Sześć osób zatrzymanych po eksplozjach podczas przemówienia Maduro


W Wenezueli zatrzymano sześć osób w związku incydentem, do którego doszło podczas wystąpienia prezydenta kraju Nicolasa Maduro - poinformował rząd w Caracas. W czasie jego przemówienia doszło do kilku eksplozji, prawdopodobnie dronów. Szef państwa mówił o nieudanym zamachu na jego życie. Rannych zostało siedmiu żołnierzy.

W sobotę, gdy Maduro wygłaszał przemówienie, wśród uczestników miało eksplodować kilka dronów, a do jednego z wybuchów doszło niedaleko ustawionego na ulicy podwyższenia, z którego przemawiał szef państwa. Maduro przerwał przemówienie i oddalił się z miejsca zdarzenia, ale rannych zostało siedmiu żołnierzy. Incydent był tylko częściowo transmitowany przez państwową telewizję.

Zatrzymania

Jeden z zatrzymanych był poszukiwany przez policję za atak na bazę wojskową w 2017 roku, a drugi został aresztowany w 2014 roku za udział w ulicznych protestach antyrządowych - przekazał minister spraw wewnętrznych Nestor Reverol.

Opozycja obawia się, że zagadkowy incydent może posłużyć władzom jako pretekst do nasilenia represji wobec przeciwników politycznych, i wskazuje, że działo się tak już w przeszłości.

"Ostrzegamy, że rząd wykorzystuje ten incydent (...), by ukarać tych, którzy występują przeciwko niemu w sposób legalny i demokratyczny, oraz by wzmóc prześladowania i systemowe naruszanie praw człowieka" - głosi opublikowane na Twitterze oświadczenie opozycyjnej koalicji Szeroki Front.

W alei Boliwara w centrum Caracas, gdzie w sobotę miał miejsce incydent z udziałem Maduro, w niedzielę panował spokój. Podwyższenie, z którego przemawiał prezydent, usunięto.

"Nie było udziału USA"

Wcześniej w niedzielę jakikolwiek związek USA z sobotnim zajściem wykluczył doradca prezydenta Donalda Trumpa do spraw bezpieczeństwa narodowego, John Bolton.

- Mogę kategorycznie oświadczyć, że nie było w tym żadnego udziału USA - zapewnił Bolton w wywiadzie dla telewizji Fox News. Jednocześnie zasugerował, że za zagadkowym incydentem może stać rząd Wenezueli, i powołał się przy tym na panujące w tym kraju korupcję i prześladowania.

- Jeśli jednak rząd wenezuelski ma twarde dowody, które chce nam pokazać i które wskazywałyby na potencjalne naruszenie amerykańskiego prawa karnego, to poważnie się temu przyjrzymy - zapowiedział Bolton. Jak dodał, w zajściu nie ucierpieli obywatele Stanów Zjednoczonych.

Eksplodowały drony

Wenezuelski przywódca powiedział, że była to próba zamachu na jego życie i o podjęcie tej próby oskarżył prezydenta Kolumbii Juana Manuela Santosa. Ocenił także, że zamach został sfinansowany przez bliżej nieokreślonych mocodawców z amerykańskiego stanu Floryda i poprosił Trumpa o pomoc. Strona kolumbijska oskarżenia Maduro odrzuciła jako bezpodstawne.

Według wenezuelskiej straży pożarnej eksplodował jedynie zbiornik na gaz w położonym nieopodal budynku.

Do spowodowania incydentu przyznała się na Twitterze nieznana dotąd grupa przedstawiająca się jako "patriotyczni żołnierze i cywile" pod nazwą "Flanelowi żołnierze" (Soldados de Franelas). Weryfikacja ich deklaracji nie była możliwa.

Oskarżany

Maduro, który w maju został wybrany na drugą prezydencką kadencję, jest oskarżany przez przeciwników i społeczność międzynarodową o osłabianie demokracji i doprowadzenie zamożnej Wenezueli do stanu katastrofy humanitarnej, co w ostatnich miesiącach zmusiło setki tysięcy Wenezuelczyków do ucieczki do sąsiednich krajów.

Autor: TG//now / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: