Tusk i Juncker do Brytyjczyków: drzwi pozostają otwarte


Szef Rady Europejskiej Donald Tusk i przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zadeklarowali we wtorek w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, że UE jest otwarta na ewentualną zmianę decyzji Wielkiej Brytanii w sprawie opuszczenia Wspólnoty.

- Jeśli rząd Wielkiej Brytanii będzie się trzymał decyzji opuszczenia UE, brexit stanie się rzeczywistością ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami tego kroku w marcu przyszłego roku - wskazywał Donald Tusk w czasie sesji plenarnej europarlamentu. - Chyba że nasi brytyjscy przyjaciele zmienią zdanie - dodawał. - Czy to nie David Davis [minister do spraw brexitu - red.] powiedział: "jeśli demokracja nie może zmienić zdania, przestaje być demokracją?" - pytał szef Rady Europejskiej.

Sugestia powtórzenia referendum

- Przewodniczący Tusk powiedział, że nasze drzwi wciąż pozostają otwarte. Mam nadzieję, że zostanie to usłyszane w Londynie - podkreślił z kolei Jean-Claude Juncker.

Słowa te padają kilka dni po tym, gdy były lider eurosceptycznej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa Nigel Farage i współzałożyciel wpływowej kampanii Leave.EU na rzecz wyjścia Wielkiej Brytanii z UE Arron Banks zasugerowali poparcie dla powtórzenia referendum w sprawie Brexitu.

Tusk podkreślał, że potrzebna jest większa doza jasności ze strony Wielkiej Brytanii w sprawie wizji przyszłych relacji z UE. Zaznaczył, że jeśli tylko "27" będzie ją miała, liderzy spotkają się i zdecydują, jak dalej chcą widzieć stosunki ze Zjednoczonym Królestwem jako krajem trzecim.

Uszczypliwości

Szef grupy do spraw brexitu w Parlamencie Europejskim i lider frakcji liberalnej Guy Verhofstadt kpił z Farage'a, mówiąc, że ktoś musiał mu "dosypać czegoś do kawy lub herbaty", skoro zmienił zdanie w sprawie referendum. - Od kiedy pan Farage był na spotkaniu z Michelem Barnierem (głównym negocjatorem brexitu z ramienia KE), wydaje się być całkowicie zdezorientowany - mówił Belg, przypominając, że niedługo potem Farage kolejny raz zmienił zdanie w tej sprawie.

Verhofstadt kpił też z brytyjskich polityków, wytykając im, że przypisują sobie zasługi za wprowadzone przez UE regulacje dotyczące zakazu bezpłatnego dawania klientom w sklepach plastikowych torebek czy stosowania opłat za płatności kartami.

Nie były to jedyne uszczypliwości pod adresem Londynu, jakie padły podczas wtorkowej debaty w Strasburgu. Szef największej frakcji w europarlamencie - Europejskiej Partii Ludowej (EPL) - Manfred Weber podkreślał, że Wielka Brytania nie musiała podejmować decyzji o opuszczeniu UE, żeby jej władze mogły zmienić kolor paszportu na niebieski, co ogłoszono w grudniu.

Jego zdaniem debata w tej sprawie na Wyspach to prawdopodobnie najbardziej jaskrawy przykład braku przywództwa. Cytując premier Theresę May zauważył, że powiedziała ona, iż powrót do niebieskich paszportów to "wyraz brytyjskiej niepodległości i suwerenności".

- Prawo unijne nie mówi nic o kolorach paszportów. Chorwacja ma ciemnoniebieski kolor paszportu od lat. Nie musieliście z tego powodu opuszczać UE - zaznaczył Weber.

Brak Londynu w instytucjach

Przewodniczący frakcji EPL ostrzegał, by nie brać za pewnik konkluzji dotyczących okresu przejściowego. - Jeśli warunki nie będą odpowiednio dobre, EPL nie da na nie swojej zgody. Przepaść wciąż nam zagraża - ocenił Niemiec.

Verhofstadt, który wypowiadał się na ten temat, zwracał uwagę, że w okresie przejściowym Brytyjczycy nie będą mogli wybierać, co akceptują, a czego nie. Zaznaczył, że w tym czasie cały dorobek prawny UE musi być wobec Wielkiej Brytanii stosowany. - Jedyna rzecz, jaka się zmieni, to to, że Wielka Brytania nie będzie reprezentowana dłużej w instytucjach ani w Radzie, ani w Komisji, ani w Parlamencie Europejskim - wskazywał przewodniczący liberałów w PE.

Odnosząc się do przyszłych unijno-brytyjskich relacji oświadczył, że PE nie pozwoli, by Wielka Brytania poza UE miała lepszą pozycję niż miała ją wewnątrz Wspólnoty.

Prawie połowa Brytyjczyków przeciw

Współprzewodniczący Europejskich Konserwatystów i reformatorów, Brytyjczyk Syed Kamall zaznaczył, że niezależnie od tego, jakie zostanie wypracowane porozumienie w sprawie przyszłych relacji, jest jasne, że jego ojczyzna i UE chcą dobrego sąsiedztwa.

- Wielka Brytania musi jednak rozumieć, że podczas gdy liderzy unijni chcą najbardziej korzystnego porozumienia, to nie chcą, żeby było ono tak atrakcyjne, że inne państwa mogłyby podążyć za Wielką Brytanią - zauważył.

Od lipca 2017 roku wielu Brytyjczyków mówi w sondażach, że decyzja o wyjściu z UE była błędna. Najnowsze badanie z ubiegłego tygodnia wskazuje, że takiego zdania jest 46 procent ankietowanych, a przeciwnego - 42 procent. 12 procent nie ma zdania.

Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z Unii Europejskiej w marcu 2017 roku i powinna opuścić Wspólnotę 29 marca 2019 roku.

Autor: MR//now / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: EP / Didier Bauweraerts