Po dwudziestu pięciu minutach powinno być już 3:0 dla Austriaków. Gdyby nie fantastyczne interwencje naszego bramkarza, nasi zawodnicy już wtedy mogliby powoli pakować manatki i wracać do domu. Ale dzięki Arturowi graliśmy dalej. Kiedy bramkarz broni w takich sytuacjach jak Boruc mówi się, że to tak, jakby strzelił gola.
13 minuta mogła być dla Polaków bardzo pechowa - gdyby nie nasz golkiper. Jeden z Austriaków znalazł się sam na sam z Borucem, ale strzelił wprost w wyciągniętego bramkarza. To jeszcze nie był koniec horroru, bo piłka, która spadła pod nogi Bąka znów trafiła do naszego golkipera. Boruc zachował zimną krew i wybił daleko przed siebie.
Prawie zatrzymał Austrię
Kolejny "cud" Boruca wydarzył się w 16 minucie. Po błędzie sędziego (ewidentny spalony Austriaka) - jak się okazało nie jedynym tego wieczoru - przed naszym bramkarzem znalazło się dwóch rywali. Boruc wyszedł daleko na przedpole i nogami "wyciągnął: piłkę, która zmierzała już w światło bramki.
Nie minęło osiem minut, a Boruc znów - jak powiedziałby zapewne Dariusz Szpakowski - "zawrócił nas z dalekiej podróży". Zawodnik Celticu fenomenalnie wyczuł intencje Garicsa, skrócił kąt i jakimś cudem - już trzecim - wybronił strzał.
Prezent od sędziego
Boruc skapitulował dopiero w 93. minucie gry po wątpliwym karnym, którego Austriakom podarował angielski sędzia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: EPA/PAP