"Nie mogą się nadziwić, jak mogłem przejechać przez góry rowerem"

Marcin Gienieczko pokonał prawie 700 km na rowerze przez Andy
Marcin Gienieczko pokonał prawie 700 km na rowerze przez Andy
TVN24.pl | Energa Solo Amazon Expedition
Zakończył się rowerowy etap Energa Solo Amazon ExpeditionTVN24.pl | Energa Solo Amazon Expedition

Pierwszy etap wyprawy Energa Solo Amazon Expedition został zakończony sukcesem 29 maja nad dopływem Amazonki. Polski podróżnik, Marcin Gienieczko w 13 dni pokonał dystans prawie 700 km przejeżdżając od Pacyfiku po rzekę Apurimac na rowerze.

- Około 12.30 lokalnego czasu 29 maja dotarłem do rzeki, przejeżdżając na rowerze przez góry Andy (na wysokości powyżej 4000 m. n.p.m). Pokonałem odcinek liczący 677 km mierząc się z trasą, na której pętle były trudniejsze niż te w Tour de France i Giro d'Italia - opowiadał Marcin Gienieczko, który o własnych siłach próbuje przemierzyć 7 tys. kilometrów, podróżując od zachodniego do wschodniego wybrzeża Ameryki Południowej, od Pacyfiku do Atlantyku, pokonując Andy i przepływając w canoe największą rzekę świata, Amazonkę.

Wyzwanie i sukces

- Zakończony przeze mnie etap rowerowy był czysto sportowy. Osiągnąłem założony cel - podkreślił Gienieczko. - Jeżeli to byłaby jazda turystyczna to podziwiałbym widoki Peru i nie spinał się tak bardzo - wyjaśniał. - Ale ten projekt to nie przejażdżka krajoznawcza - zaznaczył. - Liczy się ostre sportowe napieranie dzień w dzień, tylko to mnie interesuje - dodał.

- Ten etap zrobiłem z dwóch powodów: dla sportowej ambicji oraz by zrealizować trawers Ameryki Południowej o własnych siłach, od Pacyfiku po Atlantyk - wyjaśniał podróżnik. - Spędziłem cztery noce na wysokości powyżej 4000 m n.p.m, wjeżdżając rowerem na przełęcz Apacheta znajdującą się na 4750 m - relacjonował Gienieczko.

Wodospad potu

Podróżnik przyznał, że szczególnie trudny był przejazd przez dżunglę był ze względu na panującą w niej duchotę.

- Pot lał się strumieniami i z rąk i z głowy - przyznał. Świetnie poradził sobie także rower "Unibike". - Sprawdził się pod każdym względem, zwłaszcza na szutrze, kiedy zjeżdżałem do dżungli. Wszyscy się śmiali, jak rower Polaka może wytrzymać na tutejszych drogach - powiedział Gienieczko.

- Łańcuch strzelał już na podjazdach. Zjazd z dżungli był bardzo ciężki, prowadził przez duże błota, kałuże wody. Koła oklejały się od błota - wspominał podróżnik. - Nie powiem: ciężko było. Ale spędzanie dzień w dzień po 9 godzin na rowerze nie mogło być łatwe - dodał podróżnik.

Drobne komplikacje

Pierwszy etap wyprawy Energa Solo Amazon Expedition nie obył się jednak bez problemów. W górach złapała polskiego podróżnika delikatna "soroche", czyli choroba wysokogórska, przez którą czuł się osłabiony.

- Spędziłem trzy dni w Ayacucho - przyznał. - Bardzo mnie bolała głowa, bo zjechałem z wysokości 4300 metrów z prędkością 50 km/h - wyjaśnił, dodając, że szybki zjazd nie był najlepszym rozwiązaniem. - Przez dwa dni głowa bolała mnie tak mocno, że ledwo chodziłem - przyznał Gienieczko.

Ostatni długi dzień

Ostatni dzień etapu rowerowego był szczególnie długi. Marcin wstał wcześniej niż zazwyczaj i wyruszył jeszcze w nocy. Poprzednią noc spał w lepiance u poznanych w Qano ludzi. 29 maja około godziny 12.30 czasu lokalnego polski podróżnik dojechał do San Francisco.

- Wszyscy miejscowi nie mogą się nadziwić, jak mogłem przejechać przez góry rowerem - przyznał. - A ja po prostu normalnie jechałem - przyznał z uśmiechem Gienieczko.

Wszyscy w komplecie

Tego samego dnia, którego Gienieczko dotarł do San Francisco/Kimbiri (tj. 29 maja 2015 r.) do Tambo zostało przywiezione jego canoe.

Do miasteczka przyjechał także Gadiel Sanchez Rivera, który będzie towarzyszył polskiemu podróżnikowi w podróży do Atalaya. Dotrzyma mu towarzystwa w pokonaniu najniebezpieczniejszego etapu spływu, czyli pokonywaniu "strefy narco" zwanej czerwoną strefą. Tym samym w niedzielę 31 maja rozpoczął się drugi etap wyprawy Energa Solo Amazon Expedition – spływ canoe.

"Prawdziwy poszukiwacz przygód"

- Gadiele Sanchez Rivera jako pierwszy człowiek na świecie przeszedł pieszo wzdłuż brzegów Amazonki i opłynął kajakiem jezioro Titicaca. To prawdziwy poszukiwacz przygód, mocny człowiek - zachwalał swojego towarzysza Gienieczko.

- Czerwiec to będzie najniebezpieczniejszy czas mojego życia - nie kryje obaw podróżnik. - Będę przemierzał strefę handlu kokainą, zwaną tutaj red zona lub po prostu "narco". Ale zagrożeń nie brak także ze strony natury. - Rzeka Apurimac, która napędza cały system rzeczny Amazonki, ma podwyższony stan wody, choć zaczęło się lato i poziom powinien opadać - wyjaśniał Gienieczko.

Niebezpieczne wyzwanie

Pływanie canoe po takich rzekach to duże wyzwanie. Po Amazonce pływano już w kajaku, pontonem, ale canoe - nie. - Zamierzam to zrobić jako pierwszy człowiek, co pozwoliło Guinnessowi zakwalifikować moją wyprawę w kategorii rekordów - wyjaśniał.

Obciążenie psychiczne

Gienieczko od Atalaya, gdzie rzeka Urubamba łączy się z Tambo i powstaje Ukajali, do Atlantyku będzie spływał solo.

- Jak będzie? Zobaczymy. Na pewno nie będzie łatwo - przyznaje. - To będzie duże wyzwanie, najważniejsze będzie to nie popełnić błędu - tłumaczył. - Będę musiał uważać na potężne wiry, które mogą wciągnąć canoe - wyjaśniał.

- Za Atalaya będę płynął koło wioski, w której zamordowano polskich kajakarzy, co jest dużym obciążeniem psychicznym - przyznał podróżnik. - Cały czas myślę o tych przypadkach, gdy ludzie zginęli. Będzie bardzo ciężko, bo Indianie Ashaninka nie są zadowoleni z mojej obecności - dodał. - Czerwiec będzie najbardziej stresującym miesiącem mojego życia - podkreślił.

"Aby napierać do przodu"

- Ostatniego dnia etapu rowerowego, zjeżdżając do dżungli jechałem w temperaturze ponad 30 stopni Celsjusza - wspominał. - Na rzece będzie większa "lampa", ale to nie ma znaczenia - dodał. - Najważniejsze jest dla mnie, aby napierać do przodu - podkreślił. - Na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Wiem, że przygody nie sposób zaplanować. Zobaczymy co los przyniesie - przyznał.

"Z głową i sercem"

Przed rozpoczęciem kolejnego etapu wyprawy Energa Solo Amazon Expedition Gienieczko spotkał się z miejscowym burmistrzem oraz oficerami Marynarki Wojennej Peru aby zwiększyć bezpieczeństwo na rzece. - Napieramy dalej, ale z głową i sercem - kwituje Gienieczko. Ze względów bezpieczeństwa powiadomiono służby konsularne Polskiej Ambasady w Limie w osobie vice-konsula Konrada Kiedrzyńskiego oraz policję w San Francisco.

Podziękowania

- Korzystając z okazji chcę podziękować Jakubowi Obarze za pomoc logistyczną w trakcie etapu rowerowego - podkreślił Gienieczko. - Chcę również bardzo podziękować mojemu największemu sponsorowi mentalnemu i psychicznemu: mojej żonie Ali, która mnie wspiera i daje mi siłę. Tylko dzięki niej wierzę, że w spokoju mogę osiągnąć cel - podkreślił podróżnik. - Jesteś największą podporą naszego projektu - przyznał.

Też możesz pomóc!

Podróżnik Marcin Gienieczko dzięki wyprawie Energa Solo Amazon Expedition chce zebrać pieniądze dla dzieci z Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci.

- Kochani: wspierajcie dzieci, bo każdy z was może to zrobić. Nie lekceważcie ludzi w potrzebie, zwłaszcza dzieci. Wystarczy wpłacić 30-40 zł - zachęca nieustannie podróżnik. Za każdy pokonany przez Gienieczkę kilometr zainteresowani mogą wpłacić pieniądze na Pomorskie Hospicjum dla Dzieci.

Śledź na bieżąco!

Postępy Marcina Gienieczki krok po kroku można śledzić w internecie, na podstawie zapisów GPS, relacji na blogu i na fanpage’u na Facebooku oraz w transmisjach w radiu Kolor w każdą sobotę i w programie TVN24 "Wstajesz i weekend".

Więcej o wyprawie Energa Solo Amazon Expedition na stronach:

TVN24.pl www.gienieczko.pl www.soloamazon.info https://www.facebook.com/SoloAmazonExpedition https://twitter.com/MGienieczko Obserwuj wyprawę krok po kroku

Autor: M. Bohdanowicz (m.bohdanowicz@tvn.pl) | Energa Solo Amazon Expedition

Źródło zdjęcia głównego: Energa Solo Amazon Expedition | Energa Solo Amazon Expedition

Raporty: