Johnsona krytykuje nawet jego siostra. "To nie jest brat, którego widzę w domu"


Brytyjski premier Boris Johnson oświadczył w czwartek, że "potępia wszelkie groźby wobec kogokolwiek, w tym w szczególności wobec parlamentarzystek". Jednocześnie bronił jednak ostrego języka, którego użył podczas środowej debaty w Izbie Gmin na temat brexitu.

- To są dwie oddzielne sprawy – podkreślił premier Wielkiej Brytanii. - Po pierwsze ja całkowicie potępiam wszelkie groźby wobec kogokolwiek, w szczególności wobec parlamentarzystek i dużo pracy zostało wykonane, by to zatrzymać i dać ludziom bezpieczeństwo, którego potrzebują – powiedział Boris Johnson w rozmowie ze stacją BBC.

- Ale uważam, że jest ważne, by Izba Gmin mogła rozmawiać o "ustawie o kapitulacji" w taki sposób, jak mówiłem - dodał.

Po środowej, niezwykle burzliwej z obu stron debacie w Izbie Gmin, na Johnsona spadła fala krytyki ze strony opozycji z powodu nawiązania do osoby zamordowanej przed referendum z 2016 roku posłanki Jo Cox oraz nazwania przyjętej na początku września głosami opozycji ustawy o wyjściu z Unii Europejskiej "ustawą o kapitulacji".

"Traktujcie się jak przeciwnicy, a nie jak wrogowie"

Boris Johnson mówił między innymi, że najlepszym sposobem uhonorowania Cox byłoby doprowadzenie do brexitu, a w innym miejscu powiedział posłom, że aby byli "całkowicie bezpieczni", muszą umożliwić brexit.

Zestawienie tych dwóch wypowiedzi mogło być odebrane jako zawoalowana sugestia, że ktoś może użyć przemocy wobec tych posłów, którzy chcą zablokować brexit. Wrażenie zagrożenia spotęgowała zapowiedź Kevina Fostera, sekretarza w kancelarii rządu, który oświadczył, że rząd rozważa dalsze kroki w celu wzmocnienia bezpieczeństwa parlamentarzystów.

Odnosząc się do środowej debaty, spiker Izby Gmin John Bercow powiedział, że atmosfera podczas niej była najgorsza, jaką widział w czasie 22 lat zasiadania w parlamencie. - Chciałbym prosić kolegów, aby obniżyli poziom decybeli i traktowali siebie nawzajem jako przeciwników, a nie jako wrogów - zaapelował.

"To nie jest brat, którego widzę w domu"

Johnson przyznał w rozmowie z BBC, że należy schłodzić temperaturę politycznej debaty, ale powtórzył, że w jego ocenie sposobem na to jest doprowadzenie do brexitu.

- Musimy zebrać się razem i załatwić tę sprawę. Nerwy muszą opaść, a ludzie muszą się zebrać razem, bo tylko doprowadzając do końca brexit, można przeciąć ten wrzód, jaki jest teraz. (Wtedy - red.) można będzie się zająć sprawami wewnątrzkrajowymi - stwierdził.

Wyjaśnił też ponownie, że ustawę o wyjściu z UE nazywa "ustawą o kapitulacji", dlatego że odbiera ona rządowi prawo do decydowania, jak długo pozostanie w UE i oddaje to prawo Unii.

Te argumenty nie przekonały opozycji, ale nie tylko jej. Borisa Johnsona skrytykowała w czwartek jego siostra Rachel, pisarka i publicystka oraz ostatmio kandydatka (bez powodzenia) do Parlamentu Europejskiego z ramienia prounijnej partii Change UK.

- Mój brat posługuje się słowami, jak poddanie się, kapitulacja, tak jakby ludzie, którzy stoją na drodze błogosławionej woli ludu określonej przez siedemnaście milionów głosów w 2016 roku mieli być powieszeni, rozerwani, poćwiartowani, oblani smołą i pokryci pierzem – zwróciła uwagę. - To nie jest brat, którego widzę w domu. To inna osoba – dodała.

Kalendarz brexituPAP/ Izba Gmin,DPA

Autor: asty/adso / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: