"W każdej czynności jest zaszyty lęk, że zginiesz"


- To jest jakaś przerażająca logika powtarzalności sytuacji - od trzech lat nic się nie zmieniło w Aleppo poza tym, że zrobiło się jeszcze gorzej - powiedział Wojciech Szumowski z Superwizjera TVN, który spędził w mieście kilka tygodni kręcąc film "Notatki z ciemności. Aleppo". Fotoreporter Maksymilian Rigamonti przyznał, że zdjęcie zakrwawionego pięciolatka nie zmieni świata.

W ostatnich dniach świat obiegło zdjęcie pięcioletniego chłopca, wyciągniętego spod gruzów domu jednej ze zbombardowanych dzielnic Aleppo. Chłopiec nie płacze, dopiero po chwili przeciera ręką zranioną twarz.

Dziennikarz "Superwizjera" TVN Wojciech Szumowski jako jeden z nielicznych zachodnich dziennikarzy spędził dwa miesiące oblężonym mieście. Tam powstał jego film "Notatki z ciemności. Aleppo". We "Wstajesz i wiesz" przyznał, że takich obrazów w Aleppo można zobaczyć wiele.

- Podobne obrazy widziałem na miejscu i te obrazy od ponad trzech lat obiegają świat i przedostają się do mediów. To jest jakaś przerażająca logika powtarzalności sytuacji - od trzech lat nic się nie zmieniło w Aleppo poza tym, że zrobiło się jeszcze gorzej - podkreślił.

- Jesteśmy świadkami wyjęcia z gruzów małego, nieświadomego dziecka. Z drugiej strony widać jednak po nim, że jest to dziecko wojny, że to jest jego rzeczywistość, że on innej rzeczywistości nie zna. Sterylność karetki, to sterylność, której to dziecko nigdy wcześniej nie doświadczyło. I to zderzenie właśnie działa na wyobraźnie - zauważył fotograf Maksymilian Rigamonti z Dziennika Gazeta Prawna.

Dziennikarz wielokrotnie bywał na terenach objętych kryzysem. Pięciokrotnie odwiedzał bazę Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie.

Zdjęcie coś zmieni?

- Pomimo, że obraz, który widzimy, jest skupiony na cierpieniu (...), to mam pełną świadomość, że za kilka dni życie medialne tego chłopczyka przestanie istnieć - podkreślił fotoreporter.

- Niestety trzeba sobie uświadomić, że my, dziennikarze, którzy jesteśmy odpowiedzialni za wyławianie takich obrazków, zderzamy się z pewnym murem. Ruchomy obrazek, czy zdjęcie z aparatu długoterminowo tego świata nie zmieni - powiedział.

Życie w oblężonym mieście

Rigamonti przyznał, że jako fotograf nigdy nie był w sytuacji, że sam musiał pomagać poszkodowanym. - Na szczęście nie musiałem dokonywać takiego wyboru. Chociaż wybór byłby oczywisty. Gdybym był w sytuacji, w której musiałbym ten aparat odłożyć i komuś pomóc, to oczywiście wybór jest jeden - mówił. Szumowski wspominał, że w pierwszych tygodniach w Aleppo było wiele trudnych dla niego momentów. - Pamiętam moją pierwszą wizytę, gdzie cała mała dzielnica została zrównana z ziemią. Poczułem jedną rzecz - poczułem pył, który miał słodkawy smak, to był smak krwi ludzi, którzy tam zginęli. Ten pył o smaku krwi pamiętam do dziś, ten pył mi towarzyszy. To było moje pierwsze doświadczenie wojny - powiedział dziennikarz "Superwizjera" TVN. Wspominał także warunki życia codziennego w Aleppo - obrazki dzieci noszących ciężkie wiadra z wodą z jednej dzielnicy do drugiej. - Tym zajmowały się dzieci - noszeniem wody. Widzisz dorosłych robiących zakupy i widzisz, że jest to nerwowa krzątanina, żeby zdążyć przed ostrzałem, aby przebiec przez ulicę tak, aby nie trafił cię snajper. Niby normalne (życie - red.), ale zaszyty lęk w tym wszystkim. W każdej czynności jest zaszyty lęk, że zginiesz - opowiadał.

Autor: kło/kk / Źródło: tvn24

Tagi:
Raporty: