"Była rozcięta od góry do dołu. Nie wiem, jak on to zrobił i po co?"


Doktor mówi, że pobrał wycinek, ale stan jest ciężki. Mówi tak: "Wierzy pani w cuda? To niech pani nie wierzy"- opowiada Wanda Jeziorska, matka 37-letniej Justyny, która zmarła po zabiegu medycznym przeprowadzonym w sieradzkim szpitalu. Kobietę operował Wojciech S. Do jego pracy pacjenci i inni lekarze mają poważne zastrzeżenia. Mimo to wciąż pracuje, a jego koledzy po fachu, którzy zgłaszają uwagi, tracą stanowiska. Reportaż Roberta Sochy "Żeby nie było roszczeń".

Szpital wojewódzki w Sieradzu jest jedną z największych placówek w województwie łódzkim. Znajduje się w nim ponad tysiąc łóżek dla pacjentów, pracuje kilkuset lekarzy.

Na początku marca do tego szpitala trafiła 37-letnia Justyna Jeziorska. Kobieta skarżyła się na ból brzucha. Badanie tomograficzne wykazało obecność dużego guza. Chirurg miał pobrać jego niewielki wycinek do badania.

- Poszliśmy z córką do ordynatora, żeby spytać się, na czym to wszystko polega – opowiada ojciec kobiety, Ryszard Jeziorski. – Powiedział nam, że to będzie nacięcie dwa-trzy centymetry, pobranie wycinka i to będzie wszystko – dodaje.

- Jak przywieźli ją z sali zabiegowej, to ona nacięcie miała całej jamy brzusznej, od góry do dołu – mówi matka, Wanda Jeziorska. – Doktor mówi, że pobrał wycinek, ale jest stan ciężki. Mówi tak: "Wierzy pani w cuda? To niech pani nie wierzy" – wspomina.

"Chirurg nie powinien tego ruszyć"

Lekarzem, który miał przeprowadzić operację był Wojciech S. Zdecydował się na operowanie mimo odmiennej opinii dwóch innych chirurgów, którzy brali udział w konsultacji. Jednym z nich był doktor Janusz Kuśnierz.

- Tego typu zabieg nie powinien być w ogóle w Sieradzu wykonywany, tylko pacjentka powinna być przewieziona do szpitala w ośrodku onkologicznym i tam powinna być podjęta stosowna decyzja, czy pacjentka ma być operowana, czy jest inna metoda pobrania wycinka, żeby uniknąć operacji – uważa Janusz Kuśnierz.

– Chirurg nie powinien tego ruszyć. Powinien skierować to do innych ośrodków, które robią te zabiegi zdecydowanie częściej i mają doświadczenie – dodaje.

"Ordynator twierdził, że próbki są wysłane"

Chirurg Wojciech S. ma 65 lat. Przez 30 lat operował w szpitalu imienia Kopernika w Łodzi. Jednak kilka lat temu został kierownikiem, czyli de facto ordynatorem, oddziału chirurgicznego w Sieradzu.

Oznaczało to awans – z szeregowego chirurga na szefa oddziału, który kieruje także pracą innych lekarzy. Wojciech S. nigdy nie specjalizował się w operacjach onkologicznych. Szpital w Sieradzu nawet nie dysponuje odpowiednim sprzętem i zapleczem diagnostycznym, aby przeprowadzać takie operacje.

Ryszard Jeziorski opowiada, że jak odwiedził córkę po operacji, brakowało mu słów. – Ona była rozcięta od góry do dołu. Nie wiem, jak on to zrobił i po co? – zastanawia się.

Po operacji pacjentka i jej rodzina czekali na szczegółowe wyniki badania histopatologicznego. Ku ich zdumieniu, po trzech tygodniach okazało się, że próbki guza nawet nie wyjechały z sieradzkiego szpitala do laboratorium w Łodzi.

- Ordynator twierdził, że próbki są wysłane i czekamy tylko na badanie w Łodzi. Lekarz okłamał mnie – mówi Wanda Jeziorska.

Czas w przypadku nowotworów ma szczególne znaczenie. Co sprawiło, że próbki nie wyjechały do Łodzi? Nie wiadomo. Ostatecznie to sama rodzina zabrała próbki ze szpitala i zawiozła do laboratorium.

Z przeprowadzonego w Łodzi badania wynikało, że guz to rzadki i złośliwy nowotwór, tak zwany mięsak. Ze względu na stan pacjentki podanie chemii było wykluczone. Tydzień później Justyna Jeziorska zmarła.

