W rocznicę Pomarańczowej Rewolucji wyrok na jednego z przywódców

Były szef MSW Ukrainy Jurij ŁucenkoWikipedia (CC-BY-SA)

Sąd apelacyjny w Kijowie potwierdził wyrok dwóch lat więzienia dla byłego szef MSW Ukrainy Jurija Łucenki w sprawie nadużycia władzy w czasach, gdy kierował resortem.

Swą decyzję sąd ogłosił w ósmą rocznicę rozpoczęcia Pomarańczowej Rewolucji, masowych protestów przeciwko fałszowaniu wyników wyborów prezydenckich z 2004 r. na rzecz obecnego prezydenta Wiktora Janukowycza. Łucenko był jednym z przywódców tej rewolucji.

Odwołanie Łucenki dotyczyło wyroku skazującego byłego szefa MSW za to, że w czasie piastowania tego stanowiska z naruszeniem prawa wydał zgodę na śledzenie osoby, która mogła mieć związek z próbą otrucia w 2004 roku ówczesnego kandydata na prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki. Łucenko, minister spraw wewnętrznych w gabinecie Julii Tymoszenko, od lutego odbywa już wyrok czterech lat więzienia za sprzeniewierzenie pieniędzy państwowych. Po wyroku dwóch lat więzienia, który zapadł w sierpniu, zastosowano wobec niego zasadę absorpcji, zgodnie z którą kara najsurowsza "pochłania" kary łagodniejsze.

Niekorzystny dla Kijowa wyrok w Strasburgu Zaledwie dwa dni wcześniej, we wtorek, Europejski Trybunał Praw Człowieka (ETPC) w Strasburgu odrzucił skargę władz ukraińskich na orzeczenie, w którym ETPC stwierdził, iż aresztując Łucenkę w 2010 r., Ukraina naruszyła prawa człowieka, za co władze zobowiązane są wypłacić mu 15 tysięcy euro odszkodowania. - Ta decyzja ETPC tylko potwierdza wysuwany przez obronę argument, że w przypadku Łucenki mamy do czynienia z permanentnym naruszaniem norm procesualnych, konstytucji i zapisów prawa europejskiego - komentował wyrok Trybunału w Strasburgu obrońca byłego szefa MSW Ołeksij Bahanec.

Chciał wyjaśnić sprawę otrucia Juszczenki Łucenko, przeciwnik polityczny prezydenta Janukowycza, został skazany w sierpniu na dwa lata więzienia za to, że jako szef MSW wydał zgodę na śledzenie kierowcy i ochroniarza byłego wiceszefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) Wołodymyra Saciuka. To właśnie ten ostatni był gospodarzem przyjęcia, na którym miało dojść do próby otrucia Juszczenki. Oskarżenie uznało wówczas kierowcę za poszkodowanego w tej sprawie, choć on sam niejednokrotnie powtarzał, że nie ma żadnych pretensji do Łucenki i nie uważa się za pokrzywdzonego. Żądając wcześniej 2,5 roku więzienia dla b. szefa MSW, prokurator Dmytro Łobań oświadczył, iż osobiste stanowisko kierowcy Saciuka nie może być decydujące w ustalaniu werdyktu. Do próby otrucia Juszczenki doszło podczas prezydenckiej kampanii wyborczej w 2004 r., w której starł się on z Janukowyczem. Juszczenko zaczął narzekać na złe samopoczucie po kolacji wydanej przez Saciuka we wrześniu 2004 roku. Lekarze orzekli później, że pogorszenie stanu jego zdrowia było spowodowane zatruciem dioksynami, czyli silnie toksycznymi związkami chemicznymi o działaniu rakotwórczym. Ślady ich działania widoczne są na twarzy Juszczenki do dziś. Toczące się od kilku lat śledztwo nie ustaliło, kto stoi za próbą otrucia.

Autor: mtom / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC-BY-SA)

Raporty: