"NYT": Moskwa zlecała zabójstwa Ukraińców walczących w Gruzji. Dla Putina byli zdrajcami


Za pierwsze zabójstwo otrzymał mercedesa i obietnicę pięciu tysięcy dolarów. Został zatrzymany, bo doniosła na niego była dziewczyna. Historię Rosjanina, który miał na zlecenie Moskwy zabijać Ukraińców pomagających w 2008 roku Gruzinom w wojnie z Rosją opisał "New York Times".

Według opublikowanego w niedzielę artykułu autorstwa Michaela Schwirtza, do dokonywania zabójstw na zlecenie wynajęty został mieszkający na Ukrainie Rosjanin, Oleg Smorodinow. Po spotkaniu w jednej z moskiewskich kawiarni otrzymał on od dwóch mężczyzn listę z nazwiskami sześciu Ukraińców. Zdążył zabić jednego z nich - Iwana Mamczura w 2016 roku.

Zlecenie na zabicie Ukraińców

Po zabójstwie wyjechał do Rosji, gdzie został przez swoich mocodawców ugoszczony wystawną kolacją oraz dostał od nich mercedesa. Miał otrzymać również pięć tysięcy dolarów, ich wypłata została jednak wstrzymana, ponieważ na Ukrainie Smorodinow zostawił narzędzie zbrodni.

Po kilku miesiącach wrócił na Ukrainę na urodziny swojej byłej dziewczyny. Ta zawiadomiła policję i mężczyznę zatrzymano.

Oleg Smorodinow usłyszał zarzuty i trafił do aresztu w ukraińskim mieście Równe. Tam rozmawiał z nim dziennikarz "NYT".

Smorodinow, jak ustalił, nie jest rosyjskim agentem, ale ma przeszłość kryminalną - między innymi walczył w szeregach separatystów na wschodzie Ukrainy. Zgodził się zabijać dla korzyści materialnych. Wobec znajomych chwalił się, że jest szpiegiem.

"Trzeba zerwać różę"

Schwirtz dotarł do listy, którą dostał Smorodinow i którą miał w swoim komputerze. Pięciu z sześciu znajdujących się na niej mężczyzn żyje. "Przynajmniej na razie" - zaznaczył, cytowany w artykule, szef ukraińskiej policji Serhij Kniaziew.

Każdej z sześciu osób przypisano kryptonim związany z kwiatami: "Głóg", "Jaskier" czy "Róża", jak określono zamordowanego Iwana Mamczura.

Smorodinow wspominał, że Mamczur każdego dnia o godzinie 7 rano zostawiał w domu żonę i córkę i ruszał do pracy. Do domu wracał o 6 po południu. Dla Smorodinowa nie był nikim specjalnym, elektrykiem w lokalnym więzieniu, ale mocodawcy w Moskwie stwierdzili, że Mamczur "miał krew na rękach".

16 września 2016 Smorodinow otrzymał wiadomość na swój telefon. "Dziś trzeba zerwać różę" - napisano. "Jutro nie będzie to już miało znaczenia" - dodano.

Zabójca miał po otrzymaniu tej wiadomości zaczaić się w ciemnym korytarzu kamienicy, w której Mamczur mieszkał. Gdy ten wychodził z windy, Smorodinow zawołał go po imieniu i wystrzelił cały magazynek z pistoletu pneumatycznego, przerobionego tak, by móc strzelać ostrą amunicją.

Mamczur, upadając na podłogę, miał powiedzieć jeszcze: "To nie byłem ja. Jestem niewinny".

Smorodinow, jak przyznał w rozmowie z dziennikarzem "NYT", nie był wówczas pewien, dlaczego zlecono mu zabicie Mamczura. Teraz myśli, że już wie. "To była zemsta" - twierdzi.

"Dla prezydenta Władimira Putina było to aktem zdrady"

Michael Schwirtz zwraca uwagę, że w lipcu 2006 roku rosyjski parlament uchwalił pakiet tzw. ustaw antyterrorystycznych, zezwalających prezydentowi na użycie rosyjskich sił zbrojnych lub sił specjalnych poza granicami kraju do walki z terroryzmem i ekstremizmem. Jednocześnie znacznie poszerzono definicję tego, kogo można uznać za ekstremistę, nie wymagając przy tym od prezydenta, by z kimkolwiek konsultował swoje decyzje. Prawo to zachodnie media zgodnie uznały za sankcjonujące dokonywanie na całym świecie pozasądowych egzekucji.

Wskazuje też, że w ocenie ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania zabójstwo Mamczura było "częścią łańcucha zbrodni, których głównym celem jest destabilizacja kraju" - jak powiedział Schwirtzowi Sierhij Kniaziew.

Autor "NYT" zapewnia, że ustalił w różnych źródłach, iż ludzie z listy Smorodinowa to ukraińscy wojskowi, którzy w 2008 roku byli w Gruzji. Mamczur, jak dowiedział się Schwirtz, gdy rozpoczęła się wojna był jednym z dowódców "trzeciego pułku operacji specjalnych armii ukraińskiej, elitarnej formacji, której żołnierze walczyli też w Iraku i w Afganistanie".

Schwirtz przypomina, że kilka lat przed tamtą, trwającą zaledwie pięć dni, wojną Ukraina potajemnie sprzedała Gruzji nowoczesną broń przeciwlotniczą. Broń ta została z powodzeniem użyta po stronie gruzińskiej w 2008 roku przeciwko rosyjskim samolotom. Rosjanie nie chcieli uwierzyć, że gruzińscy żołnierze potrafili obsługiwać ten skomplikowany system. Twierdzili, że musieli im pomagać żołnierze ukraińscy.

Amerykański dziennikarz podkreśla, że dla prezydenta Władimira Putina było to aktem zdrady. Rosyjski przywódca zapowiedział wtedy na konferencji prasowej, że jeśli potwierdzi się, iż broń obsługiwali specjaliści z Ukrainy, Rosja "skontaktuje się" z nimi.

Autor artykułu odnotowuje, że przedstawiciele władz ukraińskich zapewniali go, iż ani Mamczur, ani żaden inny ukraiński żołnierz nie brał udziału w walkach w Gruzji. Kreml nigdy w takie zapewnienia jednak nie uwierzył.

"NYT" wyjaśnia, że nie podaje nazwisk pozostałych widniejących na liście osób w obawie o ich bezpieczeństwo.

"Nasz wróg ma mnóstwo takich ludzi jak on"

Smorodinow - według relacji reportera - w więzieniu nie okazuje skruchy i zakłada, że zostanie uznany za winnego. Przyznaje, że gdyby go nie aresztowano, prawdopodobnie zabijałby nadal, "odhaczając" kolejne nazwiska z listy. Ma nadzieję, że zostanie wymieniony na jednego z wielu Ukraińców w rosyjskich więzieniach.

Jednak strona rosyjska dotąd w ogóle się nim nie zainteresowała.

"On nie rozumie, że nikt go nie potrzebuje" - Schwirtz cytuje komendanta ukraińskiej policji. "Został zapomniany, spisany na straty (...). Nasz wróg ma niestety w odwodzie mnóstwo takich ludzi jak on".

Autor: ft, mm//rzw / Źródło: New York Times, PAP, BBC