"Muzułmanie, terroryści", "jesteśmy u siebie". Kilkunastu zatrzymanych w Brukseli

Aktualizacja:
Incydenty z udziałem belgijskich nacjonalistów
Incydenty z udziałem belgijskich nacjonalistów
tvn24
W Brukseli doszło do incydentów z udziałem skrajnej prawicytvn24

Zaplanowany na niedzielę w Brukseli marsz "Nie dla strachu" został odwołany. Na miejscu, gdzie miała się odbyć demonstracja, doszło jednak do incydentów. Na głównym placu miasta pojawiła się grupa agresywnych manifestantów, którzy wykrzykiwali antymuzułmańskie hasła i odpalili race. Belgijska policja zatrzymała kilkanaście osób.

- Bezpieczeństwo naszych obywateli jest absolutnych priorytetem - mówił, informując o odwołaniu marszu "Nie dla strachu" jego organizator Emmanuel Foulon. - Całkowicie zgadzam się z prośbą władz o odłożenie tego planu na późniejszy termin. My z kolei prosimy o obywateli, by nie przybywali do Brukseli w niedzielę - dodał.

Burmistrz Brukseli Yvan Mayeur oraz minister spraw wewnętrznych Jan Jambom wcześniej zwrócili się do organizatorów z prośbą o przełożenie zaplanowanego na niedzielę w Brukseli marszu "Nie dla strachu".

- Biorąc pod uwagę poziom bezpieczeństwa, możliwości policji, minister spraw wewnętrznych i burmistrz proszą o przełożenie jutrzejszego zgromadzenia - napisał burmistrz na Twitterze.

Incydenty na głównym placu miasta

Jak donosił reporter TVN24 na placu, gdzie miał odbyć się marsz doszło jednak do incydentów. Grupa ludzi, która przyszła złożyć hołd ofiarom ataków terrorystycznych, została zepchnięta przez przedstawicieli grup nacjonalistycznych.

Setki, głównie zamaskowanych, ubranych na czarno mężczyzn odpalały race. Wznosili okrzyki: "Muzułmanie, terroryści", "Jesteśmy u siebie", etc. Na jednym z transparentów napisano: "Zjednoczeni przeciwko Państwu Islamskiemu". Doszło do konfrontacji obu grup. Przekrzykiwano się na hasła i poglądy, kilka osób próbowało wyrwać prawicowcom transparent. Wiele osób uciekło, bojąc się o swoje bezpieczeństwo. Słychać było granaty hukowe, ze strony agresywnych manifestantów leciały butelki i puszki.

BBC podaje, że policja interweniowała, gdyż niektórzy demonstranci zaczepiali muzułmanki w tłumie i wykonywali gesty hitlerowskiego pozdrowienia. Agencja AFP pisze z kolei. że ubrani na czarno nacjonaliści wykrzykiwali "jesteśmy chuliganami", określali się mianem "prawdziwych Belgów". Policja użyła armatek wodnych,wobec demonstrantów, którzy obrzucali siły bezpieczeństwa koktajlami Mołotowa.

AFP podaje, że demonstrantów było ok. 200, a dziennik "Derniere Heure", że chodziło o ok. 450 kibiców, którzy przyjechali po południu z miasta Vilvoorde, na północy kraju.

Około godz. 15.30 policja przy użyciu polewaczek rozpędziła agresywnych demonstrantów. Policyjną akcję inni obecni na placu przywitali oklaskami.

Belgijska policja zatrzymała po niedzielnych awanturach kilkanaście osób.

W Brukseli doszło do incydentów z udziałem skrajnej prawicy
W Brukseli doszło do incydentów z udziałem skrajnej prawicy

"Bandziory przyjechały prowokować ludzi"

Premier Belgii Charles Michel potępił demonstrację nacjonalistów. - To, że protestujący zakłócili czas kontemplacji przy Giełdzie, jest wysoce niestosowne. Zdecydowanie potępiam te niepokoje - oświadczył. Burmistrz Brukseli Yvan Mayeur powiedział, że jest zbulwersowany tym, co się stało, "tym, że te bandziory tu przyjechały, by prowokować ludzi w miejscu pamięci".

Celem elektrownia?

W sobotę belgijski dziennik "La Derniere Heure" (DH) poinformował, że ochroniarz, który pracował w elektrowni atomowej w Belgii, dwa dni po zamachach w Brukseli został zamordowany, a jego przepustka zaginęła.

Według gazety przepustkę dezaktywowano natychmiast po odkryciu morderstwa. Strażnik został zastrzelony w rejonie Charleroi, w środkowej części kraju. Policja odmówiła komentarza, powołując się na dobro toczącego się dochodzenia. W Belgii informacja ta niewątpliwie podsyci obawy przed możliwym przejęciem przez islamistów materiału rozszczepialnego lub planowaniem przed nich ataku na elektrownię atomową - zauważa Reuters. Agencja przypomina, że pod koniec ubiegłego roku służby, prowadząc dochodzenie w sprawie islamistycznych zamachów w Paryżu (w listopadzie - red.), trafiły na nagranie świadczące o tym, że śledzone były ruchy dyrektora belgijskiego programu badań jądrowych. Na trwającym kilka godzin nagraniu widać było m.in. drzwi jego domu w północnej Belgii.

Ofiary

Przypomnijmy, że w dokonanych we wtorek samobójczych zamachach bombowych na pociąg metra w Brukseli i tamtejszy port lotniczy zginęło co najmniej 31 osób, w tym trzej terroryści. Do soboty zidentyfikowano zwłoki 24 zabitych. Ponad 300 osób zostało rannych, w szpitalach przebywa nadal około stu z nich, w tym 62 na oddziałach intensywnej terapii.

Autor: mb,tmw/kk,rzw / Źródło: Reuters, PAP, TVN24

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Tagi:
Raporty: