Na miejsce przetransportowano już kombajn, który ma drążyć nowy chodnik, by dotrzeć do górników.
Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobisku, m.in. jego znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża. Ratownicy zmierzający po górników muszą też usuwać rumowisko skalne i zniszczone części maszyn. Dlatego rozpoczęto przygotowania do wydrążenia nowego chodnika, który pozwoli szybciej dotrzeć do zaginionych.
- Trwa przygotowywanie oprzyrządowania po to, by ten kombajn można było zmontować - powiedział podczas poniedziałkowej konferencji prasowej rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, Wojciech Jaros.
Nie ma decyzji o wywierceniu otworu
Przyznał, że nie ma ostatecznej decyzji dotyczącej drążenia małego otworu w okolicach, w których powinni znajdować się zaginieni górnicy. Mimo to, trwają przygotowania do ewentualnego podjęcia tego typu działań. Wywierconym otworem można byłoby spuścić kamerę dla ocenienia sytuacji, podawać wodę i żywność.
- Na powierzchni precyzyjnie wyznaczane jest poprzez GPS miejsce, gdzie należałoby to robić. Chodzi o to, żeby w chwili decyzji od razu można było startować z pracą - tak, by nie było przestojów, nie było opóźnień - tłumaczy Wojciech Jaros.
Zaznacza, że nie wie, kiedy może zapaść decyzja o wywierceniu otworu.
- Trzeba bardzo precyzyjnie wyliczyć, w którym miejscu mogą być górnicy, które to jest miejsce na powierzchni, wyznaczyć GPS-em, bardzo precyzyjnie wycentrować. Po drugie, trzeba załatwić kilka zgód. Po trzecie, trzeba zorganizować wiertnice - wylicza rzecznik KHW, do którego należy kopalnia Wujek.
"Żadnej informacji zwrotnej typu stukanie czy hałasy nie było"
Między ratownikami a miejscem, w którym według KHW powinni znajdować się górnicy, jest kilkaset metrów zaciśniętego wyrobiska. - Do tej pory żadnej informacji zwrotnej typu stukanie czy hałasy nie było, ale to też jest jeden z ważniejszych powodów robienia odwiertu z powierzchni - żeby spuścić kamerę, nawiązać kontakt - dodaje Jaros.
Podkreśla, że warunki panujące w miejscu, w którym prawdopodobnie znajdują się zaginieni górnicy, nie są najlepsze, ale można w nich przeżyć. - To nie jest lasek, ale ilość tlenu w powietrzu wystarcza do oddychania. Wodę mają w organach kombajnu, które służą do jego studzenia. Nie jest to woda smaczna. To woda o smaku metaliczno-gumowym, ale daje przeżyć - zaznacza.
"Nikt nie wie, co będzie za kilka metrów"
- W nocy ratownicy posunęli się o ok. 24 metry. Tempo posuwania zależy od warunków, jakie tam są, i utrudnień. Nikt nie wie, co będzie za kilka metrów, co będzie w ciągu dnia – mówił wcześniej Wojciech Jaros.
Kopalnia Wujek składa się z dwóch części, tzw. ruchów – Wujek w Katowicach oraz Śląsk w Rudzie Śląskiej, gdzie zaginęli górnicy. Nowy chodnik ma wydrążyć kombajn, który trzeba było przetransportować do ruchu Śląsk z katowickiej części kopalni Wujek.
- Wszystkie elementy kombajnu są już zwiezione na dół do kopalni, zacznie się montaż w wyrobisku. Tam jest ciasno, ponieważ to jest na tym obszarze oczyszczonym przez ratowników. Tam są przenośniki, którymi jest wycofywany kamień, węgiel i lutniociągi, czyli rurociągi doprowadzające powietrze – mówił Jaros.
"To nie są zawody"
W normalnych warunkach montaż kombajnu zajmuje ok. tygodnia. W tej sytuacji prowadzący akcję liczą, że uda się to w ciągu 2-3 dni. - Na tyle, na ile będzie to możliwe w wyrobisku, kombajn przesunie się do przodu i około 100 m od wejścia do wyrobiska wgryzie się w ścianę, która jest pomiędzy dwoma wyrobiskami – wyjaśnił rzecznik.
Przy dobrych warunkach maszyna ta powinna pokonywać maksymalnie do 20 metrów na dobę, ale realna prędkość robocza z zachowaniem bezpieczeństwa będzie wynosić ok. 8-12 metrów na dobę.
- To nie są zawody, wszystko zależy od warunków - zauważa Jaros.
Przyznał, że trudno obecnie oczekiwać gwałtownego przełomu, ale ratownicy robią wszystko, co możliwe w istniejących warunkach naturalnych i technicznych.
- Idziemy do ludzi, ale idą też żywi ludzie. Nie można ryzykować ich życiem - powiedział Jaros.
"Kamień po kamieniu przesuwany do tyłu"
Ratownicy górniczy pracują w bardzo trudnych warunkach.
- Jedne zastępy drążą chodnik ratowniczy na wysokości maksymalnie 80 cm, czasami nawet niżej. Czołgają się i rękami przebierają rumowisko skalne. Kamień po kamieniu jest przesuwany do tyłu - relacjonuje Zenon Jerzyk z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.
Zauważa, że na przeszkodzie staje czasem bryła skalna, ważąca nawet kilka ton. - Trzeba ją rozbić albo ominąć. To kolejne utrudnienie, bo wydłuża się czas przebierania tego rumowiska - tłumaczy.
Ratownik górniczy o akcji w kopalni Wujek w Rudzie Śląskiej
Minister Karpiński odwiedził ruch Śląsk
Do Rudy Śląskiej w poniedziałek przyjechał minister Skarbu Państwa, Włodzimierz Karpiński. Spotkał się z kierownictwem kopalni oraz KHW, które zapoznały go z obecną sytuacją, stanem akcji ratowniczej, a także podjętymi i planowanymi działaniami.
- Składając wieniec pod pomnikiem ofiar katastrofy z 2009 roku, minister podziękował ratownikom i wszystkim pracownikom uczestniczącym w obecnej akcji, następstwie nieszczęśliwego zdarzenia, wstrząsu sprzed trzech dni - informuje Wojciech Jaros.
Potężny wstrząs
Do wstrząsu doszło w sobotę, krótko po północy, na skutek odprężenia górotworu na głębokości 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano górników. Podczas prowadzonego zgodnie z procedurami w takich sytuacjach sprawdzania liczby pracowników okazało się, że dwóch z dwudziestu znajdujących się w zagrożonym rejonie, nie zgłosiło się.
Wstrząs i akcja ratownicza wyłączyły jedną ścianę z wydobycia. Ruch Śląsk wydobywa obecnie węgiel na dwóch ścianach – na poziomie 865 m i 1050 m.
Wstrząs był też bardzo odczuwalny na powierzchni. Zgłoszenia od mieszkańców kilku śląskich miast odbierał zarówno Wyższy Urząd Górniczy, jak i służby kopalni Wujek.
"Nikt nie wie, co będzie za kilka metrów"
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: mp,pk/r/NS / Źródło: TVN24 Katowice, PAP