Szczyt w Brukseli. Przywódcy UE podsumują wybory - unijne i ukraińskie


Przywódcy państw UE spotkają się we wtorek wieczorem w Brukseli, by podsumować wyniki niedzielnych eurowyborów oraz ustalić plan gry w sprawie obsady stanowiska szefa Komisji Europejskiej. Tematem nieformalnej kolacji będą też wybory prezydenckie na Ukrainie.

Unijni przywódcy będą musieli wyciągnąć wnioski z sukcesu populistów w niedzielnych wyborach. Partie eurosceptyczne, które zbiły kapitał na niezadowoleniu społecznym z forsowanych przez UE metod walki z kryzysem, mogą uzyskać nawet około 100 mandatów w nowym PE. Za polityczne trzęsienie ziemi uznano tryumf skrajnie prawicowego Frontu Narodowego z Marine Le Pen we Francji. Także w Wielkiej Brytanii zwyciężyła eurosceptyczna Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP).

Nastąpi spowolnienie reform?

Eksperci przewidują, że wzmocnienie populistycznych ugrupowań zmieni i skomplikuje prace UE w wielu dziedzinach polityki, bo rządy będą starały się zadowolić również wyborców eurosceptyków. Może to oznaczać spowolnienie reform w strefie euro i osłabienie dyscypliny budżetowej, czy też bardziej restrykcyjną politykę imigracyjną.

Według unijnych dyplomatów nie należy oczekiwać, by na wtorkowym spotkaniu zapadły jakiekolwiek decyzje co do nominacji przyszłego przewodniczącego Komisji Europejskiej. "Będzie jeszcze zbyt wcześnie, by decydować o nazwiskach" - napisał szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy w zaproszeniu do przywódców państw i rządów UE. Dodał, że tematem dyskusji będzie jedynie "proces", który ma doprowadzić do przedstawienia Parlamentowi Europejskiemu kandydata na przyszłego przewodniczącego Komisji Europejskiej.

- Jeśli ktoś spodziewa się, że po wtorkowym spotkaniu przywódców pojawi się biały dym, oznaczający że mamy kandydata na szefa Komisji, ten się rozczaruje - powiedział niedawno dziennikarzom wysoki rangą unijny urzędnik.

Wypowiedzi te sygnalizują, że rządy państw UE - inaczej niż europarlament - wcale nie uważają za oczywiste, iż na czele nowej Komisji Europejskiej powinien stanąć wiodący kandydat chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej, która wygrała w wyborach do Parlamentu Europejskiego, czyli były premier Luksemburga Jean-Claude Juncker.

Po raz pierwszy w historii

W tym roku po raz pierwszy w historii europejskie rodziny polityczne wystawiły czołowych kandydatów w eurowyborach, którzy są zarazem pretendentami do funkcji szefa KE. Ten zabieg miał być lekarstwem na panujący w UE deficyt demokracji i zwiększyć znaczenie wyborów do Parlamentu Europejskiego. Zgodnie z traktatem UE szefowie państw i rządów muszą wziąć pod uwagę wyniki eurowyborów, nominując nowego szefa KE.

Jednak nie wszystkim ta innowacja się spodobała. Nieoficjalnie wiadomo, że brytyjski premier David Cameron nie chce poprzeć Junckera. Także niemiecka kanclerz Angela Merkel była początkowo sceptyczna wobec pomysłu wystawienia przez europejskie partie wiodących kandydatów do PE, ale w poniedziałek szef frakcji CDU/CSU w Bundestagu Volker Kauder zapowiedział, że Juncker uzyska wsparcie Merkel.

Przyszły przewodniczący KE musi też jednak uzyskać większość w Parlamencie Europejskim, co oznacza konieczność negocjacji także między największymi frakcjami: chadeków i socjaldemokratów. Czołowy kandydat socjalistów, Niemiec Martin Schulz też ma nadzieję, że to on może zgromadzić wokół siebie większość w europarlamencie, choć jego partia będzie drugą po chadekach siłą polityczną. Także lider liberałów Guy Verhofstadt domaga się udziału w negocjacjach w sprawie obsady stanowisk.

Szefowie państw i rządów UE mają omówić także sytuację po wyborach prezydenckich na Ukrainie. W poniedziałek UE uznała, że udane wybory na Ukrainie były dużym krokiem w kierunku deeskalacji napięć i przywrócenia bezpieczeństwa w tym kraju. Wyraziła też zadowolenie z sygnałów, że Rosja zamierza uszanować wolę narodu ukraińskiego.

Niedzielne wybory prezydenckie na Ukrainie wygrał w pierwszej turze biznesmen i były minister spraw zagranicznych Petro Poroszenko. Na wschodzie Ukrainy głosowanie zostało zakłócone przez prorosyjskich separatystów. Jednak zdaniem komentatorów Rosja nie dała UE powodów do kolejnego zaostrzenia sankcji, czym grożono, gdyby Moskwa przeszkodziła w przeprowadzeniu wolnych i uczciwych wyborów na Ukrainie.

Autor: kris//kdj / Źródło: PAP