Wiedzieli, że bomba wybuchnie. Zamach w  Turcji może być pierwszym z serii siedmiu


Turecka Narodowa Organizacja Wywiadowcza (MIT) od końca czerwca wysyłała powtarzające się sygnały o niezwykle wysokim ryzyku przeprowadzenia zamachów terrorystycznych w kraju, jednak służby Ankary nie były w stanie wyśledzić w porę żadnego z zamachowców. Żadnego - ponieważ turecką granicę przekroczyło w ostatnich tygodniach siedmioro dżihadystów. W poniedziałek przy granicy z Syrią wysadził się prawdopodobnie jeden z nich. Nie wiadomo, gdzie jest pozostała szóstka.

W poniedziałek w zamachu terrorystycznym w mieście Suruc na południu Turcji, przy granicy z Syrią, zginęło 27 osób, a ponad 40 zostało rannych.

W kolejnych godzinach, w nocy z poniedziałku na wtorek i we wtorkowy poranek, w szpitalach w wyniku obrażeń zmarło pięć kolejnych osób, zwiększając bilans ofiar śmiertelnych do 32. Poinformowali o tym wicepremier Turcji Numan Kurtulmus oraz służby medyczne.

Równocześnie premier Ahmed Davutoglu zdementował w poniedziałek późnym wieczorem informacje o 100 rannych osobach. - W szpitalach pojawiły się po wybuchu 43 osoby, a dziewięć było w stanie ciężkim - powiedział. Z tej liczby zmarło już pięć osób.

Zamach na ośrodek kultury, w którym zebrali się wolontariusze z Turcji, Kurdystanu i Syrii, mający pomóc w odbudowie zniszczonego w walkach z Państwem Islamskim sąsiedniego miasta Kobane, przeprowadził zamachowiec z tej islamistycznej organizacji - stwierdzili eksperci Ankary, cytowani przez krajowe media.

Nie powstrzymali zamachowca. Sześcioro innych czeka

We wtorkowy poranek dziennik "Hurryiet Daily News", który dzień wcześniej informował, że podejrzewaną o zamach jest 18-letnia kobieta, napisał w swoim internetowym wydaniu, że tureckie służby wywiadowcze wiedziały o nadciągającym zamachu i ostrzegały przed nim od 22 czerwca.

To w tamtych dniach do centrali MIT dotarła informacja o przekroczeniu tureckiej granicy przez grupę siedmiu dżihadystów. Turcy dotarli nawet do ich nazwisk. W grupie było czterech mężczyzn i trzy kobiety.

Między 22 czerwca i 3 lipca agenci MIT wysyłali powtarzające się sygnały o potrzebie zaangażowania wszystkich służb w poszukiwania terrorystów. Te, niestety, nie dały żadnego rezultatu.

Policja, wojsko i inne służby aresztowały co prawda aż 97 osób w Stambule, Ankarze i kilku innych miastach, ale żadna z nich nie doprowadziła ich do poszukiwanej siódemki.

Jak pisze "Hurryiet Daily News", osoba, która wysadziła się w powietrze w poniedziałek w Suruc, to najprawdopodobniej 18-latka należąca do sunnickiego ugrupowania. Może to oznaczać, że z siedmiorga dżihadystów sześcioro wciąż przebywa w ukryciu i przygotowuje inne zamachy w Turcji.

Autor: adso//plw / Źródło: Hurryiet Daily News