"Nieprzewidywalni przywódcy zamknęli się z doradcami w hotelach"

[object Object]
Rzeczywiście emocje są ogromne - mówił o szczycie w Singapurze Tomasz Siemoniaktvn24
wideo 2/11

- Żaden z uczestników tego spotkania nie wygląda na takiego, który słucha dyplomatów i będzie czytał jakieś instrukcje - komentował w "Faktach po Faktach" nadchodzące rozmowy Donalda Trumpa i Kim Dzong Una Tomasz Siemoniak. Dodał przy tym, że "jesteśmy świadkami historii".

Szczyt Trump-Kim. W nocy z poniedziałku na wtorek od godz. 2.30 oglądaj program specjalny, na żywo w TVN24 BiS.

Donald Trump oraz Kim Dzong Un przybyli w niedzielę do Singapuru. Prezydencki Air Force One wylądował w bazie wojskowej Paya Lebar około godziny 20.20 czasu lokalnego (około godziny 14.20 w Polsce). Kim Dzong Un przybył do Singapuru kilka godzin przed amerykańskim prezydentem.

Rozmowy obydwu przywódców zaplanowane są na 12 czerwca w Capella Hotel, na wyspie Sentosa w południowej części Singapuru.

"Dwóch takich hazardzistów siądzie na przeciwko siebie"

- Rzeczywiście emocje są ogromne, bo po obydwu stronach nieprzewidywalni przywódcy zamknęli się z doradcami w hotelach i będą się przygotowywać - ocenił w "Faktach po Faktach" Tomasz Siemoniak.

- Myślę, że dawno nie było takiej sytuacji, w której - jak powiedział sam prezydent Trump - (spotkanie - red.) mogłoby się skończyć po minucie albo może się zacząć jakaś wielka, nowa historia, która zmieni losy świata - dodał.

Podkreślił również, że śledząc relacje USA-Korea Północna, "jesteśmy świadkami historii". Zdaniem byłego ministra obrony narodowej, "prezydent Trump i koreański przywódca już trochę pokazali, że nie wiadomo czego się po nich spodziewać".

- Dwóch takich hazardzistów siądzie naprzeciwko siebie. Oby z dobrym rezultatem. A dobry rezultat to jest denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego - uściślił.

Dodał, że prezydent Donald Trump powinien także zabiegać o demokratyzację Korei Północnej. Jak zaznaczył, "to jest po prostu obóz koncentracyjny, gdzie mordowani są ludzie".

- Więc nie udawajmy, że to jest taki normalny przywódca jak każdego innego państwa - skwitował.

"Żaden z uczestników nie wygląda na takiego, który słucha dyplomatów"

Pytany o to, jak amerykański prezydent powinien potraktować przywódcę północnokoreańskiego reżimu, Siemoniak odparł, że "to jest dylemat, który wolny świat miał w czasie zimnej wojny".

- Czy łagodnie, czy też ostro - mówił. - Miejmy nadzieję, że obydwie strony znają się na wylot, ostatnie kilkanaście lat to były różne próby porozumiewania się z Koreą. Być może ten wtorek rzeczywiście coś zmieni. A prezydent Trump kilkukrotnie w ciągu ostatnich miesięcy po prostu straszył Kima, więc może to też działa - dodał.

Pytany o to, jak może zakończyć się spotkanie liderów państw, ocenił, że "żaden z jego uczestników nie wygląda na takiego, który słucha dyplomatów i będzie czytał jakieś instrukcje". - Więc tutaj sprawa jest absolutnie otwarta - stwierdził.

"Żaden nie wygląda na takiego, który słucha dyplomatów"
"Żaden nie wygląda na takiego, który słucha dyplomatów"tvn24

"Przestaje być zagrożeniem"

Według Siemoniaka, oczekiwanym przełomem po rozmowach Kim Dzong Una i Trumpa byłyby "dwa elementy".

- Po pierwsze, że Korea Północna rezygnuje z boni jądrowej - to de facto zadeklarowała - i ze środków jej przenoszenia. Przestaje być zagrożeniem dla Korei Południowej, Japonii czy też Stanów Zjednoczonych. I w jakimś dłuższym okresie - zjednoczenie (obydwu Korei - red.) - wyliczał.

Oczekuje się, że szczyt Trump-Kim będzie poświęcony głównie kwestii denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego. Kim Dzong Un w tym roku wielokrotnie deklarował, że jego celem jest "całkowita denuklearyzacja" półwyspu, ale jak dotąd nie ogłosił konkretnego harmonogramu likwidacji arsenału jądrowego Korei Północnej.

Wcześniej Trump odwołał spotkanie z północnokoreańskim przywódcą, uzasadniając swoją decyzję - jak to ujął - "otwartą wrogością" Pjongjangu, ale wkrótce zmienił zdanie i ogłosił, że szczyt jednak się odbędzie.

ZOBACZ CAŁY PROGRAM "FAKTY PO FAKTACH"

Autor: JZ//kg / Źródło: tvn24

Raporty: