"Robią wszystko odwrotnie". Czarny obraz ukraińskiej armii


- 60 procent strat w ukraińskich batalionach ochotniczych to efekt bratobójczego ognia i nieumiejętnego obchodzenia się z bronią - twierdzi anonimowy brytyjski weteran, który miał ochotniczo walczyć u boku Ukraińców w Donbasie. 40-letni mężczyzna przedstawiany jako „Saffron” rozmawiał z dziennikarzem brytyjskiej gazety „The Sunday Times”. Rysuje ponury obraz ukraińskich sił zbrojnych.

Jak twierdzi dziennikarz, jego rozmówca jest obywatelem Wielkiej Brytanii, ale o korzeniach ukraińskich. Gdy w ojczyźnie jego przodków rozgorzała wojna, miał zrezygnować ze służby w brytyjskim wojsku i ochotniczo wyjechać na Ukrainę. Najpierw miał szkolić członków Gwardii Narodowej, którzy zaciągnęli się na fali entuzjazmu po zwycięstwie Majdanu, a potem wyruszył z nimi na front w Donbasie i walczył u boku batalionów ochotniczych.

Miał nawet być przez pewien czas w okolicy Debalcewe. - Było oczywiste, że to się skończy katastrofą dla Ukraińców, ale ich dowództwo i politycy po prostu się temu przyglądali w zwolnionym tempie - twierdzi weteran.

Oczami przybysza z Zachodu

Brytyjczyk opowiada, że Ukraińcy „robią wszystko odwrotnie” względem tego, czego się nauczył wcześniej w wojsku Wielkiej Brytanii i podczas misji w Afganistanie oraz Iraku. Pozytywną opinię ma tylko o ukraińskich oddziałach specjalnych i powietrznodesantowych, czyli elicie wojska Kijowa. Nielicznej i już mocno przetrzebionej po wielu miesiącach ciężkich walk i rzucania na najtrudniejsze odcinki.

W wypadku tych elitarnych oddziałów największą winę za ich straty ma ponosić dowództwo. - Jest tak złe, że naraża życie swoich żołnierzy. Nie pojmują rozgraniczenia pomiędzy taktyką i strategią. Przeprowadzają bezsensowne ataki bez koordynacji z innymi oddziałami - twierdzi Brytyjczyk. Największe problemy mają być na styku wojska i 30 różnych batalionów ochotniczych. - Każda z tych grup prowadzi swoją oddzielną wojnę. Nie mają jednego silnego centralnego dowództwa. Nie koordynują swoich działań i nawet nie dzielą się informacją na jakich częstotliwościach radiowych działają, co czyni komunikację niemożliwą - opowiadał Brytyjczyk.

Poważnym problemem w batalionach ochotniczych ma być to, że praktycznie nie korzystają z wojskowej łączności, ale posługują się telefonami komórkowymi. Tak ma być wygodniej. Problem w tym, że telefony komórkowe bardzo łatwo podsłuchiwać. - Na dodatek ciągle siedzą na Twitterze i umieszczają swoje zdjęcia na Facebooku - dodaje Brytyjczyk. W zachodnich wojskach jest to ostro tępione, bowiem to świetny sposób na zdradzenie wrogowi cennych informacji.

Według Brytyjczyka ochotnicy mają mieć też poważne braki w wyszkoleniu. Notoryczne mają być przypadki ostrzelania się nawzajem i wypadków z użyciem broni. W jego ocenie to w ten sposób bataliony ochotnicze ponoszą 60 procent swoich strat. Z wyszkoleniem ma być tak źle, że on musiał uczyć Ukraińców jak obsługiwać radzieckie rakiety przeciwpancerne, o czym pobieżnie uczył się w brytyjskim wojsku.

Narzeka też na postawę wielu ochotników i panującą wśród nich „kulturę macho”. - Ci z Majdanu są najgorsi. Wielu z nich to bezrobotni ludzie bez celu w życiu, którzy nie mają zamiaru podporządkować się dyscyplinie. Ja próbuję ich czegoś nauczyć a oni mi na to: „Kim ty jesteś, żeby mnie pouczać? Ja rzucałem koktajle Mołotowa na Majdanie” - sarka Brytyjczyk.

Wojsko w trudnym czasie

Opis ukraińskich sił zbrojnych zaprezentowany w „The Sunday Times” jest zbieżny z tym, co mówi na ten temat wielu niezależnych ekspertów. Ukraińskie wojsko przez cały okres niepodległości było zaniedbane, niedofinansowane i przeżarte korupcją. Dwóch dekad poważnych zaniedbań nie da się nadrobić w kilka miesięcy, nawet w obliczu wojny.

Ukraińskie dowództwo jest powszechnie uważane za bardzo złe, powolne w podejmowaniu decyzji i reagowaniu na wydarzenia. Na dodatek w jego szeregach co jakiś czas są odkrywani zdrajcy. Brakuje dobrych oficerów i podoficerów zdolnych wykazywać się inicjatywą, która jest jedną z kluczowych cech żołnierza w nowoczesnej armii. Łączność szwankuje i jest skutecznie zakłócana przez rosyjski sprzęt dostarczony separatystom oraz prawdopodobnie obsługiwany przez Rosjan.

Na to wszystko nakładają się poważne braki w wyposażeniu. Ukraińskie wojsko dysponuje głównie sprzętem rodem z ZSRR. Przez dwie dekady nie kupiono praktycznie żadnego nowego uzbrojenia, poza około stu zmodernizowanymi czołgami T-64 Bułat. Ostatnie miesiące to alarmowe zakupy na Zachodzie, przejmowanie uzbrojenia wyprodukowanego na eksport i remont starego sprzętu wyciągniętego z magazynów. Separatyści dysponują natomiast coraz nowocześniejszym wyposażeniem ewidentnie dostarczanym z Rosji i wiele ich oddziałów jest lepiej uzbrojonych niż ukraińskie wojsko.

Szeregowi ukraińscy żołnierze często nie mają nawet podstawowego wyposażenia w rodzaju butów wojskowych czy kamizelek kuloodpornych. Braki w tym zakresie dość skutecznie nadrabia szeroko zakrojona akcja obywatelska, ale to tylko pokazuje słabość wojska. Nie można też wiele oczekiwać od szeregowych żołnierzy, którzy po zmobilizowaniu przechodzą najczęściej trzymiesięczne szkolenie i tak są wysyłani na front. W zachodnich wojskach zawodowych człowiek dopiero po około roku nauki jest uznawany za zdolnego do wypełniania podstawowych zadań.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: mk//gak / Źródło: "The Sunday Times", tvn24.pl

Tagi:
Raporty: