Pilot wykonywał lot w środowe popołudnie. Około godz. 16.20 prawdopodobnie wybuchł silnik maszyny. Ta znajdowała się wtedy nad 15-tysięcznym miasteczkiem Imperial, niedaleko granicy z Meksykiem i ok. 90 km na wschód od San Diego.
Świadkowie zdarzenia, którzy obserwowali je z ziemi opisali silną eksplozję i kłęby dymu, który natychmiast zaczął się ciągnąć za samolotem.
Maszyna pochodziła z bazy lotnictwa Yuma w Arizonie. Wykonywała rutynowy lot ćwiczebny. To już drugi wypadek Harriera z bazy w Yumie w tym miesiącu. 9 maja maszyna rozbiła się na pustyni w Arizonie. Wtedy też na szczęście pilotowi udało się katapultować.
Autor: adso/kka / Źródło: ENEX, "Los Angeles Times"