Na Ukrainie prześladują Rosjan? Kreml zmyślił pretekst do interwencji

[object Object]
Obrona rzekomo prześladowanych ukraińskich Rosjan to tylko element szerszej strategii Putina. O uproszczeniu procedur przyznawania obywatelstwa Rosji - w materiale "Polska i Świat" z 22 kwietniatvn24
wideo 2/24

Władimir Putin bez przerwy powtarza, że angażuje się w sprawy ukraińskie, bo chce chronić mieszkających tam etnicznych Rosjan i ludność rosyjskojęzyczną. MSZ Rosji oskarża obecne władze w Kijowie, że prześladują Rosjan i inne mniejszości narodowe. Raporty międzynarodowych organizacji mówią coś przeciwnego - nie ma żadnych represji wobec Rosjan. Co więcej, wbrew temu, co twierdzi Kreml, na Ukrainie nadal obowiązuje korzystne dla rosyjskojęzycznej ludności prawo, odpowiadające unijnym standardom.

Od początku protestów na Majdanie, a szczególnie od momentu zwycięstwa rewolucji, rosyjska propaganda szerzy obraz Ukrainy jako kraju rządzonego przez faszystowską klikę, w którym prześladuje się Rosjan i wręcz próbuje się zakazać używania języka rosyjskiego.

To jeden z moskiewskich sposobów destabilizacji Ukrainy. Rosyjskie media dominują bowiem na południu i wschodzie Ukrainy. Rzekoma dyskryminacja Rosjan i języka rosyjskiego ma też kompromitować ukraińskie władze w oczach Zachodu.

Kolejny mit, którymi szermuje Moskwa, to podział Ukrainy na prozachodnią ("banderowską") i prorosyjską części. To, że w szeregu obwodów w życiu codziennym, biznesie i kulturze dominuje język rosyjski, nie świadczy, że lokalna ludność chciałaby żyć w państwie rosyjskim. Podkreślić trzeba, że obecne działania separatystyczne prowadzi tak naprawdę garstka ludzi. Trudno inaczej mówić o maksymalnie kilku tysiącach w regionie zamieszkałym przez blisko 10 mln (obwodu charkowski, doniecki, ługański). To, że są tak skutecznie wynika z bierności przytłaczającej większości mieszkańców. Ta zaś w dużym stopniu wynika z nieudolności i nieskuteczności władz centralnych.

Mówią po rosyjsku, czują się Ukraińcami

W Europie nie brakuje przykładów narodów, które w dużej części, czasem nawet w przytłaczającej większości, posługują się nie własnym rdzennym językiem, a językiem obcym, często byłych panów i okupantów. Wystarczy spojrzeć na Irlandię czy choćby USA.

Przy wszelkich różnicach i specyfice byłego Związku Sowieckiego, o podobnym fenomenie można mówić i na Ukrainie. Nikt nie zaprzecza, że Donbas jest rosyjskojęzyczny i z dużą mniejszością etnicznych Rosjan. A jednak marcowy sondaż Demokratycznej Inicjatywy Ukrainy pokazuje, że aż 89 proc. jego mieszkańców za ojczyznę uznaje Ukrainę, nie Rosję.

We wszystkich regionach Ukrainy mówi się zarówno po ukraińsku, po rosyjsku, ale też tzw. surżykiem – mieszanką ukraińskiego i rosyjskiego. Na zachodzie i w centrum przeważa ukraiński, w miastach centralnej Ukrainy przeważa surżyk, zaś na wschodzie i południu dominuje rosyjski, choć nawet tam wieś jest ukraińskojęzyczna.

Proporcje w przybliżeniu wyglądają tak: 40 proc. populacji Ukrainy mówi po ukraińsku, 40 proc. po rosyjsku, 20 proc. w surżyku.

Dokładnych i aktualnych danych na temat struktury etniczno-językowej Ukrainy brakuje, bo ostatni spis powszechny przeprowadzono w 2001 r.

Zgodnie z nim, 77,8 proc. (37,5 mln) mieszkańców Ukrainy uważało się za Ukraińców, 17,3 proc. (8,3 mln) za Rosjan, reszta przypadła na pozostałe mniejszości narodowe. Język ukraiński uznało za ojczysty 67 proc. obywateli Ukrainy, zaś rosyjski – 29 proc.

Biorąc pod uwagę to, że przez ostatnie 13 lat w dorosłe życie wchodziły kolejne roczniki mieszkańców Ukrainy, wychowane w niepodległym państwie, wykształcone w ukraińskiej szkole, a zarazem - z przyczyn naturalnych - topniały starsze roczniki, wychowane w ZSRR, można przyjąć, że pokazane w tabeli proporcje zmieniły się jeszcze bardziej na korzyść ukraińskiego.

Językowy apartheid? Bzdura

Wielojęzyczność Ukrainy zapisana jest już de facto w preambule konstytucji, która głosi, że "Naród Ukraiński" tworzą obywatele wszystkich narodowości. Art. 10 ustawy zasadniczej głosi, że "językiem państwowym na Ukrainie jest język ukraiński", ale dodaje zaraz, że "na Ukrainie gwarantuje się wolny rozwój, wykorzystywanie i ochronę języka rosyjskiego i innych języków mniejszości narodowych Ukrainy". Warto tu zwrócić uwagę na wyróżnienie jęz. rosyjskiego spośród innych mniejszościowych.

W lipcu 2012 Rada Najwyższa uchwaliła ustawę o zasadach polityki językowej. Zapewniła ona "językom regionalnym i mniejszości narodowych" rolę równoległego języka urzędowania władz publicznych i samorządowych w tych regionach, w których co najmniej 10 proc. mieszkańców wyrazi taką wolę w formie petycji.

Prawo wprowadzono w oparciu o unijną politykę ochrony zagrożonych języków. Przede wszystkim było on korzystne dla rosyjskiego, otwierając drogę do wprowadzenia go jako drugiego oficjalnego języka na szczeblu regionalnym.

W lutym br., tuż po zwycięstwie rewolucji, Rada Najwyższa przegłosowała uchylenie prawa językowego z 2012 r. Był to pochopny krok i prezent dla Moskwy, oskarżającej nowe władze o nacjonalizm i rusofobię. Tyle że p.o. prezydenta Ołeksandr Turczynow szybko pojął, że zrobiono poważny błąd, i zawetował decyzję parlamentu. Powtarzanie przez rosyjskie władze, że Kijów zniósł korzystne dla Rosjan prawo jest więc nieprawdziwe.

ONZ: "Harmonijne międzyetniczne relacje"

Kolejne lansowane przez rosyjską propagandę kłamstwo to rzekome prześladowania mniejszości, z Rosjanami na czele, przez ukraiński rząd. Co potwierdzają niezależne raporty wysłanników ONZ.

"Wykorzystywane w celu uzasadnienia działań Rosji informacje o atakach na etnicznych Rosjan na Ukrainie są fałszywe" - oznajmił na początku kwietnia Komitet ds. Praw Człowieka ONZ. W raporcie padają między innymi stwierdzenia o tym, że doniesienia o nacjonalistycznych ekstremistach są wykorzystywane do tworzenia "atmosfery strachu".

Dokument przygotowano po wizycie na Ukrainie delegacji ONZ z szefem Komitetu Iwanem Simonowicem. Obejmował wydarzenia do 2 kwietnia, czyli zanim pojawili się separatyści na wschodzie kraju.

Przedstawiciele ONZ nie stwierdzili, jakoby dochodziło "zorganizowanych, systematycznych i szeroko zakrojonych" ataków na etnicznych Rosjan.

Rosja ostro skrytykowała raport i nazwała go stronniczym i upolitycznionym.

Ale to samo stwierdziła dwa tygodnie później specjalna wysłanniczka ONZ ds. mniejszości Rita Izsak. Węgierka powiedziała, że "przeważająca większość mniejszości", z którymi się konsultowała, opisywała "harmonijne międzyetniczne i międzyreligijne relacje oraz warunki braku dyskryminacji we wszystkich sferach życia".

Jeśli pojawiły się jakieś problemy w tej kwestii, to tylko w wyniku działań Rosji. Jeśli pojawili się jacyś uchodźcy, to nie Rosjanie uciekający przed prześladowaniami władz ukraińskich, a mieszkańcy Krymu opuszczający go po aneksji przez Rosję. Jak stwierdziła Izsak, mówili oni o "niepewności, społecznej i politycznej presji, obawie o ich bezpieczeństwo i prawa, jako głównych powodach podjęcia decyzji o wyjeździe".

28 marca MSZ Rosji rozszerzyło oskarżenia – wskazując, że nowe władze prześladują nie tylko Rosjan, ale też Niemców, Czechów i Węgrów. Według MSZ "poważnie obawiają się o życie" i szukają azylu w Rosji.

Niemiecka ambasada w Kijowie odrzuciła te twierdzenia, podkreślając, że ukraińscy Niemcy odgrywają "efektywną rolę w budowie nowego państwa ukraińskiego". Na Wołyniu żyje ok. 20 tys. Czechów. Tam też brak oznak jakichkolwiek represji. 162 tys. Węgrów mieszka głównie na Zakarpaciu. Tutaj napięcie między nimi a ukraińskimi nacjonalistami utrzymuje się od lat, ale też brak oznak szczególnych represji w związku ze zmianą władzy w Kijowie.

Dwujęzyczny kraj

Twierdzenie, że język rosyjski na Ukrainie jest zagrożony to bzdura.

Po pierwsze, prawo do używania rosyjskiego jest chronione zapisem w konstytucji, a ustawa językowa umożliwia swobodne używanie go jako "drugiego" urzędowego języka.

Po drugie, rosyjskojęzyczne programy telewizyjne, gazety i książki zdecydowanie przeważają nad ukraińskojęzycznymi. Najbardziej popularne portale, nawet te wrogie Moskwie, mają drugą – rosyjskojęzyczną – wersję stronę, niemal nie odbiegającą bogactwem zawartości od wersji ukraińskiej. Zresztą w ogóle, rosyjski dominuje w ukraińskiej sieci.

Po trzecie, edukacja po rosyjsku jest powszechnie dostępna – nawet tam, gdzie Rosjanie nie są znaczącą grupą. Nie ma żadnych restrykcji jeśli chodzi o mówienie po rosyjsku w pracy, nawet w urzędach rządowych.

Po czwarte, rosyjski jest tak naprawdę językiem biznesu na Ukrainie, dominuje też jako używany na co dzień w wielu regionach, w tym w Kijowie.

Nie czują dyskryminacji

Komfortowy status rosyjskiego na Ukrainie oddają badania społeczne.

W 2001 i 2006 r. Centrum Razumkowa zapytało o kwestie językowe w sondażu. W 2001 r. tylko 7 proc. respondentów powiedziało, że sprawa języka rosyjskiego ma dla nich krytyczne znaczenie – w efekcie sprawa ta wylądowała na 24. miejscu z 30 problemów. W styczniu 2002 tylko 1,6 proc. powiedziało, że wprowadzenie kwestii językowej do programu partii skłoni do głosowania na nią lub nie. W 2006 r. na język, jako ważny problem, wskazało tylko 8 proc. (w Donbasie i na Krymie – 25 proc.).

W 2007 roku mniej niż 0,5 proc. populacji czuło dyskryminację z powodu języka, którego używają. Sondaż z 2010 pokazał, że mniej niż 5 proc. martwi się, że ich język jest dyskryminowany. Rzecz jasna, w rosyjskojęzycznych obwodach ten odsetek jest wyższy, ale i tak to tylko niecałe 10 proc. Oczywiście to nie znaczy, że wielu mieszkańców wschodu i południa kraju nie chciałoby wzmocnić prawnego statusu rosyjskiego, ale to wciąż dalekie od idei oderwania się od Ukrainy pod hasłem obrony języka.

Rosjanie na Ukrainie (spis powszechny z 2001 r.)Kuban kazak | CC BY SA Wikipedia

Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: CC BY SA Wikipedia | Kuban kazak

Tagi:
Raporty: