"Tokajew nie jest moim prezydentem". Drugi dzień protestów i zatrzymań


Oficjalnie ogłoszono już, że wybory prezydenckie w Kazachstanie wygrał Kasym-Żomart Tokajew, ale przeciwnicy władz nie rezygnują z protestów. Agencja Reutera pisze o kilkudziesięciu zatrzymanych w Ałma Acie demonstrantach.

Agencja Reutera zaznacza, że w poniedziałek liczba protestujących jest znacznie mniejsza niż w niedzielę, kiedy zatrzymano około 500 osób, ale protesty trwają. Agencje Reutera i Associated Press podają, że w Ałma Acie zatrzymano kilkadziesiąt osób, a plac w tym mieście, gdzie odbywały się niedzielne akcje protestu, patroluje kilkuset policjantów.

Władze w Kazachstanie ściśle kontrolują życie polityczne w kraju, a głosy krytyki pod adresem wieloletniego przywódcy Nursułtana Nazarbajewa, który w marcu oficjalnie ogłosił swoje ustąpienie z urzędu, praktycznie się nie pojawiają. Żeby wzmocnić kontrolę w dzień wyborów częściowo ograniczono dostęp do mediów społecznościowych i komunikatorów.

Nie powstrzymało to jednak uczestników niedzielnych protestów w dwóch największych miastach kraju - Nur-Sułtanie (dawniej Astana) i Ałma Acie. Demonstranci, protestujący pod hasłem "Tokajew nie jest moim prezydentem", podkreślali, że wybory prezydenckie są nieuczciwe i mają na celu jedynie zatwierdzenie na urzędzie prezydenta wyznaczonego przez Nazarbajewa następcę. Były to największe akcje protestu w ostatnich latach w Kazachstanie.

Radio Wolna Europa/Radio Swoboda (RFE/RL) podało, że wśród zatrzymanych było kilkoro zagranicznych i miejscowych dziennikarzy. Zatrzymano m.in. korespondentów kazachskiej redakcji RFE/RL Piotra Trocenkę i Saniję Toiken. Dziennikarzy później zwolniono. Jak podała w poniedziałek Centralna Komisja Wyborcza, Tokajew uzyskał 70,76 proc. głosów, wyraźnie wyprzedzając sześcioro konkurentów. Drugie miejsce zajął działacz opozycji, 54-letni dziennikarz Amirżan Kosanow, na którego zagłosowało 16,02 proc. wyborców. Frekwencja w wyborach wyniosła 77 proc.

OBWE krytycznie

Misja obserwacyjna Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w wydanym po wyborach komunikacie oświadczyła, że podczas nich doszło do naruszenia podstawowych praw, m.in. tłumiono protesty i dopuszczano się nieprawidłowości w trakcie głosowania. Świadczy to o "niewielkim szacunku dla demokratycznych standardów" - dodano.

O ile przedterminowe wybory prezydenckie w Kazachstanie miały potencjał stania się siłą politycznej zmiany, brak poszanowania podstawowych swobód, w tym zatrzymania pokojowych demonstrantów i powszechne nieprawidłowości przy głosowaniu w dniu wyborczym, ukazały niewielki szacunek dla demokratycznych standardów OBWE

"O ile przedterminowe wybory prezydenckie w Kazachstanie miały potencjał stania się siłą politycznej zmiany, brak poszanowania podstawowych swobód, w tym zatrzymania pokojowych demonstrantów i powszechne nieprawidłowości przy głosowaniu w dniu wyborczym, ukazały niewielki szacunek dla demokratycznych standardów" - napisano w komunikacie. "Wybory odbyły się w środowisku politycznym, zdominowanym przez partię rządzącą, co ograniczyło głosy krytyki" - podkreślono w oświadczeniu misji obserwacyjnej OBWE. "Jednocześnie nieprawidłowości w dniu wyborów i brak poszanowania dla formalnych procedur oznaczały, że uczciwe liczenie głosów nie mogło było zagwarantowane" - dodano. Misja OBWE oceniła także, że działania policji wobec protestujących "przeszkodziły w przeprowadzeniu demokratycznych wyborów". Wybory monitorowało ponad 1000 zagranicznych obserwatorów, w tym z Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE. Szefową misji obserwatorów ODIHR OBWE jest Urszula Gacek. Według OBWE żadne wybory w historii Kazachstanu nie spełniły dotąd standardów demokratycznych.

Autor: mtom / Źródło: PAP

Raporty: