Usłyszał krzyki, ruszył na pomoc. "Płomienie były bardzo blisko nich"


Kłęby gęstego dymu obudziły nad ranem mieszkańców budynku w chińskim mieście Fushun. Ogień pojawił na parterze i szybko rozprzestrzenił się na pozostałe kondygnacje. - Próbowałam znaleźć drzwi, by przez nie wyjść. Bez skutku - relacjonowała kobieta, która razem ze swoim dzieckiem ratowała się przed płomieniami ucieczką na balkon. Z pomocą uwięzionym przybył 19-letni operator dźwigu, któremu w mniej niż pół godziny udało się uratować 14 osób.

Pożar wybuchł w sklepie na parterze budynku o godzinie 6.30. W pomieszczeniu nie było wtedy nikogo, kto mógłby zareagować, nim płomienie rozprzestrzeniły się na pozostałe piętra. Mieszkańcy obudzeni przez gęsty dym ratowali się ucieczką na balkony, część z nich wzywała pomocy. - Byłem gotowy do skoku, by ratować życie - powiedział Mang Shengjun, lokator z 4. piętra.

To właśnie krzyki uwięzionych usłyszał znajdujący się nieopodal Lan Junze. 19-letni operator dźwigu natychmiast ruszył na pomoc mieszkańcom. - Płomienie były bardzo blisko nich. Moją pierwszą myślą było ściągnięcie matki i dziecka z jednego z balkonów - powiedział Lan.

- Temperatura była bardzo wysoka. Czułem płomienie na twarzy - relacjonował Lan. Mimo to w niecałe pół godziny 19-latkowi udało się wydostać z budynku wszystkich 14 uwięzionych mieszkańców.

Jeden z ocalałych - Mang Shengjun - okazał się byłym nauczycielem Lana. - Był bardzo spokojny, nie panikował. Nie podejmował pochopnych decyzji. On zawsze miał w sobie dobroć i odwagę - powiedział mężczyzna.

Autor: ft\mtom / Źródło: Reuters