Cztery dni po wyborach, w zamieszkach giną ludzie. "Nie chcemy być posiłkiem dla lwów"


Przywódca opozycji w Zimbabwe Nelson Chamisa oświadczył w czwartek, że to on zwyciężył w poniedziałkowych wyborach prezydenckich. Ocenił, że gdyby wygrał urzędujący szef państwa Emmerson Mnangagwa, komisja wyborcza już ogłosiłaby wyniki głosowania. Międzynarodowi obserwatorzy zaapelowali o jak najszybsze podanie rezultatów do wiadomości publicznej, by uniknąć dalszego rozlewu krwi. W środę na ulicach Harare zginęło sześć osób.

W swoim pierwszym publicznym wystąpieniu od wyborów Nelson Chamisa w Harare zaapelował do swoich zwolenników, by zachowali spokój i czekali na "wielkie świętowanie" jego zwycięstwa. Zastrzegł, że nie może podać konkretnych liczb, bo byłoby to niezgodne z prawem.

Chamisa: pan Mnangagwa wie, że przegrał

- Pan Mnangagwa zdaje sobie sprawę, że przegrał te wybory. Gdyby je wygrał, wyniki zostałyby ogłoszone już dawno. Oni próbują jednak fałszować liczby na rzecz fikcyjnych i błędnych wyników. My znamy wyniki - oświadczył Chamisa.

Zakwestionował niezależność krajowego sądownictwa i powiedział, że wolałby nie dochodzić swego w sądzie. - Kiedy idzie się do sądu, wchodzi się do jaskini lwa. My nie zamierzamy być posiłkiem dla lwów, więc jesteśmy bardzo ostrożni - dodał. W środę przywódca opozycyjnego Ruchu na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC) oskarżył rządzący Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe - Front Patriotyczny (ZANU-PF) o fałszerstwa wyborcze, nie przedstawił jednak dowodów.

Apel o ogłoszenie wyników wyborów

Międzynarodowi obserwatorzy zaapelowali do krajowej komisji wyborczej o jak najszybsze podanie rezultatów wyborów do wiadomości publicznej, by uniknąć dalszego rozlewu krwi. W starciach, które wybuchły w środę między zwolennikami opozycji a siłami bezpieczeństwa w Harare, zginęło sześć osób - poinformowała policja w czwartek. Opozycja, część obserwatorów i obrońcy praw człowieka potępili nadmierne użycie siły przez władze.

Rzeczniczka policji Charity Charamba przekazała, że sytuacja w kraju, a szczególnie w stolicy, pozostaje napięta i wsparcie jest nadal potrzebne do zapewnienia bezpieczeństwa. Komisja wyborcza zapowiedziała, że zacznie ogłaszać wyniki w czwartek o godz. 22. Z przekazanych przez nią w środę niepełnych danych wynika, że większość w parlamencie zdobył rządzący ZANU-PF.

Zatrzymania i konfiskaty

Wcześniej w czwartek policja ogrodziła siedzibę MDC w Harare, a wojsko usunęło przechodniów z ulic mimo apeli zagranicznych rządów i organizacji międzynarodowych do politycznych przywódców w Zimbabwe o spokój i opanowanie. Według Reutera policjanci następnie weszli do siedziby MDC i zatrzymali 16 osób. - Policja weszła z nakazem aresztowania i konfiskaty, twierdząc, że są tu komputery i inne wywrotowe materiały - powiedział prawnik MDC Denford Halimani. Jak dodał, ostatecznie niczego nie zarekwirowano. - Może chcieli nas nastraszyć - ocenił. Również w czwartek agencja Associated Press poinformowała, że zgodnie z wydanym dzień wcześniej nakazem przeszukania, do którego miała wgląd, policja prowadzi dochodzenie przeciw Chamisie i kilku innym osobom, w tym przeciw opozycyjnemu politykowi Tendaiowi Bitiemu, za domniemane podżeganie do przemocy i "posiadanie niebezpiecznej broni". Poniedziałkowe wybory prezydenckie i parlamentarne były pierwszymi w Zimbabwe, odkąd jesienią zeszłego roku od władzy odsunięty został wieloletni dyktator Robert Mugabe.

Autor: rzw\kwoj / Źródło: PAP