Tournée przeprosin i obietnic. Szef Facebooka przed Kongresem


Ponad 5 godzin przesłuchania we wtorek, kolejna tura niełatwych pytań w środę. Prezes Facebooka, Mark Zuckerberg, tłumaczy się przed amerykańskimi senatorami, którzy chcą dowiedzieć się, jak portal społecznościowy zapewnia bezpieczeństwo danych dwóm miliardom użytkowników na całym świecie. Przesłuchanie jest jawne, transmitowane na żywo przez wiele amerykańskich mediów. Także na... Facebooku.

Odpytywanie Zuckerberga zaczęło się we wtorek o godzinie 14 czasu waszyngtońskiego, czyli o godzinie 20 w Polsce. Właściciel Facebooka przed amerykańskimi Kongresem stanął po raz pierwszy, wcześniej robili to jedynie jego pracownicy. Nie przypominał Marka Zuckerberga, jakiego zna cały świat - dżinsy i T-shirt zastąpił granatowym garniturem, białą koszulą i niebieskim krawatem.

Wszystkie 138 miejsc dla publiczności było zajęte, podobnie 84 krzesła dla prasy.

PRZECZYTAJ O ŚRODOWYM PRZESŁUCHANIU MARKA ZUCKERBERGA

Przed rozpoczęciem wtorkowego przesłuchania, siedzącego już Zuckerberga otoczyły dziesiątki fotografów. Potem już został sam, choć za plecami miał swoich prawników i najbliższych współpracowników. Na zdjęciach z przesłuchania widać, że na krześle, na którym siedział, była dodatkowa poduszka, tak by zeznający Zuckerberg wydawał się wyższy. Szef Facebooka ma 171 centymetrów wzrostu.

Wezwanie na przesłuchanie przed dwoma komisjami amerykańskiego Senatu otrzymał w związku z aferą, jaka wybuchła w marcu. Dotyczy wycieku danych 87 milionów amerykańskich użytkowników Facebooka, które firma Cambridge Analytica wykorzystała do przygotowania kampanii wyborczej Donalda Trumpa i profilowania psychologicznego jego potencjalnych wyborców.

"Amerykański sen, który może być koszmarem"

Senatorzy pytali Zuckerberga we wtorek przede wszystkim o bezpieczeństwo danych użytkowników portalu społecznościowego, ale także między innymi o walkę z tak zwanymi fake news, czyli nieprawdziwymi wiadomościami, o mowę nienawiści, wykorzystywanie portalu przez Rosję czy rozwiązania, jakie Facebook może wprowadzić, by zapewnić swoim użytkownikom bezpieczne i komfortowe użytkowanie.

- To, co pan stworzył, reprezentuje amerykański sen - mówił jako jeden z pierwszych senator John Thune z Południowej Dakoty - Ale tylko od pana zależy, czy ten sen nie stanie się koszmarem dla prywatności. Słuchamy pana my, słucha Ameryka i prawdopodobnie także świat.

Szef Facebooka pod przysięgą odpowiadał na wszystkie pytania, choć nierzadko odpowiedzi te sprowadzały się do: "nie pamiętam", "nie wiem", "poproszę moich ludzi o sprawdzenie", "wrócę do państwa z dokładną odpowiedzią". Nie umiał odpowiedzieć nawet na niektóre podstawowe pytania dotyczące funkcjonowania serwisu, na przykład czy Facebook śledzi zachowania użytkowników po tym, gdy się z niego wylogują, czy platforma usuwa ze swoich serwerów wszystkie dane po usunięciu przez użytkownika profilu.

"Byliśmy zbyt powolni"

Senator Kamala Harris pytała Zuckerberga wprost, czy Facebook oszukiwał konsumentów? Chciała wiedzieć, czy firma świadomie podjęła decyzję o nieinformowaniu użytkowników o tym, jak Cambridge Analytica wykorzystywała ich dane. Facebook już w 2015 roku wiedział, że Alexander Kogan - naukowiec, który miał prawo do korzystania z danych z serwisu dla celów badawczych, sprzedał je firmie konsultingowej. Informacje te stały się publiczne dopiero, gdy sprawę w marcu tego roku opisały brytyjskie i amerykańskie media.

- Dlaczego nie poinformowano użytkowników o tym, że wiedzieliście, że ich prywatne informacje zostały wykorzystane w nieodpowiedni sposób? - dopytywała Harris. Zuckerberg odpowiedział, że żałuje, że użytkownicy nie zostali poinformowani już wtedy, uniknął jednak odpowiedzi czy firma z premedytacją takiej informacji nie przekazała. Jeśliby tak było, Facebook mógłby spodziewać się bardzo wysokiej kary od Federalnej Komisji Handlu, a i zapewne zalewu pozwów od prywatnych użytkowników.

Na większość pytań, jakie senatorzy zadawali Zuckerbergowi we wtorek dotyczących Cambridge Analytica, odpowiedź jest już znana. Wśród nowych informacji pojawiła się ta, że użytkownicy, którym wyświetlały się strony prowadzone przez rosyjską Internet Research Agency - firmę oskarżaną o dezinformację i prowadzenie tak zwanych fabryk trolli, mogli być także w grupie tych, których dane miała Cambridge Analytica. Zuckerberg przyznał, że jest takie prawdopodobieństwo i że jest to obecnie badane.

W kontekście Cambridge Analytica, Zuckerberg oświadczył także, że Facebook bada obecnie dziesiątki tysięcy aplikacji, które mogły korzystać z danych użytkowników serwisu.

- Chcemy sprawdzić, czy nie wykorzystywały ich w sposób nieodpowiedni. Jeśli takie działania odkryjemy, zakażemy im obecności na Facebooku i poinformujemy wszystkich, którzy mogli być ich działaniami dotknięci - mówił. Przyznał, że wiadomo już na pewno, że Alexander Kogan sprzedał dane użytkowników Facebooka nie tylko Cambridge Analytica, ale że dzielił się nimi także z innymi firmami.

"To jest wyścig zbrojeń"

Wiele pytań odnosiło się także do tego, jak Rosja mogła wykorzystywać Facebooka podczas wyborów prezydenckich w USA w 2016 roku. Odpowiadając na pytania senator Dianne Feinstein, Zuckerberg przyznał, że wysiłki jego firmy, by wykrywać i powstrzymywać "rosyjskie działania informacyjne" były zbyt powolne.

- To jedna z rzeczy, których żałuję najbardziej - przyznał. Dodał także, że w Rosji są ludzie, którzy chcą wykorzystywać systemy Facebooka. - To jest wyścig zbrojeń - mówił.

Zuckerberg ujawnił, że Facebook współpracuje ze specjalnym prokuratorem, Robertem S. Muellerem, przy śledztwie badającym próby wpływania Rosji na amerykańskie wybory w 2016 roku i jej potencjalnych powiązań ze sztabem Donalda Trumpa. Nie chciał jednak ujawniać szczegółów. - Wolę być ostrożnym, bo nasza współpraca jest poufna. Chcę być pewny, że na otwartej sesji nie zdradzam czegoś, co jest właśnie poufne.

Szef Facebooka mówił, że firma wprowadza wiele nowych rozwiązań, głównie opartych na sztucznej inteligencji (AI), które mają spowodować, by taka sytuacja jak podczas wyborów w USA, nie powtórzyła się. Mówił także o tym, że dzięki narzędziom AI w ciągu 5 do 10 lat Facebook będzie dysponował możliwościami całkowitego pozbycia się mowy nienawiści z portalu.

Zuckerberg dba o prywatność. Swoją

- Czy my jesteśmy właścicielami naszych danych na Facebooku? - dopytywał z kolei senator Brian Schatz, a demokrata Jon Tester zwracał uwagę, że Facebook rocznie zarabia około 40 miliardów dolarów dzięki danym zamieszczanym tam przez użytkowników. - A ja nic na tym nie zarabiam - mówił. - Wydaje się zatem, że to Facebook jest właścicielem tych danych.

W odpowiedzi Zuckerberg tłumaczył, że umieszczając informacje na portalu, użytkownicy przyznają mu licencję, na bazie której Facebook może te informacje pokazywać innym osobom. I że jest to konieczne, by serwis mógł nadal działać. Zaprzeczał, by serwis wykorzystywał informacje z mikrofonów smartfonów do przygotowywania reklam oraz by handlował danymi.

Pytany przez senatora Lindsey’a Grahama z Południowej Karoliny, czy Facebook jest monopolistą, Zuckerberg odpowiedział: "nie mam takiego poczucia", co wywołało głośny śmiech na sali. Śmiano się także, gdy senator Brian Schatz nieprecyzyjnie pytał, "co z tą częścią działalności Facebooka, która martwi użytkowników?", a Zuckerberg odpowiedział: - To znaczy z czym?

Śmiech można było także usłyszeć po pytaniach senatora Richarda J. Durbina - o to, w jakim hotelu Zuckerberg spał przed przesłuchaniem oraz czy ujawni nazwiska osób, do których wysyłał wiadomości w ostatnim tygodniu. Szef Facebooka odpowiedział, że wolałby takich informacji nie ujawniać publicznie. - I właśnie być może o to w tym wszystkim chodzi - komentował Durbin. - O pana prawo do prywatności. O granice tego pana prawa do prywatności. I o to, ile się jej oddaje we współczesnej Ameryce w imię "łączenia ludzi na całym świecie".

Tournée przepraszania i obietnic

- Nie mieliśmy wystarczająco szerokiego oglądu na to, jak dużą ponosimy odpowiedzialność. To moja wina i za to przepraszam. Ja założyłem Facebooka, ja go prowadzę i to ja ponoszę odpowiedzialność za to, co się stało - od takiego krótkiego oświadczenia Zuckerberg zaczął swoje wtorkowe wystąpienie przed senackimi komisjami. Przeprosin przez całe przesłuchanie nie brakowało - szef Facebooka co raz kajał się za błędy firmy i obiecywał, że będzie starała się na przyszłość być lepszą, co zresztą kilkukrotnie doprowadzało kongresmenów do zniecierpliwienia.

- Po ponad dekadzie obietnic, że będzie lepiej, czym dzisiejsze przeprosiny różnią się [od poprzednich - red.]? - pytał senator John Thune. Kilku kongresmenów mówiło, że Zuckerberg od dłuższego czasu jest na "tournée przeprosin" - odnosili się w ten sposób do niedawnego tekstu w magazynie "Wired", w którym opisano, jak Zuckerberg od 14 lat ciągle za coś przeprasza. Pierwszy raz miał przepraszać rok przed powstaniem Facebooka, gdy założona przez niego strona Facemash ściągała z intranetu zdjęcia studentów Harvardu bez ich zgody i prosiła użytkowników o ocenianie ich wyglądu. "Mam nadzieję, że rozumiecie, że nie chciałem, by sprawy poszły w tym kierunku. Przepraszam za wszelką wyrządzoną krzywdę, która jest wynikiem mojego zaniedbania i zrozumienia, jak szybko ta strona się rozprzestrzeni i jakie będą tego konsekwencje" - oświadczył Zuckerberg w 2003 roku. Przeprosiny wygłaszane podczas wczorajszego przesłuchania brzmiały właściwie jak kopia słów sprzed 14 lat.

Senatorzy oprócz zadawania pytań, sugerowali także prezesowi Facebooka proste rozwiązania, które ich zdaniem mogłyby usprawnić serwis i przyczynić się do zwiększenia bezpieczeństwa użytkowników. Z wieloma z nich Zuckerberg się zgadzał. - Wydaje mi się, że to ma sens - odpowiedział na propozycję senator Amy Klobuchar, by użytkownicy portalu w ciągu 72 godzin byli informowani o tym, że ich prywatność w serwisie została naruszona.

Obiecał także, że platforma będzie otwierać się na organizacje obywatelskie, by te mogły kontrolować platformę. Mówił też, że jego zdaniem Facebook jest bezpieczny, a jako argument dodał, że używają go jego bliscy, rodzina. - Ludzie, których kocham - powiedział.

Nie zadeklarował jednoznacznie, czy Facebook jest firmą technologiczną, czy może największym wydawcą świata. Senator Dan Sullivan podkreślał, że odpowiedź na to pytanie jest niezwykle ważna, bo wpłynie na to, jakim regulacjom Facebook powinien być poddany. Dopytywany, Zuckerberg sugerował, że firma raczej jest firmą technologiczną, która odpowiada za treści tam zamieszczone, ale nie za ich tworzenie.

- My mamy inżynierów i przede wszystkim tworzymy produkty - mówił. Nie określił precyzyjnie, czy firma zdecyduje się na wprowadzenie na całym świecie zasad ochrony danych podobnych do tych, o których zdecydowała Unia Europejska w ramach RODO.

Regulamin "do kitu"

Senatorzy podkreślali, że wątpią, by Facebook sam potrafił regulować swoją działalność, dlatego rozważają wprowadzenie prawnych regulacji dotyczących prywatności i mediów społecznościowych. Przedstawiciel republikanów, senator John Kennedy, stwierdził, że Zuckerberg po przesłuchaniu "może wrócić do domu i wydać 10 milionów dolarów na lobbystów, albo wrócić do domu i pomóc nam". Dodał także, że regulamin Facebooka jest "do kitu" i że powinien być poprawiony.

Wielu dziennikarzy i analityków komentujących przesłuchanie Zuckerberga zwracało jednak uwagę na niski poziom wiedzy technologicznej i nieprzygotowanie senatorów na spotkanie z twórcą najpotężniejszego serwisu społecznościowego.

"Przesłuchanie Facebooka to największy podział pokoleniowy jaki widziałem. To jak oglądanie generałów z II wojny światowej odpytujący kogoś na temat ataków dronami i cyberwojny" - to jeden z najpopularniejszych komentarzy na Twitterze dotyczących stylu prowadzenia przesłuchania, zamieszczony przez użytkownika Eugene Gu.

Publicysta "The Atlantic", Alexis C. Madrigal, w podsumowaniu spotkania komisji senackich z szefem Facebooka napisał: "Senatorzy naprawdę rozczarowali. Niektórzy odchodzili od tematu, tłumaczyli Zuckerbergowi, jak działa Facebook, wydawali się nie rozumieć pytań, które zadają. (…) Ich wiedza na temat historii firmy i możliwości technologicznych jest zbyt ograniczona. Nawet jeśli ich pracownicy dostarczali im dobre pytania na start, nie potrafili przycisnąć Zuckerberga kolejnymi".

Zresztą Zuckerberg sprytnie radził sobie z tymi trudnymi pytaniami "na start" - albo nie odpowiadał na nie, mówiąc że nie zna odpowiedzi, albo powoływał się na amerykański sen i przywoływał początki swojej firmy ("powstała w akademiku"), albo odpowiadał tak, by de facto nie odpowiadać. Gdy senator Dan Sullivan spytał go, czy nie uważa że Facebook jest dziś zbyt potężny, Zuckerberg kolejny raz odpowiedział wymijająco:

- Przez większość czasu, gdy ludzie mówią o naszej wielkości, odnoszą się do 2 miliardów naszych użytkowników. Większość z nich jest poza USA. Myślę, że Amerykanie powinni być z tego dumni.

Zuckerberg we wtorek na pytania odpowiadał ponad 5 godzin. Na tym jednak nie koniec. Środa to kolejny dzień przesłuchania szefa najbardziej znanego portalu społecznościowego na świecie.

PRZECZYTAJ O ŚRODOWYM PRZESŁUCHANIU MARKA ZUCKERBERGA >

Autor: Beata Biel //now

Tagi:
Raporty: