Brytyjczycy nie chcą rządowego planu. Protesty w całym kraju


Nawoływanie do "zatrzymania przewrotu", ponad 30 demonstracji i tłumy na ulicach - to efekt decyzji brytyjskiego rządu o zawieszeniu obrad parlamentu na pięć tygodni w kluczowym momencie negocjacji w sprawie brexitu. W sobotnich protestach w Wielkiej Brytanii wzięło udział tysiące osób.

Największa demonstracja została zorganizowana w Londynie, gdzie protestujący zablokowali rządową dzielnicę Whitehall, między innymi przed siedzibą premiera Borisa Johnsona na Downing Street 10. Tam według agencji Reutera zgromadziło się około 2 tysięcy osób. W pewnym momencie protestujący przemieścili się także pod Pałac Buckingham.

Ponad 30 demonstracji w całym kraju

Wiele osób miało transparenty mówiące o obronie demokracji i skandowało hasła o "zatrzymaniu przewrotu", odnoszące się do wątpliwych ich zdaniem pod względem konstytucyjnym działań rządu.

Podobne protesty, których łącznie było ponad 30, odbyły się w innych miastach w całym kraju, m.in. w Manchesterze, Glasgow, Birmingham, Bristolu, Liverpoolu czy uniwersyteckich Cambridge i Oksfordzie. W tym ostatnim przeciwnicy rządu zgromadzili się przed Balliol College, gdzie studiował obecny premier.

Próba zablokowania ruchu w pobliżu placu Trafalgar

W poprzednich dniach przedstawiciele lewicowej organizacji Momentum, która wspiera opozycyjną Partię Pracy, wezwali wręcz do okupowania mostów i blokowania dróg, przedstawiając bezpośredni sprzeciw wobec władzy jako sposób na okazanie niezadowolenia.

W sobotę jedna grupa demonstrantów próbowała zablokować ruch w pobliżu placu Trafalgar w centrum Londynu, ale została zmuszona przez policję do zejścia z jezdni.

Rządowy plan zawieszenia prac parlamentu

W środę w oświadczeniu Tajna Rada Wielkiej Brytanii - czyli organ doradczy monarchini - przekazała, że królowa Elżbieta II zaakceptowała plan Borisa Johnsona dotyczący zawieszenia pracy parlamentu.

Rządowy plan zakłada, że parlament miałby wznowić obrady zgodnie z dotychczasowym harmonogramem w przyszły wtorek, 3 września, ale zakończyć je ledwie kilka dni później, w drugim tygodniu września. Posłowie zostaliby wówczas zmuszeni do ponad miesięcznej przerwy w pracy przed mową tronową 14 października, w której Elżbieta II przedstawiłaby plany legislacyjne nowego rządu Johnsona, zarówno dotyczące polityki wewnętrznej, jak i wyjścia z Unii Europejskiej, które ma nastąpić - z umową lub bez niej - najpóźniej na 31 października.

Głosowanie nad propozycjami rządu i jego strategią w sprawie brexitu odbyłoby się wówczas najprawdopodobniej w dniach 21-22 października, tuż po ostatnim szczycie UE przed brexitem. Dzięki takiemu rozwiązaniu Izba Gmin mogłaby też w ostatniej chwili przyjąć ewentualne nowe porozumienie z Brukselą w sprawie brexitu.

Zawieszenie obrad parlamentu sprawi, że opozycja będzie miała o wiele mniej czasu na działania mające zablokować bezumowny brexit, co potencjalnie ograniczy także ich szanse na powodzenie. Opozycyjne ugrupowania nie mają wystarczającej liczby mandatów w Izbie Gmin, ale liczą na poparcie części proeuropejskich posłów Partii Konserwatywnej lub przeciwników politycznych Johnsona.

Johnson uspokaja, media spekulują

W wypowiedzi dla telewizji Sky News brytyjski premier Boris Johnson uspokajał, że posłowie będą mieli "wiele czasu" na dyskusje dotyczące brexitu. Przekonywał, że decyzja zapadła ze względu na konieczność zakończenia wyjątkowo długiej, bo dwuletniej, sesji parlamentu i rozpoczęcia nowej. Uznał, że pozwoli to na płynniejszą realizację programu legislacyjnego jego gabinetu.

Krytycy premiera wskazują, że czas między zakończeniem sesji i rozpoczęciem nowej zazwyczaj trwa kilka dni, podczas gdy postulowane przez Johnsona rozwiązanie zakłada aż pięciotygodniową przerwę w obradach, ponadto w kluczowym momencie negocjacji dotyczących brexitu.

Brytyjski parlament ma wznowić obrady w najbliższy wtorek, 3 września, i pracować do momentu, w którym zgodnie z podpisaną przez królową decyzją jego działanie zostanie zawieszone. W tym czasie opozycja będzie prawdopodobnie starała się zablokować działania rządu, ale może mieć problem z przeprowadzeniem projektu ustawy w tej sprawie przez obie izby parlamentu w ciągu zaledwie kilku dni.

Brytyjskie media spekulują, że rządowe plany mogą doprowadzić do zmiany taktyki polityków opozycji, którzy mogliby złożyć w pierwszych dniach września wniosek o wotum nieufności wobec rządu, potencjalnie doprowadzając do jego upadku i - w razie niepowstania innego gabinetu - przedterminowych wyborów parlamentarnych.

Ustalenie ich terminu leżałoby jednak w gestii ustępującego premiera, który mógłby próbować je odroczyć do czasu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej z końcem października.

Nastroje Brytyjczyków wobec rządowej propozycji

Pierwszy sondaż firmy badawczej YouGov wykazał, że Brytyjczycy także byli krytyczni wobec rządowej propozycji zawieszenia parlamentu. Jako nieakceptowalną oceniło ją 47 proc. ankietowanych, 27 proc. uznało, że rząd ma prawo do takiego ruchu, a 26 proc. nie miało zdania. Taki ruch popierało jednak odpowiednio 52 i 51 proc. wyborców Partii Konserwatywnej i zwolenników brexitu.

Natomiast - jak wynika z badania Ipsos Mori - zaledwie 13 proc. ankietowanych wierzy w podany przez rząd formalny powód zawieszenia obrad parlamentu. 70 proc. oceniło, że rzeczywisty cel to powstrzymanie posłów przed próbą zablokowania bezumownego brexitu.

Autor: akr//now / Źródło: PAP

Raporty: