"Wojna może być bliżej, niż myślisz"

Rosjanie prowadzą operację między innymi w Syriimil.ru

Konflikt na skalę, która nie była widziana od II wojny światowej, jest ponownie prawdopodobny - stwierdza brytyjski tygodnik "The Economist" w analizie pod tytułem "Następna wojna". Zwraca uwagę na zagrożenie ze strony Korei Północnej, Chin i Rosji. "Świat nie jest gotowy" - stwierdza.

W ubiegłym tygodniu Pentagon opublikował nową strategię bezpieczeństwa narodowego, w której na liście zagrożeń przed walką z dżihadem umieścił Chiny i Rosję. Kilka dni temu z kolei szef sztabu generalnego brytyjskiej armii generał Nick Carter przestrzegał przed atakiem ze strony Moskwy. "Ameryka i Korea Północna są niebezpiecznie konfliktu, który grozi wciągnięciem Chin lub eskalowaniem w katastrofę nuklearną" - pisze "The Economist".

"Potężne, długofalowe zmiany geopolityczne i rozprzestrzenianie się nowych technologii niszczą nadzwyczajną dominację militarną, z której korzystała Ameryka i jej sojusznicy. Konflikt na skalę i moc, które nie były widziane od II wojny światowej, jest ponownie prawdopodobny. Świat nie jest gotowy" - stwierdza brytyjski tygodnik.

Korea Północna

"The Economist" pisze o rosnącym zagrożeniu wybuchem wojny na Półwyspie Koreańskim. Zauważa, że Pentagon wśród planów awaryjnych rozważa atak wyprzedzający i zniszczenie obiektów nuklearnych Pjongjangu. Tygodnik zwraca uwagę, że takie rozwiązanie raczej nie zapewni sukcesu.

Zauważa jednocześnie, że ostrzał sąsiada przez Koreę Północną może wywołać wojnę. Powołuje się na ekspertów, którzy twierdzą, że artyleria Pjongjangu jest w stanie zbombardować Seul, wystrzeliwując 10 tysięcy pocisków na minutę.

Za pomocą dronów czy miniaturowych okrętów podwodnych można by "rozmieścić biologiczną, chemiczną, a nawet nuklearną" - piszą dziennikarze. "Zginęłyby dziesiątki tysięcy ludzi. Więcej, niż gdyby użyto broni atomowej" - dodają.

Zdaniem tygodnika, Trump i jego doradcy mogą dojść do wniosku, że lepiej "dzisiaj zaryzykować wojnę na Półwyspie Koreańskim niż atak na amerykańskie miasto w przyszłości".

Chiny i Rosja

"The Economist" pisze, że nawet jeśli Chiny nie wezmą udziału w ewentualnej wojnie na Półwyspie Koreańskim, to i tak wraz z Rosją ponownie włączają się w rywalizację z Zachodem o wpływy. Redakcja zauważa, że w Pekinie sukces gospodarczy i udana reforma wojska sprawiły, iż przywódcy sądzą, że nadszedł moment Chin. Z kolei Rosji potrzeba sukcesu ze względu na postępującą od lat utratę znaczenia. Władze Rosji "chcą zaryzykować, by udowodnić, że zasługują na szacunek i miejsce przy stole".

"The Economist" pisze, że oba kraje, Chiny i Rosja, chcą podważyć status quo i dominować w swoich regionach, które widzą jako strefy wpływów. "Dla Chin oznacza to Azję Wschodnią, dla Rosji - Europę Wschodnią" - napisał tygodnik.

"Ani Chiny, ani Rosja nie chcą bezpośredniej konfrontacji wojskowej z Ameryką, którą z pewnością by przegrały" - zauważają autorzy analizy. Dodają jednak, że korzystając w różnych technik oba kraje działają w "szarej strefie" - na przykład Rosja na Ukrainie, a Chiny zajmując wyspy na spornych morzach - nie ryzykując starcia z Zachodem.

"Jeśli Ameryka pozwoli Chinom i Rosji stać się regionalnymi hegemonami, zarówno świadomie, jak i dlatego, że jej polityka stanie się zbyt dysfunkcyjna, by odpowiedzieć, to da im zielone światło dla narzucenia swoich interesów brutalną siłą" - zauważa "The Economist". Dodaje, że ostatnio gdy zaistniała taka sytuacja, doszło do I wojny światowej.

Pismo zawraca uwagę, że broń atomowa, która do tej pory była źródłem stabilizacji, "może stać się dodatkowym zagrożeniem" ze względu na możliwość zhakowania systemów lub wyłączenia satelitów, od których zależą.

Zadanie dla USA

Zdaniem "The Economist", miękką siłę "cierpliwej i konsekwentnej dyplomacji" trzeba wesprzeć twardą ręką, czyli siłą, którą Chiny i Rosja będą szanować.

Brytyjski tygodnik twierdzi, że "najlepszym gwarantem światowego pokoju jest silna Ameryka" ze swoimi "bogatymi i gotowymi sojusznikami, wciąż ze zdecydowanie najsilniejszymi siłami zbrojnymi, mająca niezrównane doświadczenie wojenne, najlepszych inżynierów i wiodące firmy technologiczne.

"Jednak te zalety łatwo można zmarnować. Bez zaangażowania Ameryki w sprawie międzynarodowego porządku i 'twardej siły' dla obrony przed zdeterminowanymi i sprawnymi przeciwnikami, niebezpieczeństwo wzrośnie. Jeśli tak, wojna może być bliżej, niż myślisz" - ostrzega "The Economist".

Autor: pk//rzw / Źródło: The Economist

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru

Tagi:
Raporty: