Sierpniowy strajk jest niepodważalnym faktem, ale po tylu opowieściach sam skok przez płot przeszedł nie tyle do historii co raczej do legendy.
- O ile pamiętam, to Wałęsa przeskoczył przez płot, ale ja tej sytuacji nie widziałem - mówi Bogdan Felski, jeden z organizatorów strajku w Stoczni Gdańskiej.
Dokładnie całej sytuacji nie pamięta też sam bohater. - Był problem z wejściem. Próbowałem tu na te bramę, próbowałem przez kolejne. Nie dało się - mówi Lech Wałęsa, pierwszy przewodniczący Solidarności.
Skok do wolności
A może nie przez było to przez mur lecz płot. Historycy od lat głowią się gdzie i jak Lech Wałęsa dostał się do stoczni. - Musiałem myśleć jak walczyć, a nie gdzie to się stało - tłumaczy luki w pamięci sam Wałęsa.
Jego przyjaciel i współorganizator strajku Jerzy Borowczak wspomina, że ten skok, choć nie wiadomo dokładnie gdzie miał miejsce, to miał kolosalne znaczenie. - To nie było wtedy ważne. Jak strajk się udał, to też nie pytałem Lecha Wałęsę, dlaczego nie przyszedł o piątej rano - mówi o ówczesnym spóźnieniu Wałęsy na strajk Borowczak.
- Mamy hipotezę Anny Walentynowicz, że Lech Wałęsa został przywieziony na strajk motorówką Marynarki Wojennej - dodaje z kolei Arkadiusz Kazański, historyk IPN. - Dla mnie było ważne rozwalić komunę. Czy motorówką czy jak to nieważne - odpowiada Wałęsa.
Pionier parcouru
Potem, w kolejnych dniach strajku Wałęsa na stoczniowe ogrodzenie wdrapywał się jeszcze nie raz. W jednym z hipotetycznych miejsc skoku jest okolicznościowa tablica. Tylko ceglany mur ma tam aż 3,5 metra wysokości.
- Ale jak udowadniają uprawiający parcour, czyli skoki po dachach, murach i ścianach dla osób nie trenujących byłoby to bardzo ciężkie.
- Dlatego podziwiam Lecha Wałęsę za jego wyczyn - mówi Grzegorz Niecko, dla którego takie skoki to codzienność.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn