Wybory bez Saakaszwilego. Ustępujący prezydent walczy o polityczne życie


Pomazańcy odchodzącego prezydenta i urzędującego premiera mierzą się w niedzielę w Gruzji w wyborach prezydenckich. Micheil Saakaszwili o prezydenturę walczyć już nie mógł, Bidzina Iwaniszwili – nie chciał.

Ubiegania się o trzecią kadencję zabrania Saakaszwilemu konstytucja. Iwaniszwili prezydenturą nie był zainteresowany, ponieważ Saakaszwili, nie chcąc rozstawać się z władzą, jeszcze w 2010 r. poprawił konstytucję tak, by najważniejszą osobą w państwie czyniła ona premiera, w której to roli widział samego siebie. Przegrał jednak przed rokiem wybory parlamentarne i premierostwo dostało się jego znienawidzonemu wrogowi, Iwaniszwilemu.

Wygodny figurant

W niedzielę o symboliczne, ale pozbawione większego znaczenia stanowisko gruzińskiego prezydenta, walczyć będą ich faworyci. Iwaniszwili osobiście zgłosił do wyborów swojego wicepremiera oraz ministra oświaty i nauki, 44-letniego Giorgiego Margwelaszwilego. Margwelaszwili, doktor nauk filozoficznych i były rektor tbiliskiego Instytutu Spraw Publicznych nie jest nawet politykiem. W wystąpieniach telewizyjnych przed wyborami w 2012 r. popierał utworzoną przez Iwaniszwilego koalicję Gruzińskie Marzenie, a w podzięce otrzymał posady w rządzie. Niemający charyzmy, bazy politycznej, ani politycznych ambicji, a nawet poglądów, jako prezydent będzie przynajmniej na początku jedynie lojalnym wykonawcą poleceń Iwaniszwilego. Właśnie dlatego na swojego faworyta Iwaniszwili wybrał Margwelaszwilego, a nie niezależnego ministra obrony Irakliego Alasanię, nieukrywającego prezydenckich aspiracji. Margwelaszwili cieszy się w Gruzji opinią człowieka poczciwego, miłego i ugodowego. Uważa się go także za polityka, który nie wzbudzi wrogości Rosji, w której studiuje jego córka.

Nowy lider

Poparcie Iwaniszwilego, za którym wciąż opowiada się prawie trzy czwarte Gruzinów, sprawia, że jego protegowany, Margwelaszwili uważany jest za faworyta prezydenckiej elekcji. Sondaże wróżą mu 40-45 proc. głosów. Aby zmobilizować zwolenników, Iwaniszwili grozi, że jeśli Margwelaszwili nie wygra już w pierwszej turze (potrzebna jest do tego ponad połowa głosów), z drugiej się wycofa i Gruzinom zostanie wybór między kandydatem popieranym przez Saakaszwilego a Nino Burdżanadze, uznawaną za faworytkę Rosji. Kandydatem odchodzącego z urzędu Saakaszwilego i jego, odsuniętego przed rokiem od władzy Zjednoczonego Ruchu Narodowego, jest 41-letni Dawid Bakradze, były przewodniczący parlamentu i minister dyplomacji. Mimo młodego wieku to bardzo doświadczony polityk. Nie został namaszczony przez Saakaszwilego, lecz zwyciężył w organizowanych na amerykański wzór partyjnych prawyborach. Bakradze będzie walczył nie tylko o prezydenturę, ale także o przetrwanie swej partii, która po prawie dekadzie rządów Saakaszwilego wypadła z łask Gruzinów i została odsunięta od władzy. Bolesna porażka w wyborach prezydenckich grozi narodowcom zepchnięciem na polityczny margines.

Walka o drugie miejsce

Stanie się tak nie tylko, jeśli Bakradze nie wygra wyborów, ale nawet jeśli nie zajmie w nich drugiego miejsca, lecz ustąpi 48-letniej Nino Burdżanadze. Przed dziesięcioma laty należała ona wraz z Saakaszwilim i nieżyjącym już Zurabem Żwanią do triumwiratu przewodzącego ulicznej rewolucji róż, a przy rozdziale stanowisk w państwie została przewodniczącą parlamentu i pełniła ten urząd aż do 2008 roku. Potem drogi Burdżanadze i Saakaszwilego szybko się rozeszły. Gruzinka zarzucała prezydentowi autokratyzm i polityczne awanturnictwo. On natomiast zarzucał Burdżanadze, wywodzącej się z rodziny komunistycznych dygnitarzy i żony bogacza, który zbił majątek w Rosji, że pełni w Gruzji rolę rosyjskiego konia trojańskiego. Startując w wyborach, Burdżanadze występuje w roli pierwszego od lat gruzińskiego polityka otwarcie opowiadającego się za sojuszem Gruzji z Rosją. Zapowiada też, że jako prezydent rozprawi się z Saakaszwilim i postawi go przed sądem. Iwaniszwili, który marzy, by ostatecznie pognębić Saakaszwilego, trzyma kciuki za Burdżanadze. Drugie miejsce w wyborach daje bowiem status przywódcy opozycji, trzecie zaś spycha w polityczną otchłań.

W sumie w wyborach startuje 23 kandydatów.

Autor: mk//gak / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: