Żołnierz przyszłości może nie polecieć


Nowa broń i ochrona balistyczna, komputery i środki łączności, systemy monitorujące stan zdrowia i zapewniające obserwację otoczenia, a nawet egzoszkielety i roboty-muły – to niektóre elementy projektów tak zwanego żołnierza przyszłości, nad którymi pracują armie wielu państw. Do tej pory żaden z nich nie obejmował jednak możliwości lotu dla pojedynczego piechura.

Najbardziej widowiskowym elementem tegorocznej parady z okazji Dnia Bastylii w Paryżu był przelot "latającego żołnierza".

W rzeczywistości był to Franky Zapata, były mistrz świata w wyścigach na skuterach wodnych i wynalazca urządzenia, które nazywa się flyboard (ang. latająca deska).

Konstruktor twierdzi, że maszyna może unosić się w powietrzu przez 10 minut i poruszać się z prędkością ponad 190 kilometrów na godzinę. Zapata, który na swój wynalazek otrzymał dotację od francuskiego ministerstwa obrony, latał nad Polami Elizejskimi z karabinem w ręce. Naturalne więc staje się pytanie, czy tak mógłby wyglądać "żołnierz przyszłości"?

Informacja to klucz

Projekty określane terminem "żołnierz przyszłości" są już od dawna prowadzone w wielu państwach świata. W Polsce taki program nosi nazwę Tytan, we Francji – FÉLIN, w Rosji – Ratnik, a w Niemczech – Gladius. Wspólnym mianownikiem każdego z tych przedsięwzięć jest jednak wymiana informacji.

To właśnie informacja daje dziś przewagę nad przeciwnikiem. Dlatego armie inwestują i rozwijają systemy zarządzania polem walki BMS (ang. Battle Management System), czyli coś w rodzaju internetu dla żołnierzy. Pozwalają one na np. automatyczną wymianę danych o pozycji wojsk własnych i zaobserwowanych żołnierzach przeciwnika. Taka informacja po zaszyfrowaniu trafia – przynajmniej w założeniu – do dowództwa i wszystkich własnych pododdziałów walczących na danym terenie. Dzięki temu wojskowi mogą podejmować optymalne decyzje – wykorzystać własne atuty i zaobserwowane słabości przeciwnika.

Projekty żołnierza przyszłości mają zapewnić wojsku jeszcze więcej danych. Docelowo każdy żołnierz wyposażony w polskiego Tytana ma mieć na sobie zestaw czujników monitorujących stan zdrowia. Dzięki temu sztab dowodzący walką niemal od razu będzie wiedział np., że ktoś został ranny albo że w danym pododdziale żołnierze są tak zmęczeni, że lepiej dać im odpocząć zamiast rozkazywać szturm na pozycje przeciwnika. Te wszystkie dane mają być szyfrowane i wysyłane automatycznie.

Muł zamiast latającej deski

Wiele projektów "żołnierza przyszłości" zawiera też pomysły mające ułatwić żołnierzom poruszanie się w terenie. Rozwiązania, na które kładą nacisk wojskowi, są jednak inne niż to, co w Paryżu zaprezentował Franky Zapata.

Rzecz bowiem w tym, że współczesny piechur dźwiga na swoich barkach coraz więcej sprzętu – broń, kamizelkę kuloodporną z oporządzeniem, hełm, pełen plecak itd. W przypadku systemów "żołnierza przyszłości" dochodzą jeszcze komputery, czujniki i inne nowoczesne urządzenia. Coraz częściej pada więc pytanie, jak żołnierzy wspomóc albo odciążyć. Odpowiedzi – generalnie rzecz biorąc – idą w dwóch kierunkach.

Pierwszy z nich to roboty, które podążają za żołnierzami, przewożąc ciężkie wyposażenie. Tego typu urządzenia bywają porównywane do mułów. Takiego robota-muła zaprezentowali w niedzielę francuscy żołnierze na Polach Elizejskich. Nazywa się Barakuda i na pierwszy rzut oka przypomina bezzałogowego quada. Może służyć do transportu wyposażenia lub rannych żołnierzy. Można na nim zamontować uzbrojenie lub wyposażenie optoelektroniczne. Według producenta Barakuda jest w stanie wozić ładunek o masie do 1 tony przez 10 do 12 godzin w warunkach operacyjnych.

Drugi sposób na wsparcie przeciążonych żołnierzy to egzoszkielety. Mocowane z zewnątrz siłowniki wspomagają pracę ludzkich mięśni. Dzięki temu człowiek może dźwigać więcej i wolniej się męczy. Takie urządzenia od lat testują rozmaite armie świata, np. Amerykanie i Rosjanie, którzy zdążyli już ogłosić, że przetestowali egzoszkielet w warunkach wojennych w Syrii.

Broń, kamizelki i kamuflaż

Projekty żołnierza przyszłości to także nowa broń. Elementem polskiego Tytana miał być modułowy system broni strzeleckiej (MSBS), który ostatecznie trafił do wojska samodzielnie i pod nazwą Grot. Modułowa budowa pozwala w oparciu o te same części montować różnego rodzaju broń – karabinki w wersji podstawowej, subkarabinki, broń maszynową oraz dla strzelców wyborowych, wszystkie zarówno z kolbą, jak i w układzie bezkolbowym. W ramach Tytana polski przemysł rozwijał także nowy pistolet Ragun. Ostatecznie MON w ubiegłym roku zdecydowało się zamówić tę broń osobno i pod nową nazwą – VIS 100.

Na tym pomysły na wyposażenie żołnierza przyszłości się nie kończą. Za nową bronią idą np. nowe celowniki (w Tytanie każdy żołnierz ma mieć na karabinie kamerę termowizyjną), nowe osłony balistyczne (w założeniu lżejsze i jednocześnie wytrzymalsze od współczesnych kamizelek kuloodpornych), a nawet nowe wzory kamuflażu na żołnierskich mundurach.

Przy okazji Dnia Bastylii Francuzi zaprezentowali także futurystycznie wyglądającą broń do zwalczania dronów, na pierwszy rzut oka przypominającą przerośnięte karabiny.

Tego typu urządzenia mogą na przykład zakłócać sygnał radiowy, za pomocą którego sterowany jest bezzałogowiec. Nad podobnym rozwiązaniem pracują także polskie Wojskowe Zakłady Elektroniczne w Zielonce koło Warszawy.

Autor: Rafał Lesiecki (rafal_lesiecki@tvn24.pl) / Źródło: tvn24.pl