"Nowej władzy szpitala nie zależało, żeby to wyjaśnić"

W dniu śmierci Justyny Jeziorskiej lekarz, który ją operował - Wojciech S. - został zawieszony w obowiązkach kierownika oddziału chirurgii, ale nadal pracował jako szeregowy chirurg. Jednocześnie, ówczesna dyrekcja szpitala zdecydowała o powołaniu komisji etycznej do wyjaśnienia jej śmierci. Dyrektorem do spraw medycznych szpitala w Sieradzu był wówczas Lechosław Dorożała.

- Ja uważałem, że doktor powinien stanąć przed komisją. Powinien podlegać jakiejś lustracji czy spojrzeniu. Wydawało się, że to wszystko jest kwestia formalności. Po poprzednim posiedzeniu komisji obserwatorzy wypowiedzieli mnóstwo negatywnych rzeczy pod kierunkiem doktora Wojciecha S. – mówi.

Jednak krótko po powołaniu komisji zmienił się dyrektor naczelny szpitala. Został wyznaczony przez zarząd województwa łódzkiego. Członkowie komisji stracili motywację. Została rozwiązana bez zbadania sprawy.

- Mam przekonanie, że nowej władzy szpitala absolutnie nie zależało na tym, żeby to wyjaśnić – uważa Lechosław Dorożała.

"Doskonale zdawał sobie sprawę z rozmiarów guza"

Po śmierci Justyny Jeziorskiej jej rodzina spotkała się z nowym dyrektorem naczelnym szpitala. W spotkaniu wzięli udział między innymi ówczesny dyrektor medyczny Lechosław Dorożała oraz pełnomocniczka do spraw praw pacjenta.

Na nagraniu ze spotkania słychać, jak przyjaciel rodziny Justyny Jeziorskiej zwraca uwagę, że dwaj chirurdzy wypowiedzieli się, żeby dziewczyny nie operować. – A on podejmuje decyzję, która doprowadza ją do śmierci – mówi.

- Ja byłam tam, ja mam w notatce (…). Mnie powiedziała, że była poinformowana, że będzie miała małe nacięcie w celu pobrania tego wyniku do badania – odpowiada pełnomocniczka do spraw praw pacjenta. – Natomiast, cały brzuch mi pokazała i powiedziała, że nie ma zaufania absolutnie do pana doktora S., wręcz się go boi. Ja to zapisałam w notatce, to pan dyrektor też wie – dodaje.

- Pan doktor S. napisał w swoim wyjaśnieniu, że guz okazał się tak wielki, żeby go ocenić… – mówi dyrektor naczelny szpitala. – Ale ten guz pan doktor widział wcześniej, wszyscy widzieli ten guz – przerwała przyjaciółka Justyny Jeziorskiej. – Nie mnie jest oceniać tę sztukę medyczną – odpowiada dyrektor naczelny szpitala.

Na pytanie, czemu Wojciech S. podjął taką decyzję, dyrektor medyczny Lechosław Dorożała odpowiada, że doktor "doskonale zdawał sobie sprawę z rozmiarów guza, miał tomografię, wiedział, że jest w przestrzeni zaotrzewnowej" i zwraca uwagę, że zgoda na zabieg "była lakoniczna".

– Była tak właściwie nieprofesjonalna, że nie uprawniała do żadnych większych zabiegów. Nie powinien robić czegokolwiek więcej. Jeśli spodziewał się tak dużego zabiegu, należało z pacjentką porozmawiać, omówić ewentualności, ryzyko i uzyskać na to odpowiednią zgodę. Zgoda, która jest w historii i w dokumentacji, dla mnie jest niedopuszczalna – dodaje Lechosław Dorożała.

Dyrektor naczelny szpitala zwraca uwagę, że "sprawę ewentualnych błędów w sztuce medycznej jest w stanie tylko rozstrzygnąć komisja etyki przy izbach lekarskich".

Ostatecznie, nowa dyrekcja nie wyciągnęła żadnych konsekwencji wobec doktora Wojciecha S.

Pacjenci skarżą się na lekarza

Reporterzy "Superwizjera" dotarli do innych byłych pacjentów Wojciecha S. Mają oni poważne problemy po jego operacjach. Niektórzy zgodzili się na rozmowę przed kamerą. Jedną z byłych pacjentek lekarza jest Maria Kałuża. - Przeprowadził operację, w której rozerwał mi cały przełyk – mówi.

Pięć lat temu Maria Kałuża dowiedziała się, że ma niewielkie guzki na tarczycy. Nie były widoczne na zewnątrz, w praktyce w niczym jej nie przeszkadzały. Jednak podczas wizyty w prywatnym gabinecie doktora Wojciecha S. uznał on, że profilaktycznie należy je usunąć i że może to zrobić w szpitalu, w którym pracuje.

- Byłam w bardzo ciężkim stanie. W czasie tej operacji, której już nie mógł dalej prowadzić, zostałam przewieziona do szpitala do Łodzi. Tam uratowali mi życie. Profesor, który robił tę operację musiał bardzo szybko ratować życie, bo był krytyczny stan – opowiada Maria Kałuża.

Operacja, którą wykonał Wojciech S. uruchomiła lawinę powikłań. Od tego czasu Maria Kałuża przeszła około dwudziestu innych operacji. Lekarze musieli całkowicie usunąć uszkodzony przełyk, co oznacza, że kobieta nie może nic jeść i pić. Jest odżywiana dojelitowo przez maszynę.

Kolejna pacjentka to Zofia Szymczak. Cztery lata temu doktor Wojciech S. operował jej przerośniętą tarczycę. Zmiany nie miały charakteru nowotworowego, a operacja została wykonana profilaktycznie. Podczas operacji doktor Wojciech S. uszkodził nerwy krtaniowe, porażając struny głosowe pacjentki. Od tego czasu kobieta musi żyć z wszczepioną rurką tracheotomijną.

- Muszę palcem przytrzymywać, żebym mogła coś powiedzieć, bo tak to w ogóle nie mówię. Jeżeli nie był pewny, że da radę, mógł się nie brać za to. Mógł po prostu nie robić mi (zabiegu) – uważa Zofia Szymczak.

"Napiszcie tak, żeby nie było roszczeń"

Zanim Lechosław Dorożała został zwolniony z pracy, skontaktował się z nim jego przyszły następca Dariusz Kałdoński i radził, jak należy załatwić sprawę Justyny Jeziorskiej. Proponował napisanie listu do rodziny. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do nagrania rozmowy obu mężczyzn.

- Usiądźcie we dwóch i napiszcie to, co uważacie, tylko po prostu napiszcie tak, żeby przenikało to, że rozumiemy ich ból, rozumiemy ich cierpienie, że być może źle odebrane zachowanie lekarzy też wynikało z ich bezradności. Chodzi o to, żeby w żaden sposób nie pociągało to za sobą jakichś roszczeń rodziny – mówi Dariusz Kałdoński.

Pełniący obowiązki zastępcy dyrektora do spraw medycznych Dariusz Kałdoński zapewnia, że "nie ma żadnej ochrony pana doktora S.". Zapytany o słowa, które padły na nagraniu odpowiada, że "mógłby posługiwać się wyświechtanym sformułowaniem stosowanym aktualnie przez polityków: nagranie to było nielegalne".

- Nie byłem poinformowany, że jestem nagrywany. Moja informacja, sugestia czy rada niedoświadczonemu koledze sprowadzała się do tego, żeby poprzez postępowanie administracyjne dyrekcji nie stwarzać pozorów, sytuacji, która wywołuje poczucie takiego naruszenia praw pacjenta, które rodzi roszczenia – wyjaśnia.

"Po tym piśmie zostałem odwołany ze stanowiska"

Ówczesny dyrektor medyczny Lechosław Dorożała nie skorzystał z rad przyszłego dyrektora i nie napisał listu. List został napisany osobiście przez Dariusza Kałdońskiego w pierwszych dniach jego urzędowania. W liście dyrektor stwierdza, że jego zdaniem nie doszło do żadnego błędu. Złożył rodzinie wyrazy współczucia z powodu ich bolesnej straty.

Dorożała został zwolniony z pracy. Dziś jest kierownikiem oddziału ratunkowego w innym szpitalu. Natomiast chirurg Wojciech S. nadal pracuje w szpitalu w Sieradzu. Uważa, że liczba powikłań po operacjach, przeprowadzonych przez Wojciecha S., "w statystyce powinna budzić niepokój".

Po zawieszeniu Wojciecha S. w funkcji kierownika oddziału chirurgicznego w związku z operacją Justyny Jeziorskiej, jego obowiązki przejął chirurg Janusz Kuśnierz.

- Zwróciłem się do pana dyrektora z pismem oraz do pana marszałka, informując, że pan doktor S. wykonuje wszystkie zabiegi w pozycji siedzącej. Jako osoba koordynująca oddziałem chirurgicznym uważam, że tego typu czynności i praktyki nie powinny być stosowane, bo siedząc metr od pacjenta, trzymając ręce w brzuchu, nie jestem w stanie dobrze zoperować pacjenta – opowiada Kuśnierz.

- Po tym piśmie zostałem odwołany ze stanowiska. A ja w piśmie uzasadniłem, że chodzi o poprawę jakości i o to, żeby świadczenia, które udziela szpital, były wykonywane z pewnymi normami i zasadami – dodaje.

