Szkockie wojsko zmieści się na stadionie. Nacjonaliści wolą to niż parasol atomowy Londynu

Szkoci chcą mieć swoje wojsko
Szkoci chcą mieć swoje wojsko
British Army
Szkockie oddziały pielęgnują swoje tradycjeBritish Army

Kwestia zapewnienia bezpieczeństwa jest jednym z najpilniejszych argumentów przemawiających za niepodległością - twierdzą w swoim manifeście zwolennicy oderwania Szkocji od Wielkiej Brytanii. W ocenie nacjonalistów rząd w Londynie zrujnował obronność Szkocji. Podczas podziału kraju chcą zabrać "należne" im uzbrojenie i stworzyć własne siły zbrojne.

Szkoccy nacjonaliści wzywający do głosowania za niepodległością w czwartkowym referendum, w swoich dokumentach i wystąpieniach przedstawiają bezpieczeństwo Szkocji w wyjątkowo czarnych barwach. Londyn ma ograbiać Szkotów z pieniędzy na wspólną obronność, dając niewiele w zamian i ignorując potrzeby północnego krańca Wielkiej Brytanii. W Białej Księdze opublikowanej w 2013 roku zmianę tego stanu rzeczy uznają za sprawę wyjątkowo pilną i zdecydowanie przemawiającą za niepodległością.

- Rząd z Westminsteru [rządowa dzielnica Londynu - red.] sugeruje, że potrzebujemy Anglii dla naszego bezpieczeństwa, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Oni zawodzą Szkocję od dekad, podejmując złe decyzje. Teraz mamy broń, której nie potrzebujemy, jak na przykład rakiety balistyczne Trident, a nie mamy tego, czego potrzebujemy, czyli na przykład morskich samolotów patrolowych - napisano w Białej Księdze.

- Niepodległa Szkocja może podążyć ścieżką podobnych sobie państw i poprzez aktywny udział w bezpieczeństwie zbiorowym, na przykład w NATO, zapewni sobie znacznie lepszą ochronę niż w związku z Anglią - twierdzą nacjonaliści. W ich wizji przyszłości niepodległa Szkocja musi posiadać profesjonalne siły zbrojne. Plan ich budowy został już przedstawiony. Z Londynu szybko popłynęły głosy, że są to pomysły oderwane od rzeczywistości.

Odzyskane pieniądze

Szkoci utrzymują, że rocznie dokładają się do obronności Wielkiej Brytanii kwotą około 3 mld funtów. Z tej sumy do Szkocji mają wracać tylko 2 mld funtów. Nacjonaliści nie precyzują, w jaki sposób wyliczyli tę wartość. Twierdzą jednak, że to przykład wykorzystywania Szkocji przez Londyn.

Jeśli Szkoci wybiorą niepodległość, nacjonaliści chcą ustalić budżet wojska na poziomie 2,5 mld funtów rocznie. Szkockie PKB szacuje się na od 125 do 150 mld funtów, w zależności od tego, jak zostanie podzielona własność złóż surowców pod Morzem Północnym. Oznacza to, że na wojsko Szkocja będzie musiała wydać od 1,6 procenta do 2 procent PKB. Jest to racjonalny zakres, podobny do takiego, jaki przyjęło wiele państw europejskich podobnego rozmiaru.

Eksperci brytyjskiego ministerstwa obrony twierdzą jednak, że założenia szkockich nacjonalistów są oderwane od rzeczywistości. Ma im nie starczyć pieniędzy, ludzi i sprzętu. Londyn podkreśla również, że w Szkocji nie ma kadr z doświadczeniem w zarządzaniu siłami zbrojnymi czy organizowaniem przetargów na uzbrojenie. Minister obrony Philip Hammond mówił w 2013 roku, że wizja szkockiego wojska przedstawiana przez nacjonalistów jest niemożliwa do zrealizowania.

Podział majątku

Pomimo krytyki wizji wyłożonej w Białej Księdze z 2013 roku do dzisiaj nie zmieniono. Nacjonaliści w momencie uzyskania niepodległości chcą przejąć na własność część uzbrojenia i jednostek wojska Wielkiej Brytanii. Ich wartość ma wynosić 7,9 mld funtów, co jest częścią całego majątku sił zbrojnych szacowanego na 93 mld funtów, wydzieloną adekwatnie do tego, ile procent ludności Wielkiej Brytanii stanowią Szkoci. Co konkretnie mogłaby dostać niepodległa Szkocja, będzie przedmiotem negocjacji. Nacjonaliści mają jednak jasno określoną listę życzeń.

Jeśli chodzi o wojska lądowe, to w dniu niepodległości Szkocja ma dysponować brygadą ogólnowojskową wraz z różnymi niezbędnymi oddziałami wsparcia, logistycznymi i siłami specjalnymi. Łącznie ma to być 3,5 tys. żołnierzy zawodowych i 1,2 tysiąca rezerwistów. Szkoci chcą przejąć od wojska Wielkiej Brytanii jednostki tradycyjnie wywodzące się ze Szkocji, takie jak Scots Guard czy Royal Scots Dragoon Guards.

Znacznymi siłami ma dysponować szkockie lotnictwo. Nacjonaliści na wstępie chcą mieć 12 myśliwców wielozadaniowych Eurofighter Typhoon w bazie Lossiemouth (obecnie przeznaczona do zamknięcia), "około" sześciu średnich transportowców C-130 Hercules i dywizjon śmigłowców (bez podania szczegółów). Szkolenie pilotów miałoby się odbywać za granicą. Nacjonaliści chcieliby pozostać w strukturach systemu kontroli powietrznej NATO. Lotnictwo miałoby liczyć 2 tys. żołnierzy zawodowych i 300 rezerwistów.

Równie ambitne plany dotyczą floty. Na wstępie Szkoci chcieliby dostać dwie fregaty typu 23, specjalistyczną jednostkę dowodzenia, cztery trałowce, dwie duże i sześć mniejszych jednostek patrolowych oraz okręty wsparcia. Łącznie flota ma wymagać 2 tys. etatów dla marynarzy zawodowych i 200 rezerwistów.

Szkoci zakładają, że do 2021 roku uda się dołączyć do NATO. Do tego samego czasu chcą zamknąć sprawę wyeksmitowania atomowych okrętów podwodnych i arsenału jądrowego Royal Navy z bazy HMNB Clyde opodal Glasgow. Ma tam zostać rozlokowana kwatera główna wojska Szkocji i głównie siły szkockiej floty.

Szkockie "tak" oznacza problem dla brytyjskie arsenału jądrowego

Od początku rozwój

W kolejnych latach po uzyskaniu niepodległości Szkoci chcieliby rozbudowywać swoje siły. Po dekadzie szkockie wojsko ma liczyć 15 tys. żołnierzy zawodowych i 5 tys. rezerwistów. Największe zmiany mają zajść we flocie i lotnictwie, uznawanych za priorytetowe.

Szkocja ma partycypować w programie budowy fregat typu 26 rozpoczętym przez Royal Navy. Flota Wielkiej Brytanii chce rozpocząć budowę pierwszych okrętów w przyszłym roku. Łącznie 13 okrętów ma zasilić Royal Navy do początku lat 30. Szkoci zakładają, że przypadną im cztery z nich. Pojawiły się również niesprecyzowane deklaracje o planach zakupu konwencjonalnych okrętów podwodnych.

Lotnictwo ma sie wzbogacić o cztery kolejne myśliwce Typhoon (łącznie 16). Bardzo ważny z punktu widzenia Szkotów będzie zakup kilku morskich samolotów patrolowych. Wielka Brytania nie posiada takich maszyn. W 2011 roku wycofano ostatnie samoloty typu Nimrod, a rozwój ich nowej wersji zarzucono pomimo wyprodukowania kilku pierwszych egzemplarzy, które zezłomowano. Dla szkockich nacjonalistów jest to jeden z najbardziej rażących przykładów niegospodarności londyńskiego ministerstwa obrony i ignorowania potrzeb Szkocji. Chcą to naprawić, kupując kilka używanych maszyn patrolowych, najprawdopodobniej wycofywane ze służby w USA P-3 Orion.

Nacjonaliści przekonują, że ich wizja sił zbrojnych jest dopasowana do interesów Szkocji, a nie mocarstwowej polityki Londynu. Silne lotnictwo i marynarka (jak na kraj tej wielkości) mają zapewnić ochronę kluczowych dla szkockiej gospodarki złóż surowców i łowisk na Morzu Północnym oraz Atlantyku. Stosunkowo mało liczne i lekko uzbrojone, ale mobilne siły lądowe są natomiast skrojone na potrzeby misji pokojowych pod auspicjami ONZ oraz NATO.

Nie lepiej pod parasolem Londynu?

Gdyby plany nacjonalistów rzeczywiście ziściły się do 2021 roku, to Szkocja posiadałaby małe, ale dość nowoczesne siły zbrojne skupione na ochronie morskiej strefy ekonomicznej i morskich granic. Najważniejszym pytaniem jest jednak to, czy Szkotów rzeczywiście byłoby na to stać i czy zdołaliby wszystko odpowiednio zorganizować w tak krótkim czasie? Otóż jest to wątpliwe. Na pewno wszystko nie poszłoby tak gładko i szybko, jak przewidują nacjonaliści.

Teoretycznie poziom finansowania jest wystarczający dla założonych sił. Za podobne pieniądze Dania czy Norwegia (na których przykład często powołują się szkoccy nacjonaliści) mają porównywalne, a nawet nieco większe wojsko, ponieważ większą wagę przywiązują do tradycyjnie najliczniejszych sił lądowych. W praktyce takie porównanie jest błędne.

Niepodległa Szkocja musiałaby budować swoje siły zbrojne niemal od podstaw, a to długotrwały i kosztowny proces. Nie wystarczy przejąć uzbrojenia od Wielkiej Brytanii. Potrzeba odpowiednio wykwalifikowanych ludzi do jego obsługi oraz całego systemu dowodzenia, wsparcia i cywilnego zaplecza w postaci urzędników. Koszty związane z budową struktury sił zbrojnych na pewno spowodują, że w pierwszych latach budżet szkockiego wojska będzie trzeszczał i pieniędzy nie wystarczy na wszystko.

Jest natomiast możliwe, że rząd w Edynburgu rzeczywiście będzie w stanie lepiej pokierować obronnością Szkocji niż rząd w Londynie. Zamiast starać się utrzymać pozycję mocarstwową Wielkiej Brytanii, Szkoci będą mogli się skupić na ochronie swoich granic i morza. Warto jednak zapytać, kto im właściwie zagraża? Na czyje ciosy Londyn wystawił Szkotów swoją "nieodpowiedzialną" polityką? Czy w szerszym ujęciu bezpieczeństwa nie jest lepiej być częścią mocarstwa uzbrojonego w broń jądrową, które dysponuje znaczącymi wpływami międzynarodowymi, niż trzeciorzędnym członkiem NATO z siłami zbrojnymi liczącymi 20 tys. ludzi?

Referendum w Szkocji

Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Army

Raporty: