"W Berlinie za dużo Wałęsy"


Niemcom dostało się od Rosjan za obchody 20. rocznicy zburzenia Muru Berlińskiego. Słowa krytyki przyszły od rosyjskiego ambasadora Rosji przy NATO Dmitrija Rogozina, który wytknął, że były polski prezydent Lech Wałęsa był w Berlinie faworyzowany.

Dziwne, że wszystkim szefom państw dano po dwie minuty na wystąpienie, a Wałęsie pięć minut - jakby to on zburzył mur; jakby nie było (Michaiła) Gorbaczowa, (Helmuta) Kohla i (Margaret) Thatcher. Okazuje się, że Związek Radziecki, ani kierownictwo radzieckie w tym nie uczestniczyło Dmitrij Rogozin

- Okazuje się, że Związek Radziecki, ani kierownictwo radzieckie w tym nie uczestniczyło - dodał dyplomata.

- Historia została napisana od nowa; roli Rosji w zjednoczeniu Niemiec już nie widać - kontynuował rosyjski przedstawiciel. I dodał: - Jest to co najmniej nieetyczne.

"Upadek muru to europejskie zwycięstwo"

"Kommiersant" cytuje też wypowiedź wiceprzewodniczącego Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, Władimira Żyrinowskiego. Ten znany z kontrowersyjnych wypowiedzi polityk oświadczył, że "na przestrzeni ostatnich 100 lat Zachód nie odniósł żadnego zwycięstwa, dlatego upadek muru berlińskiego uważa za zwycięstwo ogólnoeuropejskie".

Zdaniem szefa nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR), faktycznie zwycięstwo to Zachodowi podarował ZSRR. - Gorbaczow popełnił błąd. Mur można było zburzyć, ale po uprzednim uzgodnieniu, że Niemcy wychodzą z NATO, redukują swoje uzbrojenie, a NRD zachowuje podmiotowość prawną i wojska - oznajmił wiceszef Dumy.

Źródło: PAP