"Myślą bardzo podobnie", wiele ich dzieli. O czym będą rozmawiać Trump i Xi?

Sinolog: spotykają się ludzie, którzy myślą bardzo podobnie
Sinolog: spotykają się ludzie, którzy myślą bardzo podobnie
TVN24 BiS
Do Stanów Zjednoczonych z dwudniową wizytą przybywa prezydent Chin Xi JinpingTVN24 BiS

Prezydent USA Donald Trump i chiński przywódca Xi Jinping spotykają się w czwartek po raz pierwszy. W prywatnej rezydencji Trumpa na Florydzie będą rozmawiać o dzielących ich sprawach - od obronności po handel. Jakie tematy ich dzielą?

Wśród gospodarczych punktów spotkania, Trump zamierza poruszyć kwestię deficytu w handlu USA z Chinami. Niewykluczone są również rozmowy o polityce kursowej (Trump i jego administracja wielokrotnie oskarżali Pekin o celowe zaniżanie wartości juana).

Będzie to pierwsze spotkanie obu przywódców po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA.

"Spotykają się ludzie, którzy myślą bardzo podobnie"

Spotkanie komentowali na antenie TVN24 BiS eksperci.

Bogdan Szafrański z Uczelni Łazarskiego powiedział, że z programu Donalda Trumpa wynika, że "Chiny są dużym problemem gospodarczym dla Stanów Zjednoczonych". - Ułożenie relacji według nowych zasad będzie trudne do zaakceptowania przez Chińczyków, jak i trudne będzie dla gospodarki amerykańskiej - powiedział.

Zdaniem Patrycji Pendrakowskiej, sinologa z Centrum Studiów Polska-Azja, Chińczycy oczekują, że status quo zostanie zachowany i USA nie będą wywierać presji. Pendrakowska podkreśliła, że Chiny jako kraj komunistyczny patrzą na wydarzenia w dłuższej perspektywie, z kolei USA - kraj demokratyczny - bardziej w kontekście do następnych wyborów.

Jej zdaniem spotkanie Trump-Xi będzie "bardzo trudne". - Spotykają się ludzie, którzy myślą bardzo podobnie, ale mają zupełnie odrębne interesy, bo stoją na czele innych państw - przekonywała.

"Ułożenie relacji według nowych zasad będzie trudne"
"Ułożenie relacji według nowych zasad będzie trudne"TVN24 BiS

O czym mogą dyskutować Stany Zjednoczone i Chiny?

Korea Północna

Wysoko w agendzie będzie z pewnością północnokoreański program rakietowy po wystrzeleniu przez reżim w Pjongjangu w środę kolejnego pocisku balistycznego i przeprowadzonej we wrześniu 2016 roku próbie nuklearnej, która pociągnęła za sobą nowe sankcje wspólnoty międzynarodowej przeciwko reżimowi Kim Dzong Una.

Ale Chińczycy i Amerykanie różnią się co do środków, jakich trzeba użyć, by przekonać Koreę Północną do powstrzymania nuklearnych ambicji. Waszyngton postrzega Pekin jako głównego gospodarczego i dyplomatycznego sojusznika Pjongjangu i oczekuje, że Chińczycy wykorzystają swoje wpływy, by przywołać Kim Dzong Una do porządku.

Chiny dementują jednak, by dysponowały takimi środkami oddziaływania. Sprzeciwiają się także sankcjom, które ich zdaniem uderzają w północnokoreańskie społeczeństwo. Dla Pekinu obalenie reżimu w Pjongjangu oznaczałoby napływ północnokoreańskich uchodźców. Zaś zjednoczenie Korei mogłoby doprowadzić do rozmieszczenia amerykańskich wojsk na granicy z Chinami.

Już w połowie marca Trump oskarżył Chiny o to, że "mało robią", by powstrzymać Koreę Północną. Zaś w niedzielnym wywiadzie zadeklarował, że jest gotów "uregulować" sytuację w pojedynkę, jeśli Pekin będzie się wciąż wykręcał.

Chiny z kolei są zażarcie przeciwne rozmieszczanej przez USA w Korei Południowej tarczy antyrakietowej THAAD, która według Pekinu umożliwi wojskowym instalacjom radarowym wgląd w chińskie terytorium.

Wymiana handlowa

Podczas kampanii wyborczej Trump wielokrotnie oskarżał Chiny o nieuczciwe praktyki handlowe i niedoszacowanie wartości juana w celu wparcia eksportu z Państwa Środka. Groził wprowadzeniem zaporowych taryf celnych, jeśli Pekin nie ułatwi Stanom Zjednoczonym dostępu do swojego rynku.

W ubiegłym tygodniu Trump napisał na Twitterze, że amerykański deficyt w handlu z Chinami, wynoszący ponad 310 miliardów dolarów, jest poważnym problemem, który "bardzo utrudni" jego rozmowy z Xi. Pekin zapewnia, że utrzymywanie nadwyżki w bilansie handlowym nie jest jego celem i wzywa USA do złagodzenia kontroli eksportu zaawansowanych technologii.

Tajwan

W grudniu krótko po zwycięstwie w wyborach Trump wywołał gniew w Pekinie, odbierając telefon z gratulacjami od prezydent Tajwanu Caj In-Weng. Chiny uznają Tajwan, który w 1949 r. oddzielił się od Chin kontynentalnych, za jedną ze swoich prowincji i źle patrzą na jakikolwiek oficjalny kontakt między wyspą a innymi krajami. USA przestrzegały dotąd "polityki jednych Chin".

W lutym Trump starał się zatrzeć złe wrażenie w rozmowie telefonicznej z Xi Jinpingiem, ale ta bardzo drażliwa dla Chińczyków sprawa może na szczycie powrócić, jeśli prezydent USA postanowi wykorzystać ja jako środek nacisku na Pekin.

Morze Południowochińskie

Chiny usiłują przejąć kontrolę nad tym strategicznym terytorium i sztucznie powiększają tam wysepki i skały, w ten sposób, by niektóre z nich mogły pomieścić instalacje wojskowe.

Administracja Trumpa krytykowała te prace, ale nie zarysowała jasnej polityki w tym regionie, w przeciwieństwie do prezydenta Baracka Obamy, który wysyłał tam okręty wojenne i samoloty bojowe, w imię obrony swobody żeglugi.

Prawa człowieka

To tradycyjnie punkt sporny w relacjach między Chińczykami a Amerykanami.

Od objęcia urzędu w styczniu Trump wykazywał ograniczone zainteresowanie tym tematem. Niektóre organizacje obrońców praw człowieka, jak Human Rights Watch i Amnesty International wyraziły zaniepokojenie milczeniem ze strony prezydenta Trumpa, choć Biały Dom obiecuje, że temat praw człowieka będzie na Florydzie poruszony.

Autor: pk\mtom / Źródło: TVN24 BiS, PAP