Trump reaguje na doniesienia o "hakach": Czy my żyjemy w nazistowskich Niemczech?

Aktualizacja:

"Agencje wywiadowcze nie powinny pozwolić, aby takie fałszywe informacje 'wypływały' do opinii publicznej. Czy my żyjemy w nazistowskich Niemczech?" - tak amerykański prezydent elekt Donald Trump określił na Twitterze doniesienia mediów, według których rosyjskie służby wywiadowcze uzyskały kompromitujące go materiały. Z kolei rzecznik Władimira Putina określił zarzuty stawiane Rosjanom jako "totalny nonsens".

Według tych doniesień, na które powołują się m.in. CNN i "New York Times", Rosja dysponuje materiałami mogącymi poważnie zaszkodzić Trumpowi i dlatego jest on w pewnej mierze "zakładnikiem Kremla".

CNN twierdzi, że zarzuty zostały przedstawione na dwustronicowym streszczeniu dołączonym do raportu na temat rosyjskiej ingerencji w wybory prezydenckie w USA. Streszczenie miało powstać na podstawie 35-stronicowego zbioru notatek.

Zarzuty powstały częściowo na podstawie notatek sporządzonych przez byłego oficera brytyjskiego wywiadu operacyjnego. Źródła amerykańskie uważają informacje za wiarygodne. CNN podaje, że agent MI6 przekazał dokumenty służbom amerykańskim w Rzymie w sierpniu ubiegłego roku. Brytyjski szpieg miał pracować w Rosji w latach 90., obecnie ma prowadzić prywatną firmę zajmującą się zbieraniem informacji.

Zastrzeżone informacje zostały przedstawione w ubiegłym tygodniu prezydentowi Barackowi Obamie i prezydentowi elektowi Donaldowi Trumpowi przez szefów służb wywiadowczych: dyrektora wywiadu narodowego Jamesa Clappera, dyrektora FBI Jamesa Comeya, dyrektora CIA Johna Brennana i dyrektora NSA admirała Mike'a Rogersa. CNN podaje, że informacje opierają się głównie na rosyjskich źródłach.

"New York Times" podaje, że materiały mają opisywać m.in. erotyczne nagrania Trumpa z udziałem prostytutek w hotelu w Moskwie z 2013 roku.

Notatki sugerują, że rosyjscy urzędnicy wielokrotnie proponowali też różne oferty, które miały wpływać na wybór miliardera na prezydenta USA. W dokumencie mają być zawarte opisy spotkań przedstawicieli Trumpa z rosyjskimi urzędnikami w celu omówienia spraw będących przedmiotem wspólnego zainteresowania.

Brytyjski dziennik "The Guardian" podał, że tajne dokumenty dotyczące kampanii Trumpa i potencjalnego zaangażowania w nią Rosjan zostały przekazane przez republikańskiego senatora Johna McCaina szefowi FBI Jamesowi Comey'owi. Do FBI dokumenty miał przesłać także senator Partii Demokratycznej Harry Reid.

Gazeta zaznacza, że nie była w stanie potwierdzić autentyczności dokumentów. Dokumenty mają pochodzić z okresu od 20 czerwca do 20 października ubiegłego roku.

Szczegóły dokumentu podaje portal Buzzfeed. Na jego stronach możemy znaleźć zdjęcia mające przedstawiać notatki dotyczące Trumpa. W dokumentach, według portalu, pojawiają się jednak pewne błędy. W raporcie pada nazwa firmy Alpha Group, kiedy oryginalna nazwa grupy ma brzmieć Alfa Group. Ponadto Buzzfeed wypomina, że luksusowy kurort Barwicha pod Moskwą, wspomniany w dokumentach, nie jest "zarezerwowany wyłącznie dla najważniejszych przedstawicieli władz i ich współpracowników", ale dla najbogatszych obywateli Rosji.

Trump odpowiada

Prezydent elekt, który za 9 dni formalnie obejmie urząd, napisał we wtorek na Twitterze: "Fałszywe wiadomości - totalne polityczne polowanie na czarownice !".

Po kilku godzinach przerwy, w środowy poranek, prezydent elekt przypuścił kolejny atak na Twitterze, tym razem skierowany w amerykańskie agencje wywiadowcze.

Jego zdaniem "nie powinny one pozwolić na 'wypływanie' takich fałszywych informacji do opinii publicznej". Zapytał też, "czy żyjemy w nazistowskich Niemczech?".

Trump nie wyjaśnił, co ma przez to na myśli.

Uznał, że jest to "ostatnia próba" zdyskredytowania jego zwycięstwa wyborczego.

W innych krótkich komunikatach Trump podparł się zdaniem Kremla w kwestii opisywanych raportów dotyczących rzekomych "haków", jakie Rosjanie mieli na niego w przeszłości zebrać.

Zacytował rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, który nazwał je "totalnym nonsensem". Od siebie dodał w komentarzu: "bardzo niesprawiedliwe!".

Następnie dodał: "Rosja nigdy nie próbowała na mnie wpływać. NIE MA Z ROSJĄ NIC WSPÓLNEGO - ŻADNYCH UMÓW, POŻYCZEK, NICZEGO!"

Głos Kremla

Przedstawiciele amerykańskich agencji wywiadowczych wstrzymali się od jakichkolwiek publicznych wypowiedzi w tej sprawie.

Głos w sprawie zabrał jednak Kreml. Oskarżenia "totalnym nonsensem" nazwał rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow.

- To całkowita fałszywka. (...) Tworzenie takich kłamstw jest ewidentną próbą zaszkodzenia naszym dwustronnym stosunkom" przed zaprzysiężeniem Trumpa, który opowiada się za zbliżeniem z Moskwą - dodał Pieskow.

- Trzeba na to reagować z pewną dozą humoru, ale istnieje też smutna strona (tej sprawy - red.). Niektóre osoby wywołują tę histerię - ocenił rzecznik Kremla, nazywając całą sprawę "polowaniem na czarownice". Tak samo te materiały określił wcześniej Trump. - Kreml nie próbują zdobyć "kompromatu" - powtórzył Pieskow. Zaprzeczył także, jakoby Moskwa posiadała kompromitujące informacje na temat rywalki Trumpa z Partii Demokratycznej, Hillary Clinton.

Oskarżenia pod adresem Rosjan

W ostatnich tygodniach agencje wywiadowcze USA twierdziły, że Rosja przy pomocy swoich hakerów starała się pomóc Trumpowi w wygraniu wyborów prezydenckich poprzez skompromitowanie jego demokratycznej rywalki Hillary Clinton. Takie informacje podaje m.in. "New York Times".

Kreml stanowczo odrzucał te twierdzenia. Trump, mimo wywieranej na niego presji, wyrażał się sceptycznie o tych zarzutach a przeciwników dobrych relacji z Rosją nazwał "głupcami". W środę prezydent elekt ma wystąpić na konferencji prasowej, na której - jak się oczekuje - ustosunkuje się do całej sprawy.

Autor: kło\mtom, adso / Źródło: CNN, PAP, Guardian, New York Times, Buzzfeed, Reuters

Tagi:
Raporty: