"Polityka w sprawie ukraińskiej dopiero się kształtuje"


Jednym z wątków wizyty prezydenta USA Donalda Trumpa w Polsce i jego spotkania z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem na szczycie G20 w Hamburgu będzie zapewne sprawa konflikt Rosji z Ukrainą. Eksperci amerykańscy są sceptyczni, że podróż Trumpa przybliży jego rozwiązanie. Stephen Blank z think tanku American Foreign Policy Council obawia się, że jeśli dojdzie do układu z Putinem w sprawie ukraińskiej, odbędzie się on "kosztem Ukrainy".

Po wizycie w Waszyngtonie ukraińskiego prezydenta Petro Poroszenki 20 czerwca pojawiły się spekulacje, że administracja USA będzie aktywniej działać na rzecz pokojowego rozwiązania konfliktu Ukrainy z Rosją. Według niektórych doniesień Trump obiecał Poroszence większe zaangażowanie Ameryki w pomoc dla Ukrainy, a sekretarz stanu Rex Tillerson miałby wkrótce powołać specjalnego wysłannika do mediacji w tym konflikcie. Pojawiła się także informacja, że USA mogą dostarczyć ukraińskiej armii broń defensywną.

Ukraina musi poświęcać ponad 5 procent swego PKB na pokrycie kosztów prowadzenia wojny ze wspomaganymi przez Rosję separatystami w Donbasie. Samo wstrzymanie działań wojennych pozwala więc "odetchnąć" pogrążonej w kryzysie ukraińskiej gospodarce. Tymczasem mimo porozumienia w Mińsku, separatyści w Donbasie systematycznie je łamią, wznawiając ostrzał pozycji ukraińskich. Rosja prowadzi wojnę hybrydową z ukraińską gospodarką (cyberataki na banki).

Wywrzeć presję

Senat USA zaostrzył niedawno sankcje na Rosję za agresję na wschodniej Ukrainie. Były ambasador USA w Moskwie i w NATO, Alexander "Sandy" Vershbow wezwał prezydenta Trumpa, aby "poszedł za ciosem po tym sukcesie”. Według ambasadora, Trump wykorzystując twardą postawę Kongresu wobec Rosji, powinien wywrzeć na nią presję, aby zmusiła separatystów do przestrzegania porozumienia w Mińsku, doprowadziła do trwałego zawieszenia broni i wycofała swoje wojska z Donbasu. Dźwignią nacisku miałaby być groźba kolejnych sankcji, które dotkliwie uderzają w rosyjską gospodarkę.

Vershbow zaapelował do prezydenta, aby w czasie wizyty w Warszawie ogłosił inicjatywę na rzecz rozwiązania ukraińskiego kryzysu, począwszy od mianowania specjalnego wysłannika, który wsparłby dyplomatyczne starania Francji i Niemiec w tym kierunku.

"Aby wzmocnić jego argumenty siłą, prezydent powinien ogłosić, że stara się o poparcie Kongresu dla zaopatrzenia Ukrainy w dodatkową broń defensywną (np. radary, transportery opancerzone, sprzęt telekomunikacyjny, drony rozpoznawcze, broń przeciwczołgowa), jak również szkolenie i wsparcie wywiadowcze. Może też zadeklarować, że chętnie przyjmie poparcie Kongresu dla dalszego zaostrzenia sankcji, jeśli Rosja nadal będzie blokować polityczne rozwiązanie" - napisał ambasador w "The Hill". "Na spotkaniu z Putinem prezydent mógłby następnie przedstawić Rosji prosty wybór: traktujcie poważnie wynegocjowane rozwiązanie konfliktu we wschodniej Ukrainie, co utorowałoby drogę do złagodzenia sankcji, albo oczekujcie trudniejszej dla was przyszłości" - dodał.

"Polityka w sprawie ukraińskiej dopiero się kształtuje"

Wielu ekspertów w USA zgadza się z Vershbowem, ale wątpi, czy Trump wysłucha jego rad. - USA mogłyby ogłosić dalsze sankcje, udzielić Ukrainie większej pomocy ekonomicznej, wzmocnić NATO, wywrzeć większą presję dyplomatyczną na Rosję, a nawet, co zalecałem, wysłać broń defensywną na Ukrainę. Jestem jednak sceptyczny, czy Trump to zrobi - mówi PAP Stephen Blank z think tanku American Foreign Policy Council. Obawia się on, że jeśli dojdzie do układu z Putinem w sprawie ukraińskiej, odbędzie się on "kosztem Ukrainy". Erik Brattberg z fundacji Carnegie przypomina, że przeciwko dostawom broni na Ukrainę zawsze wysuwa się argument, że byłoby to "prowokacyjne" posunięcie wobec Rosji, a więc utrudniłoby współpracę z nią na innych obszarach, np. w Syrii. Wątpi też, by doszło szybko do powołania specjalnego wysłannika na Ukrainę, skoro w Departamencie Stanu nie obsadzono jeszcze nawet stanowisk asystenta ds. Europy i Eurazji, jego zastępcy, ani ambasadora w Moskwie.

- Administracja Trumpa zdaje sobie sprawę, że Ukraina jest główną sporną kwestią w stosunkach z Rosją, ale jej polityka w sprawie ukraińskiej dopiero się kształtuje - mówi Brattberg.

Przyczyną tego stanu rzeczy mają być rozbieżności w myśleniu o świecie Trumpa i większości jego współpracowników z ekipy ds. polityki zagranicznej i obronnej, jak doradca ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMaster, szef Pentagonu James Mattis, czy wiceprezydent Mike Pence.

"Kongres powstrzyma" Trumpa

Wszyscy podkreślają, że doradcy Trumpa w kwestiach polityki międzynarodowej, podobnie jak Republikanie w Kongresie, reprezentują bardziej "jastrzębie" stanowisko w sprawie Rosji niż doradcy poprzedniego prezydenta Baracka Obamy. Niektórzy z tych ostatnich zalecali nawet zadeklarowanie przez USA, że nie będzie dalszego rozszerzenia NATO. Sam Trump jednak – oraz jego strateg polityczny Steve Bannon - zajmują wobec Moskwy postawę ugodową.

- Jest dla mnie jasne, że cała administracja, z wyjątkiem samego Trumpa, jest świadoma zagrożenia, jakie stanowi Rosja. Dlatego Ukraina musi polegać na Kongresie. Jestem pewien, że jeśli Trump będzie usiłował iść na nadmierne ustępstwa wobec Rosji, Kongres go przed tym powstrzyma - powiedział PAP czołowy ekspert ds. ukraińskich w Atlantic Council, Adrian Karatnycky.

Do porozumienia USA z Rosją kosztem Ukrainy – uważa Brattberg – nie dojdzie jednak wskutek kontrowersji dotyczących kontaktów osób z otoczenia Trumpa z Rosjanami w czasie zeszłorocznej kampanii wyborczej i przed inauguracją prezydenta.

- Trump czuje presję ze strony Kongresu, żeby nie wydać się zbyt miękkim wobec Rosji. Dlatego jeśli nawet prezydent miałby ochotę uchylić sankcje, nie jest to prawdopodobne - mówi ekspert Carnegie.

Autor: js/sk / Źródło: PAP

Raporty: