Tajemnicza śmierć, anonimowy list i powiązania z Rosją. "Mamy tego faceta, ale nic nie mówi"

[object Object]
Czeczen został zamordowany w parku Tiergarten w sercu Berlina Google Earth
wideo 2/15

Policja w Berlinie nie może ustalić tożsamości osoby, która w sierpniu w centrum niemieckiej stolicy zastrzeliła gruzińskiego Czeczena - pisze "New York Times". O pomoc w sprawie zwrócono się do Rosji, jednak do tej pory nie otrzymano odpowiedzi. - Mamy tego faceta, ale nic nie mówi, a Rosja nie pomaga - powiedział poseł CDU Patrick Sensburg.

Do morderstwa doszło 23 sierpnia w parku Tiergarten w sercu Berlina. Czeczeński bojownik Zelimchan Changoszwili został zaatakowany, kiedy szedł do meczetu. Do mężczyzny podjechał ktoś na rowerze i wystrzelił z pistoletu Glock. Świadkowie twierdzą, że najpierw napastnik strzelił w plecy, a następnie oddał strzał kontrolny w głowę ofiary. Zabójca od razu zaczął zacierać po sobie ślady: zdjął perukę, rower i pistolet wyrzucił do rzeki Szprewy. Następnie próbował uciec na przygotowanym zawczasu skuterze. Zdarzenie zgłosiła na policję dwójka świadków. Po krótkim czasie mężczyznę ujęto, a z rzeki wyłowiono rower i broń.

Domniemany zabójca - według "NYT" - przyleciał z Moskwy do Paryża 17 sierpnia, posługując się dokumentami wydanymi na nazwisko Wadim Andriejewicz Sokołow, ale śledczy uważają, że może to być fałszywa tożsamość. Mężczyzna spędził we francuskiej stolicy jedną lub dwie noce, a następnie poleciał do Warszawy, gdzie zarezerwował pięć noclegów w hotelu - pisze gazeta. Jednak już po trzech nocach, w przeddzień morderstwa, wyjechał do Berlina, zostawiając swój telefon komórkowy i walizkę z ubraniami. Śledczy podejrzewają, że mężczyzna chciał wrócić do Warszawy w ciągu 48 godzin, a następnie wyjechać do Moskwy.

Anonimowy list i ślady w Rosji

Kilka dni po zabójstwie do niemieckich śledczych przyszedł anonimowy e-mail, napisany - według "NYT" - "słabym angielskim". W wiadomości zasugerowano, że zatrzymany w Berlinie mężczyzna to osoba skazana w Rosji za zabójstwo, zwolniona z więzienia w zamian za dokonanie morderstwa w niemieckiej stolicy. Przekazano, że jego prawdziwe imię i nazwisko to Władimir Aleksiejewicz Stiepanow.

Niemieckie władze obawiają się jednak, że e-mail może być mistyfikacją i zachowują ostrożność, by nie wpaść w pułapkę, która mogła być zastawiona przez Rosję lub kogoś innego w celu rozpowszechniania dezinformacji - pisze "NYT".

Anonimowy nadawca wiadomości utrzymuje, że podejrzany odbywał karę w kolonii IK-11 w mieście Bor w obwodzie niżnonowogrodzkim. "New York Times" podaje, powołując się na doniesienia medialne, że do tej kolonii karnej trafiają byli przedstawiciele organów ścigania i oficerowie wywiadu skazani za poważne przestępstwa.

"NYT" dotarł do informacji, że Stiepanow to były wysokiej rangi przedstawiciel policji w Petersburgu. Z dokumentacji sądowej wynika, że wykorzystywał on swoją pozycję do tego, by udzielać ochrony i wsparcia logistycznego grupie przestępczej, która w Rosji dokonała serii zabójstw na zlecenie.

"Mamy tego faceta, ale nic nie mówi, a Rosja nie pomaga"

Niemieccy śledczy, z którymi rozmawiał "NYT", podkreślają, że nie są pewni co do tego, iż mężczyzna, który znajduje się w więzieniu, to były petersburski policjant. W związku z tym niemiecka strona zwróciła się do strony rosyjskiej z prośbą o weryfikację informacji o tym, czy Stiepanow jest wciąż w danej kolonii karnej i czy jego akta zgadzają się z aktami podejrzanego. Do tej pory strona rosyjska nie odpowiedziała na tę prośbę. Moskwa zaprzecza jakimkolwiek powiązaniom z podejrzanym z Berlina.

Dziennik informuje, że podejrzany nie chce z nikim rozmawiać, a do tej pory spotkał się jedynie z przedstawicielami ambasady Rosji. - Mamy tego faceta, ale nic nie mówi, a Rosja nie pomaga, więc tkwimy w tej tajemnicy - powiedział poseł CDU Patrick Sensburg, zasiadający w parlamentarnej komisji ds. służb specjalnych. - Rosja powinna chcieć pomóc, jeśli nie jest zamieszana. To, że unikają odpowiedzi, bez wątpienia wygląda podejrzanie - dodał.

Policja udostępniła zdjęcie zatrzymanego. Dziennikarze amerykańskiego dziennika po przeanalizowaniu baz zdjęć dotarli do dwóch fotografii, na których najprawdopodobniej jest Stiepanow. Zdjęcia przekazano policjantowi, który zajmuje się rozpoznawaniem twarzy. Po porównaniu tych fotografii z obecnymi zdjęciami podejrzanego z Berlina, wyraził on niemal całkowitą pewność, że to ta sama osoba.

Tymczasem w czwartek petersburski portal Fontanka podał, że Sitepanow, były policjant, przebywa w więzieniu w Rosji. Nie podano źródła tej informacji. Portal zamieścił także zdjęcie, które, jak wskazano, przedstawia Stiepanowa. "NYT" ocenia, że osoba na zdjęciu nie wygląda jak podejrzany z Berlina.

Śmierć byłego bojownika

Zelimchan Changoszwili uczestniczył w drugiej wojnie czeczeńskiej (1999-2009) po stronie czeczeńskich separatystów. W latach 2001-2005 był jednym z dowódców polowych. W Rosji został w 2002 roku oskarżony o terroryzm i wysłano za nim międzynarodowy list gończy. W 2015 roku w stolicy Gruzji, Tbilisi, próbowano go zabić. Po tym zdarzeniu Changoszwili wraz z rodziną wyjechał na Ukrainę, a następnie do Niemiec.

Autor: ft\mtom\kwoj / Źródło: PAP