Watykan oskarża NATO. 40 cywilów zginęło od bomb?

Aktualizacja:

Przedstawiciel Watykanu w Trypolisie poinformował, że od świadków dowiedział się o co najmniej 40 cywilach zabitych w wyniku nalotów koalicji. NATO bada doniesienia, ale "obecnie nie ma potwierdzenia takich informacji". Rebelianci broniący Misraty oskarżają natomiast rząd o zabicie 20 cywilów tylko w środę. Rebelianci w oblężonym mieście i na wschodzie Libii liczą na silniejsze wsparcie z powietrza od koalicji. Opozycja próbuje powstrzymać ofensywę wojska pod Bregą.

JAK PRZEBIEGA LINIA FRONTU? - zobacz mapę

Wikariusz Apostolski w Trypolisie, Giovanni Innocenzo, poinformował o domniemanych ofiarach cywilnych nalotów koalicji katolicką agencję informacyjną Fides. - Tak zwane naloty humanitarne zabiły dziesiątki cywilów na przedmieściach Trypolisu - powiedział duchowny.

Niezamierzone ofiary?

Cywile mieli zginąć zwłaszcza w mieście Buslim (pod Trypolisem). W związku z bombardowaniami miał zawalić się tam budynek, powodując śmierć 40 osób. - Wczoraj donosiłem, że bombardowanie dotknęło kilka szpitali, choć nie bezpośrednio. Mogę teraz potwierdzić, że jeden z nich to szpital w (mieście) Mizda" - powiedział. Według źródeł szpitalnych doszło tam do wybuchu składu amunicji i rannych zostało 13 osób.

- Prawdą jest, że bombardowania sprawiają wrażenie bardzo ukierunkowanych, jest również prawdą, że trafiają w cele wojskowe, które znajdują się pośrodku cywilnych terenów i dlatego również dotykają miejscową ludność - powiedział cytowany przez agencję Fides bp Martinelli

Dowództwo koalicji nie potwierdziło dotychczas żadnego faktu zabicia cywilów w trakcie nalotów. - NATO bada doniesienia o śmiertelnych ofiarach nalotów humanitarnych na Trypolis, ale obecnie nie ma potwierdzenia takich informacji - powiedział rzecznik Sojuszu Atlantyckiego w Brukseli. - Zrobimy wszystko co się da, aby zbadać, czy coś takiego się wydarzyło - zapewnił.

Walki w rejonie Bregi

Na wschodzie kraju rebelianci skoncentrowali swoje siły w rejonie Bregi. Toczą walkę w obronie tego ważnego dla sektora naftowego miasta przed nacierającymi z zachodu oddziałami Kaddafiego.

Wydaje się, że dowództwo rebelii udało się zatrzymać niemal paniczny odwrót wzdłuż wybrzeża Libii. W środę przeciwnicy Kaddafiego niemal bez walki oddawali kolejne pozycje, zdobyte wcześniej w ofensywie skierowanej na zachód. Wielu z nich zatrzymało się dopiero w Adżdabji - ostatnim większym mieście na drodze do Bengazi.

Rebelianci wzywają koalicję do nalotów na wojska rządowe, bo mają one zagrażać ludności cywilnej. Opozycyjni obrońcy Misraty twierdzą, że tylko w środę wojsko zabiło w mieście 20 niewinnych osób. Dla tego domagają się ataków lotniczych na siły rządowe.

- Ci, którzy atakują cywilów

w Libijskich miastach muszą zaprzestać swoich działań - oświadczył nowo mianowany dowódca NATO-wskiej operacji w Libii, gen. Charles Bouchard.

Komenda połączona

NATO przejęło odpowiedzialność za naloty na Libię realizowane do tej pory przez koalicję prowadzoną przez USA, Francję i Wielką Brytanię o godzinie 8 rano w czwartek.

Pod zwierzchnictwem Naczelnego Dowództwa Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie (z siedzibą w Mons pod Brukselą) operacja jest dowodzona z regionalnego centrum połączonego dowództwa sił NATO w Neapolu.

Koussa w Londynie. Będą inni?

Szef brytyjskiej dyplomacji William Hague powiedział, że ma nadzieję, iż w ślady szefa MSZ Libii Mosussy Koussy pójdą inni współpracownicy Kaddafiego. Koussa zbiegł do Londynu - na lotnisku w stolicy Wielkiej Brytanii pojawił się w środę wieczorem.

Hague przyznał, że Koussa był w ostatnich tygodniach jego kanałem łączności z Kaddafim. Obaj szefowie dyplomacji regularnie rozmawiali o sytuacji w Libii.

Hague oświadczył, że Koussie, jako byłemu szefowi wywiadu libijskiego, Londyn nie zaoferował nietykalności i ochrony przed ewentualnymi międzynarodowymi zarzutami.

Tajna dyrektywa Obamy

Według agencji Reutera, informację o podpisaniu przez prezydenta USA tajnej dyrektywy zezwalającej amerykańskim służbom na pomaganie libijskim rebeliantom, potwierdziły cztery rządowe źródła. Prezydent miał podpisać taką dyrektywę w ciągu ostatnich 2-3 tygodni.

Agenci CIA już w Libii

Natomiast agencja AP podała, że Centralna Agencja Wywiadowcza wysłała do Libii małe zespoły operacyjne i pomogła uratować członka załogi rozbitego amerykańskiego myśliwca.

Według informatorów AP, agenci CIA pomogli uratować strzelca, który był na pokładzie amerykańskiego myśliwca F-15E Strike Eagle, który rozbił się w Libii 21 marca. Pilot samolotu został uratowany przez piechotę morską USA.

Nie wiadomo, jaką rolę mają odegrać w Libii agenci CIA. Zdaniem ekspertów, agencja wysłała swych ludzi by nawiązać kontakty z przedstawicielami opozycji oraz ocenić siły i potrzeby powstańców, na wypadek gdyby USA zdecydowały się na udzielenie im bezpośredniej pomocy.

Urzędnik amerykańskiej administracji i były oficer wywiadu poinformowali AP o zaangażowaniu CIA w Libii po tym, jak agencja musiała zamknąć swe biuro w Trypolisie.

Wczoraj Biały Dom ogłosił, że "rozważa wszelkie formy pomocy" dla libijskich powstańców. Jeśli Waszyngton zdecyduje się na wysłanie do Libii broni, CIA będzie przewodnikiem dla amerykańskiej administracji i przejmie inicjatywę.

USA nie podjęły decyzji o uzbrojeniu powstańców

Tymczasem, jak poinformowała amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton, administracja prezydenta USA Baracka Obamy nie podjęła jeszcze decyzji o ewentualnym uzbrojeniu libijskich powstańców.

Podczas środowego spotkania członków Izby Reprezentantów z wysokimi przedstawicielami administracji Obamy: szefem Pentagonu Robertem Gatesem, sekretarz stanu Hillary Clinton, przewodniczącym kolegium szefów sztabów połączonych armii USA admirałem Mike'em Mullenem i krajowym dyrektorem wywiadu Jamesem Clapperem, kongresmeni usłyszeli, że rząd nie zdecydował jeszcze, czy należy wysłać broń libijskim powstańcom.

"Prezydent nie odrzuca takiej opcji"

Przed briefingiem przedstawicieli gabinetu Obamy dla kongresmenów, przeciw takiemu rozwiązaniu zdecydowanie wypowiedział się szef komisji wywiadu Izby Reprezentantów Mike Rogers.

Niektórzy parlamentarzyści, jak były kandydat na prezydenta senator John McCain, wzywają administrację do uzbrojenia libijskich bojowników. Prezydent nie odrzuca tej opcji - pisze Reuters.

Jednak Rogers, którego funkcja szefa komisji do spraw wywiadu daje mu dostęp do informacji poufnych uważa, że - przynajmniej na razie - jest to wykluczone. Jego zdaniem Amerykanie wciąż za mało wiedzą o powstańcach. - Taka decyzja mogłaby się nas później zemścić - powiedział Rogers. - Wiadomo, przeciw czemu występują, ale wiele nam brakuje, by zrozumieć ich wartości - dodał.

McCain uważa, że powstańcom należy udostępnić dane wywiadowcze, szkolenia i środki finansowe.

"Świt Odysei" w środę

DLACZEGO CZARNY LĄD MILCZY WS. LIBII? - czytaj analizę Grzegorza Kuczyńskiego, wydawcy zagranicznego tvn24.pl


Źródło: PAP, Reuters