Uniknął śmierci w Bostonie i Paryżu, w Brukseli został ranny. "Było blisko"

Mason WellsAP/EAST NEWS

19-letni mormoński misjonarz z Utah cudem przeżył wtorkowy zamach na lotnisku Zaventem. Nie jest to jednak pierwszy raz, kiedy los się do niego uśmiechnął. Mason Wells był również świadkiem ataku terrorystycznego w Bostonie i przebywał w Paryżu w czasie listopadowego uderzenia dżihadystów. - Jestem szczęściarzem - podkreśla w piątek w rozmowach z amerykańskimi mediami.

Na początku tygodnia Brukseli doszło do zamachów terrorystycznych, w których zginęło 31 osób, a ponad 300 zostało rannych. Jedną z poszkodowanych osób jest Mason Wells, mormoński misjonarz z Utah. Jego historia obiegła światowe media po tym, gdy okazało się, że 19-latek nie po raz pierwszy może mówić o ogromnym szczęściu.

15 kwietnia 2013 r. kibicował matce, która brała udział w maratonie bostońskim. Wraz z ojcem siedział na trybunach. W trakcie imprezy bracia Tamerlan i Dżochar Carnajewowie zdetonowali ładunki wybuchowe. Zginęły wtedy trzy osoby, a 264 zostały ranne. Wellsowi nic się nie stało. Jego rodzice twierdzą, że to właśnie wtedy chłopak podjął decyzję, że chce krzewić swoją wiarę poza granicami kraju.

Drugi raz los uśmiechnął się do Wellsa w czasie listopadowych zamachów w Paryżu. Misjonarz przebywał wtedy w stolicy Francji, jednak nie był w pobliżu żadnego z miejsc, w których doszło do ataków.

We wtorek Amerykanin znajdował się na lotnisku Zaventem w Brukseli. Wraz z kilkoma innymi mormońskimi misjonarzami odprowadzał znajomą. Znajdował się kilka metrów od miejsca, w którym zdetonowano pierwszą z dwóch bomb. Udało mu się przeżyć, odniósł jednak obrażenia i trafił do belgijskiego szpitala, gdzie wciąż dochodzi do siebie. Ma zerwane ścięgno Achillesa, rany po odłamkach, oparzenia drugiego i trzeciego stopnia na rękach i twarzy.

"Było naprawdę blisko"

W piątek udzielił kilku wywiadów w amerykańskich mediach. Jak opisuje, w chwili wybuchu stał przy punkcie odpraw. - Zobaczyłem przed sobą ogień. Był także na ziemi, niedaleko moich stóp - relacjonuje.

- Było naprawdę blisko. Jestem szczęściarzem - przyznaje.

- Pamiętam, jak podnoszono mnie z podłogi. Czułem uderzenia ciepła i zimna po prawej stronie ciała, oparzenia - opisuje. Jak mówi, przez cały czas był przytomny.

Wells twierdzi, że trudne doświadczenia utwierdziły go w wierze. - Wiara to całe moje życie. Utrzymała mnie przy życiu i wzmacnia się nawet przez wydarzenia takie jak te - mówi.

- Rodzice zawsze powtarzali mi, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Ja nie wiem jeszcze, dlaczego byłem w tych wszystkich miejscach. Wniosek może być taki, że plan, który ma dla nas Bóg, jest większy niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić - wyjaśnia.

Ataki w Brukseli

Wtorkowy zamach na lotnisku Zaventem był jednym z dwóch ataków, do którego doszło tego dnia w Brukseli. Drugie uderzenie miało miejsce na stacji metra znajdującej się w pobliżu siedzib unijnych instytucji. Do zamachów przyznało się tzw. Państwo Islamskie.

Autor: kg/ja / Źródło: Time, ABC News

Źródło zdjęcia głównego: AP/EAST NEWS

Raporty: