Gdyby nie sędziowska trójka z Kolumbii, piłkarz Villarrealu swój pierwszy mecz w Brazylii - z Kamerunem - kończyłby z dwoma golami. A tak przy jego dorobku na tym turnieju wciąż widnieje "zero". Po raz pierwszy Dos Santos przedwcześnie podniósł ręce w górę w 11. minucie. Arbiter główny Wilmar Roldan po konsultacji ze swoim asystentem uznał, że strzelec był na pozycji spalonej. Nie miał racji, o czym przekonały telewizyjne powtórki.
Furia zamiast radości
Kilkanaście minut później Dos Santos ponownie posłał piłkę do siatki i znów oszalał ze szczęścia, ale kolejny raz jego radość zmąciła decyzja "sprawiedliwych". Zadowolenie z twarzy Meksykanina zniknęło, pojawiło się zdumienie i frustracja - chorągiewka jednego z asystentów Roldana zastygła w górze, gola znów anulowano. Z jakiego powodu, tego nie wiadomo, bo nie można było dopatrzeć się ani faulu w polu karnym, ani pozycji spalonej. Na szczęście dla Azteków, przy trzecim strzelonym przez nich golu (autorstwa Oribe Peralty) sędziowie już nie mieli wątpliwości. Meksyk wygrał 1:0, ale Dos Santos może czuć się skrzywdzony. Z dwoma golami na koncie dogoniłby Neymara i byłby w świetnej pozycji wyjściowej w walce o miano najlepszego strzelca turnieju. Dzień wcześniej nie popisał się inny sędzia. W meczu z Chorwacją Yuichi Nishimura dopatrzył się faulu jednego z obrońców z Bałkanów i podyktował rzut karny. "Jedenastkę" na gola - swojego drugiego w tym meczu - zamienił Neymar.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl