Zaginiony jacht Polaków został odnaleziony. Kobieta na pokładzie tankowca

Aktualizacja:
[object Object]
Trwają poszukiwania Polaków, którzy zaginęli na Atlantyku TVN 24
wideo 2/6

Jacht polskich żeglarzy został odnaleziony na południe od Barbadosu. Jak poinformowała w niedzielę wieczorem ich rodzina, zaginiona kobieta znalazła się już na pokładzie tankowca. Nadal są czynione starania, aby ustalić pozycję jej męża. O zaginięciu małżeństwa jako pierwsza zaalarmowała redakcję Kontaktu 24 córka pary.

PIERWSZĄ INFORMACJĘ OTRZYMALIŚMY NA KONTAKT 24.

Polacy zaginęli w trakcie samotnego rejsu dookoła świata. 74-letni mężczyzna i 67-letnia kobieta wypłynęli z Madery na Barbados na początku listopada. O zaginięciu żeglarzy Elżbiety i Stanisława Dąbrownych zaalarmowała ich córka Hanna. Jak opowiadała, w poniedziałek polska para była około 1000 kilometrów od Barbadosu i wtedy zaczęły się problemy z łącznością przez telefon satelitarny.

- W telefonie trzeszczało. Jednak tata krzyczał, że wszystko jest w porządku – mówiła pani Hanna Dąbrowna-Kocan.

Jak się później okazało jej ojciec wypadł z jachtu we wtorek. Miał krzyczeć, by żona zawróciła, ale ta nie potrafiła tego zrobić. Wyrzuciła mężowi koło ratunkowe. Nie miała jednak pewności, czy udało mu się je złapać. Potem dryfowała jachtem i szukała pomocy.

Mama cała, szukają taty

- Mama jest cała i zdrowa. Została zabrana przez tankowiec, który płynie do Brazylii. Będziemy organizować, by ją stamtąd zabrać - przekazała w niedzielę późnym wieczorem w "Dzień po dniu" Hanna Dąbrowna-Kocan. - Podczas telekonferencji z moją mamą ratownicy próbują ustalić jak najwięcej faktów z wtorku wieczorem, kiedy mój ojciec wypadł za burtę. Bardzo dokładna informacja o tym, gdzie znajduje się mój ojciec jest na jachcie, na mapie elektronicznej, którą moja mama tylko częściowo potrafiła odczytać - wyjaśniła.

Po odnalezieniu 67-letniej kobiety są prowadzone poszukiwania jej męża.

- Na razie jacht dryfuje mówi Hanna Dąbrowna-Kocan. - Służby ratownicze zdając sobie sprawę, że tam jest cenna informacja o pozycji mojego ojca i płyną w kierunku jednostki. Jak mi obiecał ratownik z Martyniki, oni go dogonią, przejmą i zaprowadzą w bezpieczne miejsce. Wtedy będą mogli przeczytać pozycję mojego ojca, z momentu, kiedy wypadł za burtę. Jest kilka jachtów w tym obszarze i jak tylko dostaną dokładne namiary, mogą zacząć go szukać. Od wtorku on dryfował, ale na pewno nie znalazł się w dużej odległości. Ojciec miał koło ratunkowe i kawałek materiału rzuconego przez mamę, więc jest duża szansa, że miał się czego przyczepić i na czym położyć. Jeśli Francuzi zdecydowali się go szukać, to znaczy, że widzą szansę w tym, że on żyje - ocenia córka zaginionego.

"Wszystko przebiega źle" i cisza

Ostatni kontakt z rodzicami przed ich zaginięciem miała siostra pani Hanny - Agnieszka w czwartek. – To było dziwne, bo z telefonu satelitarnego zawsze dzwonił ojciec. Tym razem była to matka. Siostra powiedziała, że krzyczała i prosiła o pomoc. Dodała, że wszystko przebiega źle – relacjonowała. - Rozmowa trwała 15 sekund. Od tej pory słuch po rodzicach zaginął - dodała.

W piątek rodzina postanowiła zareagować. Zgłosiła się o pomoc do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które przekierowało bliskich bezpośrednio do konsula w Wenezueli. Rodzina zaalarmowała także służby wojskowej w Wielkiej Brytanii, który miały podjąć akcję, ale - jak relacjonowała pani Hanna - po kilku godzinach przekazały sprawę służbom francuskim.

- Żołnierze stacjonują na Martynice. Poinformowali nas, że udało im się namierzyć dokładne miejsce ostatniego logowania telefonu satelitarnego rodziców – powiedziała kobieta.

Utrudnione poszukiwania

"Potwierdzamy, że trwają poszukiwania jachtu z polską załogą zaginionego na terytorium nadzorowanym przez Żandarmerię na Martynice" - poinformowało wówczas Ministerstwo Spraw Zagranicznych w komunikacie przesłanym do redakcji Kontaktu 24.

Resort zapewniał również, że polskie służby konsularne są w kontakcie z instytucjami na Martynice i Barbadosie, które brały udział w akcji, a także z rodziną poszukiwanych żeglarzy.

"Nasze służby zadeklarowały wszelką niezbędną pomoc ze strony władz polskich. O akcji poszukiwawczej powiadomione zostały ponadto służby przybrzeżne wysp regionu oraz jednostki pływające należące do Francji, Wielkiej Brytanii i Holandii.‎ Czynności poszukiwawcze utrudnia znaczna odległość od brzegów Barbadosu – około 300 mil morskich i Martyniki – około 600 mil morskich" - dodało ministerstwo.

"Ojca nie ma na pokładzie"

W niedzielę żeglarce udało się dodzwonić do córki. - Była bardzo roztrzęsiona. Powiedziała tylko, że ojca nie ma na pokładzie. Odczytała pozycję GPS, ale nie potrafiła wskazać minut geograficznych - opowiadała nam kobieta. Córka przekazała informacje służbom, także francuskim.

Ratownicy zdołali odnaleźć kobietę. Trwają poszukiwania jej męża.

Polacy płynęli na Barbados Google Maps

Autor: kz,bkol/eŁKa//ank/dasz / Źródło: Kontakt 24

Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24 | fot. archiwum prywatne rodziny