Woli iść do nieba niż do szpitala. Rodzice uszanowali wybór nieuleczalnie chorej pięciolatki


Rodzina z Oregonu postanowiła uszanować wolę swojej nieuleczalnie chorej pięcioletniej córki, która ma dosyć cierpienia i ciągłych pobytów w szpitalu. Dziewczynka zdecydowała, że gdy następnym razem zachoruje, chce zostać w domu, mimo iż - jak wyjaśniła jej mama - będzie to oznaczało "pójście do nieba". Materiał programu "Polska i Świat".

Pięcioletnia Julianna cierpi na chorobę Charcota-Mariego-Tootha (dziedziczne neuropatie ruchowo-czuciowe, objawy to m.in. deformacja stóp i zanik mięśni strzałkowych) . Bez specjalnej aparatury nie może oddychać, ani przełykać. Nie chodzi.

Dzieciństwo spędza głównie w szpitalu, ale nie chce tam już więcej wracać. Matka dziewczynki, Michelle, opisała na swoim blogu, jak Julianna zareagowała na pytanie: czy gdy znowu zachoruje woli iść do szpitala, czy zostać w domu. Pięciolatka stanowczo odpowiedziała, że do szpitala iść nie chce.

Decyzji nie zmieniła nawet po tłumaczeniach Michelle, że pozostanie w domu będzie oznaczało, iż pójdzie do nieba, gdzie nie będzie ani mamy, ani taty. - Bóg się mną zaopiekuje, jest w moim sercu - powiedziała Julianna.

"Wycofanie się z leczenia"

Rodzice spełnili jej prośbę. Dziewczynka przebywa w domu, nie jest poddawana leczeniu. Na razie czuje się dobrze.

- Mamy tu do czynienia z przypadkiem biernej eutanazji, wycofania się z leczenia - wyjaśnia psycholog Aleksandra Piotrowska. Zastanawia się, do jakiego stopnia pięcioletnie dziecko ma świadomość konsekwencji takiej decyzji.

- Dzieci, które mają za sobą długi okres cierpienia i walki z chorobą, dojrzewają jeśli chodzi o rozumienie śmierci w zupełnie innym tempie niż dzieci nie mające tych problemów - zauważa.

Małgorzata Stolarska, onkolog z hospicjum "Gajusz" przyznaje, że zdarzają się przypadki, iż to nieuleczalnie chore dzieci chcą przerwania leczenia. - To jest taki test rodzicielskiej miłości, jeżeli w tak trudnej sytuacji wbrew temu, co podpowiada rozum, potrafimy pójść za sercem i zrozumieć wolę swojego dziecka - mówi.

Autor: kg/gry / Źródło: tvn24