Sekretna lokalizacja i "coś więcej niż praca". Tu powstają tomahawki

Fabrykę odwiedził reporter CNN CNN

Jeden pocisk waży półtorej tony i kosztuje milion dolarów. Mowa o tomahawkach - takich samych, jakie w kierunku wojskowej bazy w Syrii wystrzeliła tydzień temu amerykańska armia. Pociski produkowane są w jednym miejscu: fabryce, której lokalizacja objęta jest tajemnicą. Odwiedził ją reporter telewizji CNN.

Tomahawk jest uznawany za najbardziej zaawansowany pocisk manewrujący na świecie. Użyto go już ponad 2 tysiące razy - od Syrii, przez Sudan do Serbii. Wszystkie nowe pociski powstają w jednej fabryce. Odwiedziła ją ekipa CNN, którą poproszono, by nie zdradzała, gdzie znajduje się fabryka.

- Tu odbywa się ostatnia konfiguracja, zanim pociski trafią do klienta - opowiada Kim Ernzen, która jest jednym z dyrektorów działu rakietowego. - W tym zakładzie zajmujemy się integracją silników i głowic. Nazywamy je elementami energetycznymi. Inne fabryki dostarczają pozostałe elementy, a my składamy je w całość, testujemy, wypełniamy paliwem i wysyłamy - dodaje.

W czasie wizyty ekipy telewizyjnej fabryka przygotowuje się do wysłania czternastu rakiet. Pracownicy przeprowadzają tak zwany test obrotowy, aby upewnić się że wewnątrz nie ma żadnych luźnych części, a wszystko jest odpowiednio połączone.

- Tomahawki mają zasięg ponad półtora tysiąca kilometrów. Można je wystrzelić z okrętu, a rakieta może krążyć w powietrzu, po torze ósemki - wyjaśnia Ernzen. Jak dodaje, jeśli zapadnie decyzja o zmianie celu, rakietę można przeprogramować.

"To zaszczyt"

Tomahawki produkowane są od lat 80. Rakiety, nad którymi prace trwają obecnie to jednak najnowsze wersje, w produkcji od 2004 r. Można ich używać nawet 30 lat po produkcji. Po 15 latach trafiają na przegląd i modernizację.

Dzięki nawigacji GPS, tomahawki mogą trafiać cele z dokładnością do kilkudziesięciu centymetrów. Są wystrzeliwane z okrętów lub łodzi podwodnych. - Podczas wystrzeliwania z łodzi podwodnej, silnik wypchnie pocisk spod wody i wprowadzi go w fazę lotu manewrującego - wyjaśnia Ernzen. Jeden pocisk kosztuje ponad milion dolarów i waży około półtorej tony. 60 pocisków wystrzelonych niedawno w Syrii to 80 ton. Zatrudnieni w fabryce ludzie mówią, że dla nich to coś więcej niż praca.

- To zaszczyt, móc pracować dla kobiet i mężczyzn noszących mundury i dostarczać im sprzęt, który da im przewagę w razie zagrożenia. I to robimy - podkreśla.

Autor: kg/sk / Źródło: CNN

Źródło zdjęcia głównego: CNN