Tusk o Katalonii: nie ma tu miejsca na interwencję Unii Europejskiej


Sytuacja w Katalonii jest niepokojąca - powiedział w czwartek Donald Tusk po zakończeniu pierwszego dnia szczytu UE w Brukseli. Zdaniem przewodniczącego Rady Europejskiej nie ma jednak obecnie przestrzeni na mediację, międzynarodową inicjatywę czy działanie.

- Nie oczekuję szerokiej dyskusji czy debaty na ten temat. Sprawa ta nie znajduje się w naszym porządku dziennym. Wszyscy mamy w związku z tym własne emocje, opinie, zdania. Ale patrząc na kwestię z formalnego punktu widzenia, nie ma tu miejsca na interwencję Unii Europejskiej - dodał Tusk na konferencji po pierwszym dniu szczytu UE w Brukseli.

Poparcie dla Rajoya

Przed spotkaniem przywódców państw członkowskich kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Emmanuel Macron wyrazili jasno swoje poparcie dla premiera Hiszpanii Mariano Rajoya w związku z narastającym kryzysem wokół Katalonii.

Niemiecka kanclerz spotkała się w Brukseli z Rajoyem tuż przed rozpoczęciem szczytu, a Macron miał rozmawiać z nim w czwartek wieczorem.

Francuski prezydent zapowiedział też, że "przekaz", jaki unijni przywódcy "wyślą do Madrytu", to wyraz "jedności z Hiszpanią".

AFP zwraca uwagę, że o ile poparcie Berlina i Paryża dla Madrytu zostało wyraźnie zamanifestowane, o tyle premierzy Belgii i Luksemburga Charles Michel i Xavier Bettel ograniczyli się do zaapelowania o podtrzymanie dialogu między władzami Hiszpanii i Katalonii.

Aspiracje tego regionu wywołały najgroźniejszy kryzys w Hiszpanii od kilku dekad, który wprawdzie nie miał być oficjalnie tematem rozmów w Brukseli, jednak - jak pisze AFP - stał się przedmiotem "powszechnej troski" unijnych przywódców. Premier Słowenii Miro Cerar powiedział, że przypomina mu to historię rozpadu Jugosławii, i choć zastrzegł, że "sytuacja w Katalonii jest całkiem inna", to jednak zaapelował o to, by ewentualną kwestię "samostanowienia" tego regionu rozwiązać "w ramach porządku konstytucyjnego (...) a przede wszystkim w sposób pokojowy".

Sytuacja w Hiszpanii

W czwartek rano władze w Madrycie poinformowały, że Rajoy zwołał na sobotę nadzwyczajne posiedzenie Rady Ministrów, by zdecydować, jakie środki powinny zostać przyjęte w celu zawieszenia politycznej autonomii Katalonii.

Wcześniej szef rządu Katalonii Carles Puigdemont zagroził, że zorganizuje głosowanie w regionalnym parlamencie nad deklaracją niepodległości, jeśli rząd centralny "będzie wciąż uniemożliwiał dialog i kontynuował represje". 10 października Puigdemont ogłosił w katalońskim parlamencie, że przyjmuje mandat obywateli do ogłoszenia niepodległości, ale jednocześnie wezwał katalońskich deputowanych do odroczenia o kilka tygodni secesji Katalonii, aby umożliwić negocjacje z rządem w Madrycie. Następnie Puigdemont podpisał deklarację niepodległości wzywającą inne państwa do uznania "republiki Katalonii". Madryt w tej sytuacji zażądał od władz w Barcelonie jasnej deklaracji, czy Katalonia proklamowała niepodległość. W poniedziałek Puigdemont w liście do Rajoya nie wyjaśnił jednak, czy to zrobił. Drugi termin minął w czwartek.

Poparcie mniejszości

Konflikt Barcelony z Madrytem jest rezultatem referendum w Katalonii z 1 października. W plebiscycie, który Trybunał Konstytucyjny Hiszpanii uznał za nielegalny, 90,18 proc. głosujących opowiedziało się za niepodległością regionu.

W plebiscycie wzięła jednak udział mniej niż połowa wyborców: ok. 2,28 mln osób spośród 5,3 mln uprawnionych.

Autor: mart\mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: