Z morza i powietrza. Jak Polacy atakowali Normandię

ORP Ślązak był aktywny w dniu inwazjiWikipedia | Domena publiczna

Żaden inny kraj podbity w II wojnie światowej przez Niemców nie wystawił do walki u boku aliantów tak licznej armii, jak Polska. Polskie Siły Zbrojne brały udział również w wielkiej operacji lądowania w Normandii, choć w ograniczonym zakresie. 6 czerwca 1944 r. do akcji ruszyła tylko polska flota i lotnictwo.

Inwazja zachodnich aliantów na wybrzeże Francji była największą operacją desantową w historii. Łącznie było w nią zaangażowany ponad milion żołnierzy, 11 tysięcy samolotów i kilka tysięcy okrętów. Wszystko w celu uchwycenia przyczółka na plażach w Normandii, z którego można by rozpocząć ofensywę w głąb Francji i rozpocząć wyzwalanie Europy od zachodu.

Kiedy rankiem 6 czerwca pierwsi amerykańscy, brytyjscy i kanadyjscy żołnierze schodzili na plażę z okrętów desantowych, w akcji byli również Polacy. Nie szturmowali co prawda brzegu, ale pomagali w tym z morza i powietrza.

[object Object]
"Do Normandii dotarliśmy o 6 lub 7 rano i rozpętało się piekło"tvn24
wideo 2/10

Z morza

Polska flota wysłała ku Normandii krążownik ORP Dragon, dwa niszczyciele ORP Błyskawica i ORP Piorun, oraz dwa mniejsze niszczyciele eskortowe ORP Krakowiak i ORP Ślązak. Pierwszy i dwa ostatnie brały udział w bezpośrednim wspieraniu wojsk desantowych, osłaniając je przed atakami z powietrza i spod wody, oraz ostrzeliwując cele na lądzie. ORP Ślązak miał poczytną rolę, ponieważ płynął w prowadzącym flotę inwazyjną zespole eskortowym. Najwięcej nastrzelali się marynarze z ORP Dragon, którzy w dniu inwazji bombardowali niemiecką baterię dział ostrzeliwujących plażę Sword, na której lądowali Brytyjczycy.

Krążownik ORP Dragon był największym okrętem polskiej floty w momencie inwazjidomena publiczna

ORP Błyskawica i ORP Piorun należały do sił osłaniających armadę inwazyjną i krążyły w pewnym oddaleniu od niej na Kanale La Manche. Ich zadaniem była walka z potencjalnym kontratakiem Kriegsmarine, do którego jednak szóstego czerwca nie doszło.

W inwazji wzięła udział również polska flota transportowa, w tym dwa nasze liniowce "Batory" i "Sobieski", które na czas wojny zostały przebudowane na transportowce wojska. Tak duże jednostki nie zbliżały się do plaż, ale w pewnym oddaleniu od nich zaokrętowani żołnierze przechodzili do jednostek desantowych, którymi już docierali na brzeg. Mniejsze polskie transportowce przewiozły w pobliże Normandii różne zapasy dla wojsk. Były to "Chorzów", "Katowice", "Kmicic", "Kordecki", "Kraków", "Narew" i "Wilno". Na dodatek stary statek "Modlin" (przed wojną "Wilia") został zatopiony jako element falochronu sztucznego portu.

Dla ORP Dragona inwazja na Normandię zakończyła się tragicznie, choć dopiero w lipcu. Świtem 8 lipca podczas dyżurowania w pobliżu wybrzeża w burtę okrętu uderzyła torpeda wystrzelona przez mały niemiecki pojazd podwodny Neger. Wybuch wyrwał dużą dziurę w kadłubie i doprowadził do zalania jednej z maszynowni. Zginęło 37 marynarzy. Okręt był na tyle poważnie uszkodzony, że zrezygnowano z remontu. Krążownik został zatopiony jako element falochronu sztucznego portu. Był to największy okręt stracony przez polską flotę podczas II wojny światowej.

Polskie transportowce wzięły udział w inwazji w znacznej liczbie, jak na możliwości naszej flotyImperial War Museum

Z powietrza

W inwazji brali udział również polscy lotnicy, skupieni w dywizjonach myśliwskich (302, 303, 306, 308, 315 i 317), oraz dywizjonach bombowych (300, 304, 305). Alianckie lotnictwo miało wówczas dwa główne zadania: nie dopuścić do ataków Luftwaffe na własne wojska, bardzo wrażliwe podczas wyładowywania się na brzeg, oraz zacięcie atakować jednostki lądowe wroga, tak aby nie były w stanie efektywnie walczyć.

W dniu inwazji niemieckie lotnictwo działało dość niemrawo. Alianci mieli przytłaczającą przewagę w powietrzu, nad Normandią aż roiło się od ich samolotów. Doprowadziło to do tego, że większość pilotów, w tym Polacy, nie miała praktycznie okazji do walki. Najaktywniejsze były bombowce z 305 dywizjonu, które bombardowały zaplecze wojsk niemieckich. Każdy z dywizjonów w ciągu dnia kilka razy wracał na lotnisko, uzupełniał paliwo oraz amunicję, aby ponownie wyruszyć nad Francję.

Nie na lądzie

Polskie wojska lądowe w pierwszej fazie inwazji nie brały udziału. Ich większość i tak była zaangażowana we Włoszech. Pierwszy Korpus gen. Władysława Andersa dopiero co skończył krwawe walki o Monte Cassino. W Wielkiej Brytanii z większych jednostek do akcji była gotowa I. Dywizja Pancerna gen. Stanisława Maczka. Do Normandii trafiła dopiero pod koniec lipca, kiedy był już utworzony duży przyczółek i było miejsce dla wojsk pancernych prowadzących operacje manewrowe. Dopiero formowano natomiast 1. Samodzielną Brygadę Spadochronową, która gotowa do akcji była dopiero w sierpniu.

Autor: mk / Źródło: tvn24.pl, IPN

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | Domena publiczna

Raporty: