielbia. - Jest najlepszym przykładem prawdziwej, silnej Afroamerykanki - przyznała w ręcznie napisanym liście, który opublikowała na swojej stronie internetowej. Na reakcję nie musiała długo czekać. Michelle od razu podziękowała jej za pośrednictwem Twittera, a kilka tygodni później zabrała na jej koncert swoje córki.

Od tamtej pory współpraca pomiędzy Obamami a Beyonce i Jayem Z kwitnie, chociaż obecnego prezydenta popiera o wiele więcej celebrytów. - Hollywood zwykle wspiera demokratów - przyznaje Szklarski. Podobnie jak środowisko LGBT. Po tym jak Obama publicznie zadeklarował poparcie dla małżeństw tej samej płci, swój głos publicznie oddał mu m.in. Ricky Martin. Piosenkarz dwa lata temu oświadczył, że jest gejem.

List Beyonce do Michelle Obamy beyonce.com

Drugiej kadencji dla Obamy chcą także Scarlett Johannson i Eva Longoria. Johannson wielokrotnie brała udział w konwencjach, wystąpiła też w kilku spotach. Swój polityczny wybór uzasadniała trudnym dzieciństwem. - Ojciec zarabiał zbyt mało, byśmy mogli się utrzymać. Przeprowadzaliśmy się co roku, a w końcu zamieszkaliśmy w kamienicy dla rodzin o niskich dochodach. Chodziliśmy do publicznych szkół, dostawaliśmy dofinansowanie do dojazdów i obiadów - opowiadała.

Money, money, money

Ale swojego kandydata można wesprzeć nie tylko słowami. - Finansowe wsparcie to zupełnie co innego - mówi Szklarski. - To udostępnienie swojej osoby jako wabika w kampanii zbierania pieniędzy. Każdy chciałby zjeść kolację z Julią Roberts albo George'em Clooneyem i warto za to zapłacić - dodaje.

Clooney na uroczystej kolacji zebrał dla Obamy 15 milionów dolarów. Inna kampanijna kolacja, urządzona przez Harveya Weinsteina, przyniosła Obamie około 1,8 mln dolarów. Przyszła na nią m.in. aktorka Anne Hathaway, scenarzysta Aaron Sorkin, naczelna "Vogue'a" Anna Wintour i prezenter Jerry Springer. Finansowego wsparcia udzielił Obamie też Morgan Freeman. - Jestem dumny, że mogę dać mu swój głos - powiedział.

Obama liczyć może także na poparcie jednej z najbardziej wpływowych kobiet w Ameryce - Oprah Winfrey. Gwiazda w 2008 roku w swoim talk-show otwarcie poparła Obamę, a badania przeprowadzone przez Craiga Garthwaite'a i Timothy'ego Moore'a pokazały, że przekonała tym milion wyborców.

Milion głosów? "Wątpię"

Garthwaite (Kellogg School of Management) i Moore (University od Maryland) ustalili, ile osób prenumeruje magazyn "O, the Oprah Magazine" w poszczególnych hrabstwach. Następnie porównali to z wynikami wyborczymi Obamy. Okazało się, że prezydent lepiej wypadał w okręgach, których mieszkańcy prenumerują "O". Autorzy badania zaznaczają, że wpływ miała ogromna popularność Oprah. Gdyby chodziło o mniej znaną gwiazdę, mógłby liczyć na jedynie około sto tysięcy głosów.

Szklarski ten pomysł ocenia sceptycznie. - Czy widzowie, którzy przyszli na film z Clooneyem, zagłosowaliby na Obamę, bo Clooney zadeklarował dla niego poparcie? Wątpię - przyznaje. - Wsparcie gwiazdy nie przekłada się na lepszy wynik wyborczy - zaznacza.

A gdyby nie poparli?

Złośliwi twierdzą, że Romney nigdy nie będzie pupilem gwiazd, bo nie jest Afroamerykaninem, ale i on zdołał otoczyć się wianuszkiem celebrytów. Poparli go (głównie finansowo) John Rich, Jerry Bruckheimer, Scott Baio oraz Vince i Linda McMahon. Ostatnim głośnym wydarzeniem było poparcie udzielone Romneyowi przez Clinta Eastwooda, który zabrał głos podczas konwencji kandydata Republikanów. Eastwood mówił wówczas do "niewidzialnego Obamy" siedzącego na krześle.

Romneya poparła też m.in.: Lindsay Lohan, miliarder Donald Trump, Chuck Norris, Kid Rock i Jon Voigt.

Głośnym "nabytkiem" Romneya mogła być też piosenkarka Nicki Minaj, która postanowiła wyrazić swoje poglądy w piosence: "Jestem republikanką, głosuję na Mitta Romneya, wy leniwe suki, spieprzyliście gospodarkę". Mogła, ale później wyjaśniła, że był to "sarkazm". Czy to pomoże Romneyowi czy zaszkodzi? Raczej pozostanie bez znaczenia.

- Większa afera byłaby, gdyby kandydatom odmówiono poparcia - twierdzi Szklarski. Gdy Dixie Chicks, wywodzące się z republikańskiego Nashville, w 2003 roku oświadczyły, że wstydzą się pochodzącego z Teksasu prezydenta George'a W. Busha, w środowisku wybuchła afera. - Wystąpiły przeciwko niemu, robiąc dziurę w poparciu dla Busha-kowboja. To dopiero była sensacja - dodaje Szklarski.

Autor: Joanna Kocik\mtom\k / Źródło: tvn24.pl

Magazyny:
Raporty: