Wciąż są groźne i modernizowane. Ile rakiet międzykontynentalnych ma Rosja?

Rakiety RS-24 Jars mogą być odpalane z silosów albo mobilnych wyrzutnimil.ru

Rakiety międzykontynentalne to jedna z najgroźniejszych broni, jakie stworzyła ludzkość. W czasie zimnej wojny USA i ZSRR produkowały je masowo. Teraz Amerykanie kompletnie zarzucili prace nad nimi, Rosjanie natomiast rozkręcają produkcję coraz to nowszych modeli. W środę Moskwa zapowiedziała, że we wrześniu przeprowadzi duże manewry z udziałem strategicznych wojsk rakietowych, na uzbrojeniu których są rakiety dalekiego zasięgu wyposażone w głowice jądrowe

Wyraźnym sygnałem tego, że rosyjscy naukowcy i inżynierowie intensywnie pracują nad nowymi międzykontynentalnym rakietami balistycznymi (ang. ICBM – Intercontinental Ballistic Missile), były deklaracje, które padły w ostatnich miesiącach z ust ważnych oficjeli.

CZYTAJ WIĘCEJ O ĆWICZENIACH NA AŁTAJU

Seryjne deklaracje

Pod koniec października ubiegłego roku gen. Siergiej Karakajew, dowódca Strategicznych Wojsk Rakietowych, zameldował Władimirowi Putinowi, że do końca 2013 roku jego siły wzbogacą się o dwa regimenty rakiet RS-25 Jars (łącznie 18 sztuk). Pod koniec listopada sam prezydent oznajmił na kolejnym spotkaniu z przedstawicielami wojska i rządu, że w planach na 2014 rok jest oddanie do służby dwóch kolejnych regimentów tych samych rakiet. W połowie grudnia gen. Karakajew po raz pierwszy oficjalnie oznajmił, że trwają prace nad nową ciężką rakietą międzykontynentalną Sarmata, która ma zastąpić starsze R-36 Satan około 2020 roku. Jednocześnie potwierdził, że prowadzone są testy jeszcze innej rakiety, oznaczonej jako RS-26, która ma być pomniejszoną modyfikacją Jarsa. Jakby tego nie było dość, Moskiewski Instytut Technologii Cieplnych (obecnie główne rosyjskie biuro projektowe rakiet międzykontynentalnych; jego nazwa to poradziecki "kamuflaż") ma pracować nad wskrzeszeniem systemu ICBM odpalanych z pociągów, które zdezaktywowano w połowie minionej dekady. Projekt ma być gotowy w przyszłym roku. Obecnie żadne inne państwo na świecie nie projektuje i nie produkuje na taką skalę nowoczesnych ICBM, które są bronią bardzo drogą i niezwykle śmiercionośną.

Ładowanie rakiety międzykontynentalnej do silosu przy pomocy specjalnej przyczepy transportowej i podnośnika zarazem. Obecnie standardowy ICBM ma około 20 metrówmil.ru

Nisza dająca siłę

Zapowiedzi rosyjskich polityków i wojskowych odnośnie wprowadzania do służby nowego uzbrojenia należy zazwyczaj traktować z dozą sceptycyzmu. Przeważnie są to deklaracje na wyrost i ich realizacja często się przeciąga lub w ogóle do niej nie dochodzi po zderzeniu z realiami budżetu państwa i ograniczeniami rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Jednak jeśli chodzi o produkcję rakiet strategicznych, to Rosjanie są wyjątkowo terminowi. Pod koniec 2012 roku zapowiadano, że w ciągu 12 kolejnych miesięcy w rakiety Jars będą uzbrajane trzy regimenty. Oznacza to wypełnienie planu w terminie w 2/3, co jak na siły zbrojne Rosji, czy nawet USA, jest dobrym wynikiem. Ostatnie oficjalnie ujawnione dane dotyczące rosyjskiego arsenału jądrowego pochodzą z 2012 roku, kiedy podpisywano z Amerykanami układ rozbrojeniowy, "Nowy START". Rosja zadeklarowała wówczas, że posiada 332 aktywne lądowe rakiety międzykontynentalne. Jest to drugi arsenał na świecie, bo Amerykanie mają 450 ICBM. Oba mocarstwa dzieli od innych państw przepaść - Chiny prawdopodobnie mają tylko kilkadziesiąt pocisków tego typu. Utrzymywanie i modernizowanie kilkuset kosztownych rakiet jest jednym z priorytetów Kremla, bowiem tworzą one jeden z filarów mocarstwowej pozycji Rosji. Bez arsenału jądrowego (surowców) Władimir Putin nie mógłby rozmawiać jak równy z równym z Barackiem Obamą. Konwencjonalne siły zbrojne Rosji pomimo coraz większych nakładów nadal odstają bowiem od standardów zachodnich. Natomiast jeśli chodzi o rakiety międzykontynentalne, sprawa wygląda zupełnie inaczej. W tej dziedzinie Rosjanie są światowymi liderami.

Mobilne ICBM po wydaniu rozkazu wyjeżdżają z baz i ruszają "w trasę" po specjalnie przygotowanych drogach. Nigdy nie są same. Poruszają się w konwojach z obstawą i pojazdami wsparcia.mil.ru

Zagłada z drugiej strony globu

Rakiety międzykontynentalne są wynalazkiem zimnej wojny. Pojawiły się w późnych latach 50. XX wieku i w kolejnych dekadach przeszły błyskawiczny rozwój. Te pierwsze były bardzo niepraktyczne i miały większą przydatność propagandową niż bojową. Musiały stać na dużych wyrzutniach, podobnych do tych, z których teraz odpala się rakiety cywilne, co czyniło je łatwym celem. Przed startem trzeba było każdorazowo je tankować, co zajmowało nawet 20 godzin. Po napełnieniu zbiorników rakietę trzeba było szybko odpalić, bo sama się "rozpuszczała" od toksycznych związków w paliwie. Po trzech dekadach przyśpieszonego rozwoju ICBM zmieniły się diametralnie: teraz mogą latami trwać gotowe do startu w kilka minut po wydaniu rozkazu; można je schować w umocnionych podziemnych silosach albo przewozić na mobilnych wyrzutniach. Są też nieporównywalnie bardziej celne i mogą trafić w okrąg o średnicy 200 metrów po przebyciu ponad 10 tys. kilometrów. Po zakończeniu zimnej wojny znaczenie rakiet z głowicami jądrowymi znacząco spadło. Świat przestał się szykować na III wojnę światową, w której rakiety miały odegrać jedną z głównych ról. W USA w ogóle zamrożono rozwój rakiet międzykontynentalnych. Nastawienie wobec ICBM w Stanach Zjednoczonych dobrze obrazuje to, że w latach 90. zdecydowano o wycofaniu ze służby dopiero co opracowanych rakiet Peacekeeper. W zamian w służbie pozostawiono 450 starszych, mniej efektywnych, ale sprawdzonych rakiet Minuteman III, z których większość pamięta lata 70., i poddawano je jedynie ograniczonej modernizacji. W ocenie Amerykanów jest to broń wystarczająca na obecne wyzwania. Nie ma planów zastąpienia ich nowszym modelem.

Mobilne wyrzutnie na co dzień stoją w specjalnych garażach z otwieranymi dachami. W sytuacji awaryjnej mogą w ciągu kilku minut odpalić rakietę, zanim na ich bazę prawdopodobnie spadną wrogie pociskimil.ru

W Rosji sprawa nadal aktualna

Rosjanie poszli natomiast zupełnie inną drogą. Rozpad ZSRR jedynie ograniczył skalę produkcji nowych ICBM, nigdy bowiem nie zaprzestano ich rozwoju. Na przełomie lat 80. i 90. do służby w Strategicznych Wojskach Rakietowych wprowadzano akurat nowe rakiety Topol (swojska Topola, w oznaczeniu NATO SS-25 Sickle, czyli Sierp). Pierwsza jednostka z nimi na wyposażeniu została aktywowana w 1988 roku, w 1991 roku było już niemal 300 Topoli, a do połowy dekady przybyło 60 kolejnych. Nawet krach finansowy Rosji w drugiej połowie lat 90. nie zatrzymał rozwoju i zakupów rakiet międzykontynentalnych. W czasie, kiedy brakowało na żołd czy paliwo w normalnych jednostkach, a atomowe okręty podwodne rdzewiały w portach, wytrwale rozwijano modyfikację rakiety Topol oznaczoną Topol-M. Pierwsza brygada z 10 pociskami na stanie weszła do służby pod koniec 1998 roku, czyli kilka miesięcy po tym, jak w Rosji zawalił się system bankowy i kraj pogrążył się w depresji. Pomimo tragicznej sytuacji państwa produkcja nowych Topoli trwała nieprzerwanie przez ponad dekadę. W 2010 roku ogłoszono koniec zakupów po nabyciu 78 rakiet. Nie oznaczało to jednak zatrzymania rozwoju rosyjskiego arsenału rakiet międzykontynentalnych. Wręcz przeciwnie, Rosjanie mieli już po prostu nowszy model ICBM. W 2007 roku ujawniono istnienie rakiety Jars o jeszcze lepszych osiągach niż Topol-M. Potajemnie rozwijano ją prawdopodobnie od wielu lat, ale poinformowano o niej publicznie dopiero po tym, jak USA oficjalnie rozpoczęły program budowy tarczy antyrakietowej w Europie.

Kompleksowa przebudowa

Obecnie Rosjanie, według danych oficjalnych, produkują wyłącznie Jarsy, zarówno w wersji przeznaczonej do stacjonowania w silosach, jak i tej do odpalania z wielkich ciężarówek. Wojskowi i konstruktorzy deklarują, że Jarsa zaprojektowano w znaczniej mierze w celu pokonywania systemów obrony przeciwrakietowej. W porównaniu do Topoli mają być znacznie szybsze, znacznie bardziej celne i móc manewrować w ostatniej fazie lotu, tak aby zmylić obrońców. Obecnie Jarsy są montowane głównie na wyrzutniach mobilnych, czyli wielkich 16-kołowych ciężarówkach z białoruskiej fabryki MZKT, które mogą spokojnie pokonywać syberyjskie drogi i w razie zagrożenia ukrywać się w tajdze, gdzie staną się bardzo trudne do namierzenia i zniszczenia. Jednocześnie zawsze są gotowe do odpalenia rakiety w ciągu kilkunastu minut. Produkcję Topoli-M wstrzymano. Najprawdopodobniej uznano, że lepiej skoncentrować się na Jarsach, które mają być odporniejsze na systemy antyrakietowe i zostały od początku pomyślane do zastosowania tak zwanego systemu MIRV (ang. Multiple Independently Targetable Reentry Vehicle). Wyposażone weń rakiety mają na swoim szczycie cały pakiet (nazywany "bus") zawierający kilka głowic jądrowych, które w pobliżu celu są pojedynczo uwalniane i kierują się na różne cele. Na dodatek "bus" może wyrzucać wabiki dla zmylenia obrony przeciwrakietowej. Topol i Topol-M w oryginale zaprojektowano do tylko jednej głowicy i według oficjalnych danych tyle przenoszą. Można się spodziewać, że kiedy około 2020 roku zakończy się obecnie rozpoczynany wielki program modernizacji rosyjskich sił zbrojnych, podstawą Strategicznych Wojsk Rakietowych będą Jarsy umieszczone głównie na wyrzutniach mobilnych i w mniejszym stopniu w silosach. Uzupełnią je mniejsze RS-26 przeznaczone do atakowania bliższych celów i prawdopodobnie również montowane głównie na ciężarówkach. W kolejnych latach mogą pojawić się duże Sarmaty, które mają być około czterech razy większe od Jarsa. Na pewno trafią do silosów, bo ważących około 200 ton (tyle ważą Satany, a Sarmata ma dysponować "nie gorszymi parametrami") pocisków nie sposób zamontować na mobilnej wyrzutni. Kolejnym uzupełnieniem mogą być rakiety umieszczone w zakamuflowanych pociągach, o ile rzeczywiście dojdzie do wskrzeszenia tej idei.

Argument w ręku Kremla

Co ważne, wielka modernizacja nie będzie oznaczać zwiększenia ilości pocisków i głowic. Obecnie obowiązujący układ START pozwala Rosjanom posiadać łącznie 700 gotowych do ataku rakiet i bombowców strategicznych oraz 1550 aktywnych głowic. Nie wydaje się prawdopodobne zerwanie tego układu. Kreml chce, aby ograniczony arsenał był możliwie nowoczesny, ale jednocześnie woli nie rozkręcać ilościowego wyścigu, bo w tej konkurencji już raz z Waszyngtonem przegrał. Kwestią dyskusyjną pozostaje to, czy rosyjski budżet udźwignie tak wielkie nakłady na nowe uzbrojenie i czy fundusze te nie zostaną zmarnotrawione. Teoretycznie pieniądze są zapewnione, a w projekcie budżetu wojska na lata 2014-2016 wydatki na broń jądrową będą rosły o 50 procent rocznie. W 2016 roku ma na nią zostać wydanych 46 mld rubli (około 1,5 mld dolarów), wobec niecałych 30 mld obecnie. Nie są to kwoty oszałamiające, biorąc pod uwagę np. to, że nowy amerykański lotniskowiec może kosztować niemal 10 mld dolarów. Jednak jak widać po obecnych zakupach nowych rakiet, nawet te relatywnie skromne fundusze pozwalają prowadzić największą na świecie modernizację. Gdyby obraz wielkiej przemiany Strategicznych Wojsk Rakietowych się ziścił, to Rosjanie będą dysponować najnowocześniejszym i nieporównywalnym arsenałem rakiet międzykontynentalnych odpalanych z lądu. Z morza będą go wspierać równie nowoczesne okręty typu Borej, które do końca dekady najprawdopodobniej pokonają początkowe problemy. Taki arsenał będzie poważnym argumentem w rękach Kremla na arenie międzynarodowej, który pozwoli odgrywać rolę mocarstwa, nawet wobec relatywnie słabej i mało konkurencyjnej gospodarki.

Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru