Wicepremier Turcji przeprasza demonstrantów, ale nie wszystkich

Aktualizacja:

Wicepremier Turcji Bulent Arinc przeprosił manifestantów rannych w starciach z policją podczas antyrządowych protestów. Przyznał, że pierwsze manifestacje na placu Taksim w Stambule były "słuszne i usprawiedliwione". W wyniku demonstracji w Turcji dotychczas zginęły dwie osoby.

- Przepraszam tych wszystkich, którzy padli ofiarą przemocy dlatego, że są wrażliwi na ochronę środowiska - powiedział Arinc, który jest również rzecznikiem rządu. Zastrzegł jednocześnie, że rząd nie uważa, by musiał przepraszać "tych, którzy wywołali zamęt na ulicach".

- Tym, co pogorszyło sytuację, było użycie gazu łzawiącego przez siły bezpieczeństwa (...) przeciwko ludziom, którzy początkowo wystąpili z uzasadnionymi żądaniami - powiedział wicepremier.

Podkreślił, że rząd szanuje styl życia wszystkich obywateli. - Różnorodność jest największym bogactwem Turcji (...) nasz rząd szanuje różne style życia - podkreślił Arinc.

Zaoferował za mało?

Na konferencji prasowej wicepremier zapowiedział, że spotka się z organizatorami demonstracji przeciwko planom przebudowy stambulskiego placu Taksim i postawienia tam, na miejscu parku, nowego meczetu i centrum handlowego. W piątek policja podjęła interwencję przeciwko osobom okupującym w namiotach park w celu niedopuszczenia do wycinki drzew. Wystąpienie Arinca, który powiedział, że pierwsze demonstracje były "słuszne i usprawiedliwione", miało uspokoić protestujących, ale wydaje się, że zaoferował on "zbyt mało i zbyt późno" - zauważa agencja Reuters. Dwie osoby zginęły podczas protestów - jedna w Ankarze i jedna w mieście Antakya w pobliżu granicy z Syrią.

Dwie ofiary antyrządowego buntu

Kilka godzin wcześniej media poinformowały o kolejnej ofierze śmiertelnej protestów.

"Abdullah Comert został poważnie ranny (...) w wyniku postrzelenia przez niezidentyfikowaną osobę i zmarł później w szpitalu" - sprecyzowała NTV, powołując się na komunikat władz prowincji Antiochia (tur. Hatay) położonej przy granicy z Syrią. Według demonstrantów mężczyzna został postrzelony w głowę przez policję. Hasan Akgol, jeden z deputowanych głównego ugrupowania opozycyjnego Partii Ludowo-Republikańskiej, powiedział telewizji NTV, że Comert był członkiem partyjnej młodzieżówki. Policja wszczęła dochodzenie w sprawie okoliczności śmierci 22-latka.

Pierwszą ofiarą protestów był 20-letni Mehmet Ayvalitas, członek jednej z lewicowych organizacji. Mężczyzna został potrącony w niedzielę przez taksówkę na drodze blokowanej przez manifestantów po azjatyckiej stronie Stambułu. Według organizacji pozarządowej Unia Tureckich Lekarzy (TBB) kierowca, który spowodował wypadek, nie został zatrzymany; TBB sugeruje, że wjechanie w tłum demonstrantów było celowe.

Kolejna niespokojna noc

Tysiące ludzi demonstrowały w nocy z poniedziałku na wtorek - już po raz czwarty z kolei - na placu Taksim w Stambule i innych zakątkach Turcji. Doszło do starć z policją.

W Ankarze, w dzielnicy Kavaklidere, policyjne oddziały prewencji, aby rozpędzić demonstrantów przeciwnych konserwatywnym rządom premiera Recepa Tayyipa Erdogana, użyły gazu łzawiącego, armatek wodnych i gumowych kul. Według telewizji CNN-Turk wcześniej uczestnicy protestów obrzucali policjantów kamieniami. W europejskiej części Stambułu, w dzielnicy Gumussuyu, w grupę około 500 demonstrantów policja wystrzeliła kilkadziesiąt granatów z gazem łzawiącym. Świadkowie i tureckie media podały, że protestujący wznieśli barykadę i rozpalili ogniska.

Jak powiedziała w rozmowie z TVN24 Julia Tarasiuk, Polka mieszkająca w Ankarze, centrum miasta zostało zniszczone. Demonstranci zdemolowali witryny sklepowe i przystanki autobusowe.

Obecnie centrum jest cały czas patrolowane. W innych dzielnicach policji jest zdecydowanie mniej. - To właśnie w tych miejscach studenci się zbierają i dalej protestują - wykrzykują antyrządowe hasła i uderzają w garnki. - Na terenie kampusu, gdzie przebywam jest bezpiecznie, ale poza nim jest bardzo, bardzo niebezpiecznie - relacjonuje Polka.

"Jak zrobić koktajl Mołotowa?"

Narastające niezadowolenie zmotywowało jedną z najważniejszych w kraju centrali związkowych do zorganizowania strajku. Dwudniowa akcja, potępiająca - jak podkreśliła - terror państwa przeciw demonstrantom, ma rozpocząć się już we wtorek.

W powietrzu czuć napięcie. - Protest przeradza się w coś większego - powiedziała Polka. Młodzi Turcy komunikują się ze sobą przede wszystkim przez portale społecznościowe. W internecie zamieszczają nawet informacje, jak zrobić koktajl Mołotowa.

Gwałtowne protesty

Na wtorek rano wicepremier Bulent Arinc zapowiedział konferencję prasową poświęconą wydarzeniom w kraju. Szef rządu tymczasem udał się z wizytą do Maroka. Tam zapewnił, że sytuacja w kraju powoli wraca do normy. - Do mojego powrotu problemy zostaną rozwiązane - dodał. Prezydent Turcji Abdullah Gul powiedział natomiast, że "wyrażanie odmiennych opinii w czasie pokojowych demonstracji jest rzeczą naturalną". Ale zaapelował do manifestantów o spokój. Powodem protestów stały się plany przebudowy stambulskiego placu Taksim. Lokalizacja ta jest tradycyjnie miejscem, z którego wyruszają demonstracje. W piątek policja podjęła interwencję przeciwko osobom okupującym w namiotach park przy placu w celu niedopuszczenia tam do wycinki drzew. Demonstracja w parku przerodziła się w obejmującą także inne tureckie miasta akcję protestacyjną przeciwko oskarżanemu o zapędy autorytarne Erdoganowi i jego islamsko-konserwatywnej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP).

W wyniku demonstracji - jak donoszą organizacje obrony praw człowieka - w Stambule ponad tysiąc osób zostało rannych, a w Ankarze co najmniej 700. Według tureckiego MSW rannych zostało 58 cywilów i 115 funkcjonariuszy policji.

Jesteś w Turcji? Znasz kogoś kto jest w tym kraju? Czekamy na zdjęcia, filmy i informacje o aktualnej sytuacji. Można je zamieścić w serwisie kontakt24.tvn.pl lub wysłać na kontakt24@tvn.pl.

Autor: rf, mn//bgr,gak/k / Źródło: PAP, Reuters, TVN24

Raporty: