Unia Europejska cieszy się z wyboru Serbów

Aktualizacja:

Tysiące ludzi na belgradzkich ulicach i Unia Europejska ucieszyły się ze zwycięstwa koalicji "O europejską Serbię" pod wodzą Partii Demokratycznej prezydenta Borisa Tadicia, która w przedterminowych wyborach parlamentarnych zdobyła 38,75 proc. głosów. Ultranacjonalistyczna Serbska Partia Radykalna została w tyle, uzyskując 29,2 proc. głosów.

Demokratyczna Partia Serbii byłego premiera Vojislava Kosztunicy, o poglądach umiarkowanie nacjonalistycznych, zdobyła według tej prognozy około 11,3 procent głosów.

Euforia w Belgradzie

Na ulicach Belgradu od zakończenia głosowania gromadziły się grupy ludzi. Sympatycy Partii Demokratycznej wiwatowali, rzucali petardy i trąbili w klaksony samochodów. Tysiące zwolenników niosących flagi partii i barwy Unii Europejskiej powitało prezydenta Borisa Tadicia, który ogłosił zwycięstwo swojej koalicji i zapowiedział tworzenie rządu.

Tę zapowiedź z radością powitała Unia Europejska. Przewodnicząca jej w tym półroczu Słowenia wydała już komunikat, w którym wyraziła nadzieję na szybkie powstanie prounijnego rządu.

Kto stworzy rząd?

Wstępne wyniki, jeśli się ostatecznie potwierdzą, oznaczają, że Serbowie, dając Demokratom więcej miejsc w 250 osobowym parlamencie, wybrali ścieżkę prowadzącą ich do Unii Europejskiej. Taką drogę zaproponował im bowiem prezydent Tadić, zastrzegając jednocześnie, że jego rząd nie uzna niepodległości Kosowa.

To właśnie spory w koalicyjnym rządzie wokół tej byłej serbskiej prowincji doprowadził do przedterminowych wyborów.

Zwycięstwo koncepcji prezydenta do końca nie było pewne. Według ostatnich sondaży proeuropejscy demokraci, skupieni wokół jego Partii Demokratycznej, mogli liczyć na zaledwie jeden procent głosów mniej niż ultranacjonaliści z Serbskiej Partii Radykalnej Tomislava Nikolicia.

Jednak i nawet teraz nie jest jasne, czy partia Tadicia i jej sojusznicy zdołają sformować rząd. Radykałowie mogliby bowiem próbować sformować większość razem z partią Kosztunicy. Nie jest wykluczone, że "języczkiem u wagi" będzie Socjalistyczna Partia Serbii, założona przed laty przez Slobodana Miloszevicia. Według wstępnych wyników zdobyła ona w niedzielnym głosowaniu około 8 procent.

Nikolić już zapowiedział, że rząd wcale nie musi zostać stworzony przez Demokratów. - Istnieją bardzo wyraźne możliwości stworzenia koalicji, która nie będzie obejmowała Partii Demokratycznej - mówił Nikolić na powyborczym wiecu.

"Kulka w łeb" prezydentowi

Komentatorzy uważają, że Tadicowi z pomocą w zwycięstwie przyszła Unia Europejska, która podpisała warunkowo z Belgradem umowę o stowarzyszeniu i współpracy. Kilka dni później 17 krajów ze strefy Schengen zdecydowało o nadawaniu Serbom darmowych wiz. W odpowiedzi, ustępujący premier Vojislav Kosztunica i skrajni nacjonaliści określili podpisanie umowy z UE jako krok "antykonstytucyjny" i "skierowany przeciwko państwu". Atmosfera była rzeczywiście gorąca, a konflikt niewątpliwie spotęgowały pogróżki o zabójstwie prezydenta Tadica.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ O POGRÓŻKACH DLA PREZYDENTA

W którą stronę pójdzie Serbia?

Zdaniem analityków, Serbia jest na rozstaju dróg, a dojście do władzy ultranacjonalistów mogłoby doprowadzić Serbię do oddalenia się od Europy i do zacieśnienia związków z Rosją. W konsekwencji wstrzymana zostałaby współpraca z haskim trybunałem ds. zbrodni w byłej Jugosławii.

Równocześnie z wyborami parlamentarnymi odbywały się wybory komunalne. Szczególne znaczenie ma obsadzenie rad miejskich w głównych ośrodkach kraju: Belgradzie, Niszu i Nowym Sadzie.

Frekwencja na godzinę przed zamknięciem lokali wyniosła 54,2 proc., czyli mniej niż w drugiej turze wyborów prezydenckich 3 lutego, gdy wyniosła ok. 67 proc. - podało Centrum Wolnych Wyborów i Demokracji.

Źródło: PAP, lex.pl