Błyskawiczne tempo Rosjan. Putin anektował Krym dwie doby po referendum


Na Kremlu podpisano umowę o przyjęciu Krymu w skład Federacji Rosyjskiej. Swoje podpisy ze strony rosyjskiej złożył Władimir Putin, a ze strony Krymu premier Siergiej Aksjonow, szef tamtejszego parlamentu Władimir Konstantinow i mer Sewastopola Aleksiej Czałyj.

Zgodnie z prawem umowę musi jeszcze ratyfikować Rada Federacji, czyli obie izby rosyjskiego parlamentu, oraz zaakceptować Sąd Najwyższy. Wobec woli prezydenta jest mało prawdopodobne, żeby ktokolwiek się sprzeciwił.

Podpisanie umowy nastąpiło w Sali Gieorgijewskiej, największej i najbardziej ozdobnej na całym Kremlu, gdzie odbywają się tylko najważniejsze uroczystości. Ceremonia nastąpiła nie później niż dziesięć minut po zakończeniu przemówienia Władimira Putina, w którym przez niemal godzinę opisywał historyczne związki Krymu z Rosją i wielkie znaczenie półwyspu.

Tempo błyskawiczne

W ocenie Rosjan cały proces przyłączenia Federacji Rosyjskiej jest w pełni zgodny z prawem rosyjskim i międzynarodowym. W niedzielę na Krymie odbyło się w referendum, w którym ponad 90 procent głosujących miało się odpowiedzieć za włączeniem do Rosji. Dzień później samozwańcze władze Krymu ogłosiły niepodległość i wysłały do Moskwy wniosek o przyłączenie do Federacji.

Jeszcze tego samego dnia Putin uznał niepodległość półwyspu, czym położył podwaliny pod wydarzenia dnia następnego. We wtorek rano Kreml zaprezentował projekt umowy międzynarodowej, na mocy której Krym ma wstąpić do Federacji Rosyjskiej. Kilka godzin później podpisano je w Sali Grigorijewskiej. Ratyfikacja i sprawdzenie przez Sąd Najwyższy pozostają mało znaczącą formalnością.

Według Putina, nie doszło do naruszenia prawa międzynarodowego. Krymczanie mieli skorzystać z "prawa do samostanowienia". Jako precedens wskazał powstanie Kosowa, które pod presją Zachodu i przy zdecydowanym sprzeciwie Rosji, odłączyło się od Serbii. Kosowscy Albańczycy też nie prosili o zgodę władz centralnych. To, że doszło tam do starć i zginęli ludzie, zbył stwierdzeniem, że to nie stanowi o prawie międzynarodowym.

Akcesja w tempie blitzkriegu

Cały proces przebiegł błyskawicznie. Od ogłoszenia wyników referendum po przyłączenie się do Federacji nie minęły nawet dwie doby. Rosja zastosowała dobrze znaną z historii metodę faktów dokonanych. Świat praktycznie nie zdążył zareagować, poza wprowadzeniem mało znaczących sankcji osobowych przez USA i UE.

Pozostaje pytanie, co świat zrobi teraz i na ile będzie zdecydowany, aby robić cokolwiek. Ukraina już oświadczyła, że nie uznaje przyłączenia się Krymu do Rosji. W praktyce nie ma jednak żadnych narzędzi nacisku na Rosję.

Autor: mk/ja / Źródło: tvn24.pl