Wyjątkowo dużo generałów u boku Trumpa. Najwięcej od wojny


Donald Trump buduje sobie wyjątkowo zmilitaryzowaną administrację. Na wysokie stanowiska wybrał już trzech emerytowanych generałów, a dwóch kolejnych jest rozważanych. Dwóch innych byłych wojskowych, niższych rangą, też dostało ważne funkcje. To rodzi obawy - twierdzi dziennik "Washington Post".

Najnowszą nominacją jest emerytowany generał Korpusu Piechoty Morskiej John Kelly, który ma zostać szef Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego, czyli czegoś w rodzaju polskiego MSW. Będzie pierwszym byłym wojskowym na czele tego urzędu, utworzonego po atakach 11 września 2001 roku.

Zmilitaryzowany Biały Dom

Inni generałowie wybrani na ważne stanowiska przez Trumpa to emerytowany generał marines James Mattis, który ma zostać szefem Departamentu Obrony, oraz generał armii Michael Flynn, który będzie doradcą prezydenta ds. bezpieczeństwa. Natomiast na liście kandydatów na szefa Departamentu Stanu jest nazwisko innego armijnego generała, Davida Petraeusa. Dodatkowo na szefa CIA Trump wyznaczył kongresmana Mike'a Pompeo, byłego oficera US Army (stosunkowo niskiej rangi - kapitan), a na jednego z głównych doradców w Białym Domu Stephena K. Bannona, który służył jako oficer niższej rangi w US Navy.

Zakładając, że Kongres zaakceptuje wszystkie wybory Trumpa, to u jego boku w Białym Domu będzie co najmniej trzech generałów. Jak zwraca uwagę telewizja ABC News, będzie to najwięcej od czasów administracji Harry'ego Trummana sformowanej w 1945 roku, jeszcze w trakcie II wojny światowej. W całej historii USA w administracji prezydenckiej rzadko można było spotkać więcej niż dwóch wysokiej rangi byłych wojskowych na raz. Przed II wojną światową miało to miejsce ostatni raz w XIX wieku, bezpośrednio po wojnie secesyjnej, kiedy prezydentem został generał Ulysses Grant, który mianował na stanowiska głównie swoich znajomych i zaufanych. Grant przeszedł do historii jak najczęściej oskarżany o korupcję przywódca USA.

Część amerykańskich mediów, zwłaszcza te krytyczne wobec Trumpa już podczas kampanii wyborczej, wyrażają obawy o nadmierną "militaryzację" jego administracji. Mówią to w rozmowach z nimi różni eksperci i przedstawiciele Partii Demokratycznej. - Każda z tych osób może mieć na swoim koncie wyjątkowe osiągnięcia, jednak to czego się nauczyliśmy przez ostatnie 15 lat, to że kiedy patrzymy na problemy świata oczami wojskowych, popełniamy duże błędy - powiedział "Washington Post" senator Chris Murphy.

Autor: mk\mtom / Źródło: Vice, ABC News, Washington Post