Zamachowcy spokojnie odjechali


Wielka fala krytyki spadła na pakistańskie władze po wtorkowym zamachu na drużynę krykieta ze Sri Lanki. Krytycy oskarżają policję, że nie postarały się o wystarczającą ochronę dla sportowców, a śledztwo, które ma wykryć sprawców, pełne jest błędów.

Argumentem wspierającym krytyków jest nagranie z kamer przemysłowych, które ujawniła pakistańska telewizja Geo News. Widać na nich, jak po ataku, w którym w Lahore zginęło sześciu eskortujących krykiecistów policjantów i dwóch cywilów, zamachowcy niespiesznym krokiem idą jedną z bocznych uliczek prowadzących od ronda, gdzie uderzyli.

Na nagraniu kilku mężczyzn idzie spokojnie, prawdopodobnie wymieniając uwagi na temat ostatnich wydarzeń. Potem kilku wsiada na motocykle, które specjalnie po nich przyjechały i odjeżdżają. Inna grupka, przez nikogo nie niepokojona, wchodzi spokojnie do budynku.

Policyjne braki w śledztwie

Pakistańskie władze do tej pory nie wiedzą, kto stoi za zamachem na krykiecistów. W środę dokonały jednak - po zapowiedzi prezydenta Asifa Aliego Zardariego, że sprawców dosięgną "żelazne pięści" władzy - kilku zatrzymań.

Szef policji w Lahore Haji Habibur Rehman zaznaczył od razu, że wśród zatrzymanych nie ma ani jednej osoby z grupy napastników, która dokonała ataku.

Braki w śledztwie obnażyła telewizja CNN. Jej reporter, robiąc reportaż o zamachu, znalazł niezabezpieczone przez policję ślady po napastnikach, przede wszystkim wystrzelone pociski, które utkwiły w okolicznych budynkach. Pakistańczycy nie zatroszczyli się o ich zbadanie.

Źródło: Reuters, PAP, CNN