Mija 50 lat od zabójstwa Martina Luthera Kinga


Mija pół wieku od zamordowania działacza na rzecz równouprawnienia Afroamerykanów Martina Luthera Kinga. W USA zorganizowano w środę szereg uroczystości ku jego pamięci.

Rodzina i zwolennicy Kinga upamiętnili w środę jego śmierć licznymi marszami i przemowami. Główne uroczystości zorganizowano w Atlancie, gdzie się wychował i w Memphis, gdzie został zabity.

Setki ludzi ubranych w kapelusze i płaszcze przemaszerowały ulicami Memphis. Pochód poprowadzili przedstawiciele tego samego związku zawodowego, za których niskimi pensjami ujął się 50 lat temu działacz. To właśnie z ich powodu przyjechał do Memphis, gdzie został postrzelony i zmarł. Miał 39 lat.

W Atlancie córka Kinga, Bernice A. King, wzięła udział w uroczystości wręczenia nagród imienia Kinga.

W Waszyngtonie pod pomnikiem Kinga przez cały dzień gromadzili się ludzie.

Zabójstwo Kinga

Zamordowanie Martina Luthera Kinga, pastora zboru baptystów, laureata Pokojowej Nagrody Nobla, "Człowieka Roku 1963" tygodnika "Time", położyło długi cień na stosunki rasowe w USA na wiele dekad, oddalając w mglistą przyszłość możliwość realizacji jego wizji.

Marzenie o społeczeństwie, w którym "synowie dawnych niewolników razem z synami dawnych właścicieli niewolników będą w stanie usiąść wspólnie przy stole braterstwa" pastor Martin Luther King, znany z niezrównanych talentów oratorskich, przedstawił podczas Marszu na Waszyngton, pokojowej manifestacji ruchu równouprawnienia Afroamerykanów, która 28 sierpnia 1963 roku zgromadziła przed Mauzoleum Abrahama Lincolna ponad 250 tysięcy ludzi.

Przemówienie Kinga, jednego ze współorganizatorów marszu, z jego słynnym "I Have a Dream" przeszło do historii jako jedno z najbardziej poruszających wystąpień w historii.

Zamieszki po śmierci

Do zamordowania Martina Luthera Kinga przyznał się zwolennik supremacji rasowej James Earl Ray. Dzięki przyznaniu się do winy, w ramach porozumienia pozasądowego, Ray, który miał długą historię konfliktów z prawem, uniknął procesu przed ławą przysięgłych i niemal pewnej egzekucji. Ray zmarł w więzieniu w 1998 roku. Odsiedział 29 z 99 lat więzienia, na jakie został skazany.

Zamordowanie Martina L. Kinga, najbardziej wpływowego przywódcy ruchu praw obywatelskich i równouprawnienia Afroamerykanów w historii, natychmiast spowodowało gwałtowne rozruchy rasowe w wielu amerykańskich miastach, między innymi w Chicago, Baltimore, Louisville, Kansas City i Waszyngtonie. Uczestnicy zamieszek w amerykańskiej stolicy prawie doszczętnie zniszczyli dzielnicę handlową.

Trwające przez trzy dni rozruchy stłumiły dopiero wezwane na pomoc liczące ponad 13 tysięcy żołnierzy oddziały Gwardii Narodowej.

Autor: pk//kg / Źródło: PAP, Guardian