Dziś także Janusz Kuśnierz pracuje w innym szpitalu. Jest kierownikiem oddziału chirurgicznego.

"On nas wszystkich po prostu okłamał"

Nowa dyrekcja szpitala w Sieradzu, po skardze rodziców Justyny Jeziorskiej, skierowała sprawę do komisji etyki lekarskiej działającej przy Okręgowej Izbie Lekarskiej w Łodzi.

Rodzice Justyny Jeziorskiej nie przypuszczali, że wizyta w szpitalu w Sieradzu może się zakończyć śmiercią ich córki. – Ona poszła o własnych siłach i ciągle mówiła: "Tato, nie przejmuj się, będzie wszystko dobrze" – opowiada Ryszard Jeziorski. – Mam do niego bardzo wielki żal. On nas wszystkich po prostu okłamywał – dodaje.

Szpital w Sieradzu podlega marszałkowi województwa łódzkiego. Już po śmierci Justyny Jeziorskiej rodzina spotkała się z marszałkiem Grzegorzem Schreiberem z PiS, gdy ten odwiedził szpital. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do nagrania z tego spotkania.

Marszałek przyznał, że kojarzy tę sprawę. Podczas rozmowy został poinformowany przez dyrektora naczelnego szpitala, że doktor S. "formalnie jest zawieszony". Na stwierdzenie przyjaciółki Justyny Jeziorskiej, że "nie chce opuścić gabinetu" był zdziwiony. Stanowczo zwrócił się do dyrektora by sprawa została wyjaśniona.

- Czekamy na rozstrzygnięcia komisji etyki lekarskiej przy Izbie Lekarskiej w Łodzi. Jest to najwłaściwsza instancja, żeby rozwikłać sprawy związane z roszczeniami, bądź sprawami stricte medycznymi – mówi Magdalena Amrozik z Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi.

Cztery lata walki przed sądem

Oficjalnie Wojciech S. już nie jest kierownikiem oddziału chirurgicznego, choć nadal pracuje w szpitalu jako chirurg. Reporterzy "Superwizjera" spotkali lekarza pod szpitalem w Sieradzu.

Nie zgodził się na rozmowę. – Ja teraz na pewno nie mam czasu na rozmowy, ponieważ zaczynamy zabieg niedługo w następnym szpitalu, na chirurgii – wyjaśnił. Zgodził się na rozmowę w innym terminie.

Podczas rozmowy telefonicznej stwierdził, że "to nieprawda, że chora miała zostać zoperowana przez niewielką ranę, bo tego typu operacji się takim sposobem nie przeprowadza". Przekonywał, że do śmierci pacjentki przyczyniła się choroba, którą miała.

- Proszę tylko pamiętać, że jeżeli będę pomówiony o jakieś historie związane z tą pacjentką, to mam prawo wnieść sprawę do sądu – ostrzegł Wojciech S. Ostatecznie lekarz nie zgodził się na rozmowę przed kamerą.

Gdy reporter wspomniał Dariuszowi Kałdońskiemu, że rodzina i pacjentka dzień przed operacją zostali poinformowani przez Wojciecha S., że to będzie niewielki zabieg odparł, że "nie będzie komentował ani stanu, ani sposobu leczenia".

- Takich spraw nie wyjaśniają dziennikarze niemający elementarnej wiedzy w tym zakresie. Mało tego, nie wyjaśniają również prokuratorzy i sądy bez posiłkowania się opiniami biegłych w tym zakresie – stwierdził.

- Nie brnijmy w coś, o czym ani państwo, ani państwa widzowie w swym ogóle nie będą mieć wiedzy. Tylko będą mieć informację, która w moim odczuciu, poprzez tezy, jakie pan wygłasza w swoich pytaniach, będzie informacją zmanipulowaną – dodaje.

Maria Kałuża zdecydowała się na pozwanie szpitala w Sieradzu. Od czterech lat walczy w sądzie o odszkodowanie. W takich sprawach kluczowe są opinie innych biegłych lekarzy.

Pierwszy biegły z Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi stwierdził, że operacja nie została przeprowadzona zgodnie ze sztuką lekarską i wyliczył szereg nieprawidłowości.

Wówczas sąd powołał innego biegłego – ze szpitala imienia Kopernika w Łodzi, gdzie doktor Wojciech S. przez trzydzieści lat był chirurgiem. Ten biegły wydał odmienną opinię i stwierdził, że zabieg został przeprowadzony zgodnie z zasadami sztuki medycznej.

Z powodu odmiennych opinii sąd wezwał obu biegłych na rozprawę. Wówczas pierwszy lekarz, który początkowo wydał krytyczną opinię, wycofał się ze swoich stwierdzeń i uznał, że nie można mówić o błędzie.

- Proces trwa już cztery lata i nie widać żadnych rezultatów, żeby to się zakończyło – żali się Maria Kałuża.

Zofia Szymczak początkowo rozważała pozwanie szpitala. Jednak po rozmowach z prawnikami, poddała się. Uznała, że nie stać jej na prawników i długotrwały proces. Rodzice Justyny Jeziorskiej na razie nie zdecydowali się na podjęcie kroków prawnych wobec szpitala lub lekarza.

Autor: asty//kg / Źródło: Superwizjer TVN

Pozostałe wiadomości

Wracają choroby, o których myśleliśmy, że możemy o nich zapomnieć. I mogliśmy, dopóki wystarczająco wielu z nas się na nie szczepiło. A teraz chorzy na odrę walczą w szpitalach o życie i jest ich z każdym rokiem coraz więcej - proporcjonalnie do tego, jak wiele osób nie chce się szczepić. 

Kolejne ogniska zakażeń, coraz cięższe przypadki. "Należy się spodziewać wzrostu zachorowań w najbliższych latach"

Kolejne ogniska zakażeń, coraz cięższe przypadki. "Należy się spodziewać wzrostu zachorowań w najbliższych latach"

Źródło:
Fakty TVN

Obserwujemy to. Nie mamy żadnego dowodu na to, że Rosjanie przerzucają dzisiaj w kierunku Polski swoją broń jądrową - powiedział w "Faktach po Faktach" ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski. Komentował też ogłoszony w piątek pakiet uzbrojenia USA dla Kijowa. - Pomoc jest w drodze, szybko dotrze do Ukrainy - zapewnił.

Brzezinski: nie mamy żadnego dowodu na to, że Rosjanie przerzucają dzisiaj w kierunku Polski broń jądrową

Brzezinski: nie mamy żadnego dowodu na to, że Rosjanie przerzucają dzisiaj w kierunku Polski broń jądrową

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Suski jest wśród osób wezwanych do prokuratury w sprawie inwigilacji Pegasusem - potwierdził tvn24.pl rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak. Jak wyjaśnił, wezwanie nie oznacza, że Suski był podsłuchiwany. - Jest to przedmiotem śledztwa - przekazał. Wcześniej szef resortu sprawiedliwości Adam Bodnar mówił, że prokuratura wysłała listy do 31 osób, które "mają status świadka w postępowaniu".

Marek Suski dostał wezwanie do prokuratury w sprawie Pegasusa

Marek Suski dostał wezwanie do prokuratury w sprawie Pegasusa

Źródło:
"Gazeta Wyborcza", tvn24.pl, PAP

Dwa miesiące tylko leżeć. W dodatku za całkiem niezłe wynagrodzenie i dla dobra nauki. Tylko pozornie jest to praca marzeń. Eksperyment, który organizują naukowcy z Niemiec i NASA, będzie dla uczestników wyjątkowo wyczerpujący, natomiast dla nauki będzie wyjątkowo cenny.

18 tysięcy euro za dwa miesiące leżenia. Eksperyment naukowców ma zbadać wpływ mikrograwitacji na człowieka

18 tysięcy euro za dwa miesiące leżenia. Eksperyment naukowców ma zbadać wpływ mikrograwitacji na człowieka

Źródło:
Fakty o Świecie TVN24 BiS

W jednym z portów w Szczecinie mamy do czynienia z sytuacją, gdzie jeden z wiceministrów miał zagwarantowaną pracę zdalną za kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie - mówił w "#BezKitu" wiceminister infrastruktury Arkadiusz Marchewka (KO), pytany o wyniki audytów po rządach PiS. Jak dodał, osoba ta "w czasie prawie trzech lat nie pobrała sprzętu, na którym powinna pracować". - To kosztowało spółkę Skarbu Państwa ponad pół miliona złotych - przekazał.

Marchewka: Wiceminister z pracą zdalną, prawie trzy lata nikt nie widział go w pracy. Spółka straciła pół miliona złotych

Marchewka: Wiceminister z pracą zdalną, prawie trzy lata nikt nie widział go w pracy. Spółka straciła pół miliona złotych

Źródło:
TVN24

Alior Bank ma nowy skład rady nadzorczej. Zmian dokonali w piątek akcjonariusze banku. Z rady nadzorczej odwołano między innymi byłego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Ernesta Bejdę.

Były szef CBA stracił kolejne stanowisko

Były szef CBA stracił kolejne stanowisko

Źródło:
tvn24.pl

W Szpitalu Żeromskiego w Krakowie kamery nagrywały nie tylko obraz, ale też dźwięk - dowiedzieli się dziennikarze TVN24. Podsłuch założony był nielegalnie, bo ustawa dopuszcza jedynie monitoring wizyjny. Władze placówki twierdzą, że nagrywanie miało charakter "opcjonalny" w przypadku zastosowania u pacjenta przymusu bezpośredniego i dźwięk nie był rejestrowany "w sposób stały". Nagrania, do których dotarliśmy, sugerują co innego.

Szpitalne kamery nielegalnie podsłuchiwały personel i pacjentów

Szpitalne kamery nielegalnie podsłuchiwały personel i pacjentów

Źródło:
TVN24, tvn24.pl

Mam nadzieję, że Władimir Putin nie będzie aż na tyle szalony, żeby poważyć się na cały Sojusz Północnoatlantycki - powiedział w piątek szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Jak dodał, aby "go skutecznie odstraszyć, musimy się przygotować".

Sikorski: mam nadzieję, że Putin nie będzie na tyle szalony, by poważyć się na całe NATO

Sikorski: mam nadzieję, że Putin nie będzie na tyle szalony, by poważyć się na całe NATO

Źródło:
PAP

Karmelitanki z Zakopanego przenoszą się pod nowy adres. Powodem przeprowadzki jest zmiana charakteru okolicy obecnej klauzury, utrudniająca siostrom kontemplację w samotności i ciszy. Kontrowersje budzą jednak plany budowy apartamentowców i pensjonatu w miejscu dotychczasowego klasztoru. Według medialnych doniesień taki pomysł na te tereny mają same zakonnice. Wniosek w tej sprawie jest w urzędzie. Siostry potwierdzają jedynie, że starają się "korzystnie" sprzedać klasztor.

Zakonnice sprzedają klasztor. W urzędzie wniosek o pensjonat i apartamentowce

Zakonnice sprzedają klasztor. W urzędzie wniosek o pensjonat i apartamentowce

Źródło:
tvn24.pl / Onet

Naczelny Komitet Wykonawczy PSL debatował w piątek nad kandydaturami do Parlamentu Europejskiego. Listy zostaną zaprezentowane razem z kandydatami Polski 2050 w ramach koalicyjnego komitetu Trzecia Droga. O szczegółach piątkowych ustaleń opowiadali w rozmowach z dziennikarzami czołowi politycy PSL.

"Staramy się dać najmocniejsze nazwiska". PSL o kandydaturach do europarlamentu

"Staramy się dać najmocniejsze nazwiska". PSL o kandydaturach do europarlamentu

Źródło:
TVN24

Bon energetyczny i ceny prądu w drugiej połowie 2024 roku, rewizja Krajowego Planu Odbudowy oraz wieloletni plan finansowy państwa. To trzy projekty, którymi już w przyszłym tygodniu może się zająć rząd. Tak wynika z zapowiedzi Macieja Berka, przewodniczącego Stałego Komitetu Rady Ministrów.

"Ważne projekty", którymi ma się zająć rząd. Jest zapowiedź

"Ważne projekty", którymi ma się zająć rząd. Jest zapowiedź

Źródło:
tvn24.pl

Janina Goss jako członkini rady nadzorczej Orlenu w 2023 roku zarobiła 157 tysięcy złotych. Tak wynika ze sprawozdania rocznego płockiego koncernu. Goss to przyjaciółka prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego.

Podano zarobki przyjaciółki prezesa PiS w Orlenie

Podano zarobki przyjaciółki prezesa PiS w Orlenie

Źródło:
tvn24.pl

W mieście Eliniko pod Atenami podczas prac budowlanych znaleziono 314 bomb z czasów drugiej wojny światowej - poinformowały miejscowe władze. Ładunki odkryto na głębokości dwóch metrów, między innymi pod obiektami zbudowanymi przy okazji igrzysk olimpijskich w 2004 roku.

Lotnisko i miejskie obiekty "na polu minowym". Znaleziono ponad 300 bomb

Lotnisko i miejskie obiekty "na polu minowym". Znaleziono ponad 300 bomb

Źródło:
PAP

Michał Woś zadzwonił i pytał, czy będę dziś na komisji - mówiła przed komisją śledczą ds. Pegasusa główna księgowa w Ministerstwie Sprawiedliwości Elżbieta Pińciurek. Oświadczyła, że w kierowanym przez nią departamencie nikt nie wiedział, na co zostaną wydane środki z Funduszu Sprawiedliwości. Zeznała też, że osobą odpowiedzialną za weryfikację tego, na co zostały wydane środki z funduszu, jest jego dysponent, czyli minister sprawiedliwości.

Główna księgowa w Ministerstwie Sprawiedliwości przed komisją śledczą o odpowiedzialnym za pieniądze z Funduszu

Główna księgowa w Ministerstwie Sprawiedliwości przed komisją śledczą o odpowiedzialnym za pieniądze z Funduszu

Źródło:
PAP, TVN24

Nie nadzorowałem komórki, która zajmowała się gadżetami - powiedział były szef MON Mariusz Błaszczak. Odniósł się do "procederu", o którym poinformował wiceszef resortu. Cezary Tomczyk mówił, że najważniejsi współpracownicy ówczesnego ministra dopuszczali się kradzieży cennych przedmiotów, które miały być oficjalnie wręczane najważniejszym ministrom obcych państw. "Kto zegarkiem wojuje, ten od zegarka ginie" - napisał premier Donald Tusk w mediach społecznościowych.

Pytanie o prezenty dla współpracowników Błaszczaka. "Nie uwierzy pan, ale nie nadzorowałem tej komórki"

Pytanie o prezenty dla współpracowników Błaszczaka. "Nie uwierzy pan, ale nie nadzorowałem tej komórki"

Źródło:
TVN24

PKP Polskie Linie Kolejowe wykazały 937 milionów złotych straty za rok 2023 - poinformowała kolejowa spółka w piątkowym komunikacie. Rok wcześniej spółka miała 173 miliony złotych zysku.

Potężna strata kolejowej spółki. Prezes "zaskoczony"

Potężna strata kolejowej spółki. Prezes "zaskoczony"

Źródło:
PAP

Aby zachować ciągłość wypłaty świadczeń, do końca kwietnia należy złożyć wniosek o 800 plus. Pierwsze wypłaty na kolejny okres rozliczeniowy ruszą w czerwcu.

Ważny termin dla rodziców. Zostało kilka dni

Ważny termin dla rodziców. Zostało kilka dni

Źródło:
tvn24.pl

Polscy policjanci będą od maja sprawdzać legalność pobytu w Polsce Ukraińców w wieku poborowym i jeśli trzeba, "eskortować" ich do ukraińskiej ambasady - taki przekaz rozpowszechniają polscy internauci. Nie jest to prawda, a film pokazywany jako rzekomy dowód jest klasyczną fałszywką.

Policja "rozpocznie masowe kontrole" Ukraińców w wieku poborowym? MSWiA dementuje

Policja "rozpocznie masowe kontrole" Ukraińców w wieku poborowym? MSWiA dementuje

Źródło:
Konkret24
W lesie niegdyś ogrodzonym drutem kolczastym stanęły tablice. Ziemia wciąż do nas przemawia

W lesie niegdyś ogrodzonym drutem kolczastym stanęły tablice. Ziemia wciąż do nas przemawia

Źródło:
tvn24.pl
Premium

- My, obywatele, składamy się na pensje polityków i potem widzimy, że oni uprawiają ten freak fight przed Sejmem - powiedziała w podcaście "Wybory kobiet" Marianna Schreiber, odnosząc się też do swojego udziału w walkach MMA. Była również pytana m.in. o to, czy miała poczucie, że jej aktywność publiczna jest obciążeniem dla jej męża.

Marianna Schreiber o "freak fightcie przed Sejmem". "To już chyba lepiej na tym zarabiać, prawda?"

Marianna Schreiber o "freak fightcie przed Sejmem". "To już chyba lepiej na tym zarabiać, prawda?"

Źródło:
tvn24.pl

Centra krwiodawstwa apelują o oddawanie krwi przed długim majowym weekendem. Im więcej wolnych dni od pracy, tym większe ryzyko, że tego bezcennego lekarstwa może zabraknąć. Już teraz w niektórych regionach Polski zapasy krwi powoli się kończą. Żeby zachęcić do oddawania krwi, w Białymstoku rozdawano sadzonki, a w Poznaniu krew można było oddać na Dworcu Autobusowym.

Banki krwi apelują przed długim weekendem. "Zapraszamy wszystkich dawców"

Banki krwi apelują przed długim weekendem. "Zapraszamy wszystkich dawców"

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

Lotnisko Warszawa-Radom przez miniony rok obsłużyło ponad 130 tysięcy pasażerów. Jak poinformowała rzeczniczka Polskich Portów Lotniczych Anna Dermont, port pracuje nad zwiększeniem oferty i rozwinięciem siatki połączeń lotniczych.

Lotnisko w Radomiu podsumowało rok działalności

Źródło:
PAP

Co najmniej 70 osób zmarło w wyniku powodzi w Kenii. Jak przekazały organy rządowe, żywiołem dotkniętych zostało ponad 131 tysięcy rodzin. W piątek na rzece Kwa Muswii doszło do przerażającego wypadku - wezbrane wody porwały i przewróciły ciężarówkę pełną ludzi.

Wezbrana rzeka przewróciła ciężarówkę, porwała ludzi

Wezbrana rzeka przewróciła ciężarówkę, porwała ludzi

Źródło:
CNN, Citizen TV Kenya

W Szwajcarii trwa wielkie odśnieżanie zamkniętych na okres zimowy alpejskich dróg. W kantonie Gryzonia rozpoczęło się udrażnianie przełęczy San Bernardino. Praca jest niełatwa - operatorzy sprzętu muszą uważać między innymi na schodzące lawiny.

Rozpoczęło się wielkie sprzątanie alpejskich przełęczy

Rozpoczęło się wielkie sprzątanie alpejskich przełęczy

Źródło:
fm1today.ch

"Rada Polskich Mediów stanowczo sprzeciwia się bezprawnym i szkodliwym społecznie działaniom podejmowanym przez Przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wobec niezależnych mediów" - brzmi treść uchwały RPM. Sprawa dotyczy decyzji oraz wypowiedzi Macieja Świrskiego wymierzonych w redakcje TVN24, TOK FM.

Rada Polskich Mediów: działalność przewodniczącego KRRiT godzi w wolność słowa

Rada Polskich Mediów: działalność przewodniczącego KRRiT godzi w wolność słowa

Źródło:
tvn24.pl

Rozmowa na filmowo-sportowym szczycie. Iga Świątek zapytała aktorkę Zendayę o jej rolę w filmie "Challengers". Hollywoodzka gwiazda wcieliła się w nim utalentowaną tenisistkę. Film, za którego dystrybucję w Europie odpowiada Warner Bros. Pictures, od piątku można oglądać w kinach w Polsce.

Sportowe emocje i uczuciowy trójkąt. "Challengers" wchodzi na ekrany kin

Sportowe emocje i uczuciowy trójkąt. "Challengers" wchodzi na ekrany kin

Źródło:
"Fakty po Południu" TVN24

W Polsce rządzący skazani są na megalomanię. Do takiego wniosku doszedłem, słuchając rozmowy Pawła Kowala z Moniką Olejnik. Kowal przekonywająco opowiadał o swoich rozległych kontaktach zagranicznych. Z opowieści tych wynikało, że jego rozmówcy przypisują nam kluczową rolę w rozgrywającym się na teranie Ukrainy konflikcie Rosja-Zachód. Piszę "konflikt Rosja-Zachód" z rozmysłem - nie żebym chciał pomniejszyć dzielność Ukraińców. Chodzi mi tylko o to, byśmy widzieli świat takim, jakim jest. Przychodzą mi te myśli do głowy, bo w tych dniach minęła 110. rocznica urodzin Jana Karskiego, a to on właśnie w czasie drugiej wojny światowej doszedł do przekonania, że Polacy nie chcą widzieć rzeczywistości takiej, jaką ona jest.

Mikromaniak Jan Karski 

Mikromaniak Jan Karski 

Źródło:
tvn24.pl

Stacja informacyjna TVN24, należąca do globalnego koncernu medialnego Warner Bros. Discovery, była najbardziej opiniotwórczym medium w Polsce w marcu 2024 roku - wynika z najnowszego raportu Instytutu Monitorowania Mediów. Na informacje przekazywane na antenie TVN24 powoływano się ponad 4,2 tysiąca razy.

TVN24 liderem rankingu najbardziej opiniotwórczych mediów w Polsce

TVN24 liderem rankingu najbardziej opiniotwórczych mediów w Polsce

Źródło:
tvn24.pl

W 2023 roku luka VAT ponownie wzrosła do dwucyfrowego poziomu - przekazał na konferencji prasowej minister finansów Andrzej Domański. Jak dodał, szczegółowe dane za ubiegły rok zostaną opublikowane w najbliższych dniach.

Minister finansów: w ubiegłym roku luka VAT znów osiągnęła dwucyfrowy poziom

Minister finansów: w ubiegłym roku luka VAT znów osiągnęła dwucyfrowy poziom

Źródło:
PAP

Z okazji jubileuszu Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Reporterskiej - Grand Press Photo internauci mogą wskazać Zdjęcie XX-lecia. Głosować można do 10 maja. Wyboru można dokonać spośród 19 Zdjęć Roku z poprzednich edycji konkursu.

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Źródło:
TVN24